Ostatnio światło dzienne ujrzała nowa płyta Maleo Reggae Rockers pt. "Revolution". Choć w dosłownym tłumaczeniu jej tytuł oznacza "rewolucję", Majelonek przyznaje, że nie ma on nic wspólnego z prawdziwą rebelią. - Chodzi o rewolucję w sercu - mówi muzyk. - Wszystkie, które znałem do tej pory skończyły się marnie. Dlatego uważam, że najważniejszą rewolucją nie jest ta, która coś zmienia, burzy porządek, tylko ta w sercu. Nie ta, która przychodzi z zewnątrz, tylko ze środka każdego z nas. Jeśli chcemy zacząć naprawiać świat, zacznijmy od siebie, wyplewmy zło z nas samych. Bo Babilon jest w nas.
Prywatnie Malejonek także stara się trzymać tej zasady. Zamiast życia rockendrollowca, wybrał spokój, stabilizację, rodzinę. Sam siebie nazywa "family man". - Staram się walczyć z własnym egoizmem, pychą. To są cechy, które niszczą ludzi, a niestety wszelkie relacje są na nich oparte - mówi muzyk w "DJ Paśmie". - Sam jednak nie dałbym rady, potrzebuję wsparcia od Boga.
Czytaj także Darek Malojonek: teksty są najważniejsze <<<
Malejonek przyznaje, że stara się śpiewać o tym, co dotyczy jego samego, a także rzeczy, które przeżył. - Nienawidzę, gdy ktoś mówi mi, że czegoś nie mogę zrobić. Śpiewam "od siebie", mówię, jakie było moje życie. Jeśli chcesz, posłuchaj tego, jeśli nie, to nie - mówi muzyk. - Nie cierpię moralizowania.
Maleo reggae rockers nagrywają swoje płyty "na setkę". A "Love Revolution" jest już piątym krążkiem zarejestrowanym w ten sposób. Metoda ta polega na nagrywaniu wszystkich instrumentów i wokali na raz w czasie rzeczywistym, zamiast rejestrowania każdego ich po kolei i żmudnej edycji. - Teraz płytę może nagrać każdy, a problemy pojawiają się potem na koncertach - mówi Malejonek. - Podczas nagrywania "na setkę" emocje są jednak podobne do tych, które pojawiają się na koncercie. W ten sposób nagrywano zresztą w latach 70. Warunek jest jeden: zespół musi być dobry, bo potem nie ma możliwości poprawienia ścieżek. Jeśli jednak kapela jest sprawna, zgrana od lat, polecam tę metodę nagrań.
(kd)