Jedyny mankament domu na wodzie to brak możliwości zameldowania się w nim – twierdzi Kamil Zaręba, właściciel pierwszego w Polsce domu na wodzie. Gość "Magazynu" podkreśla, że dom na wodzie to niezwykle opłacalna inwestycja – nie trzeba ponosić kosztów kupna ziemi.
"Mekką" domów na wodzie jest, rzecz jasna, Amsterdam. To tam powstają największe konstrukcje tego typu. Stawiano je również w Polsce – w samym Wrocławiu już 110 lat temu na wodzie mieszkało 6 rodzin. Tymczasem dziś jedyny w Polsce dom na wodzie wzbudza kontrowersje i ogromne zainteresowanie.
Co skłoniło Kamila Zarębę do osiedlenia się na wodzie? Po pierwsze – niedogodności związane z mieszkaniem w bloku; po drugie – zawrotne ceny działek pod budowę domu.
Choć konstrukcja unosi się na wodzie, budowa nie nastręcza problemów. Powstanie nowoczesny, unikatowy dom z wszelkimi udogodnieniami. – Dom podłączony jest do kanalizacji miejskiej, posiada przyłącze energetyczne; nie jest to łódka z agregatem – zaznacza gość. – Dom ma powierzchnię około 200 metrów kwadratowych, wysokość kondygnacji to 3,20m, a dach jest płaski i w przyszłości ma służyć jako taras. Konstrukcja ma około 130 ton wyporności. Przy podwyższonym stanie wody unosi się na betonowym pływaku o powierzchni 250 metrów kwadratowych, dlatego powódź, wartki nurt, a nawet dryfująca kra nie stanowią zagrożenia – podkreśla.
Jak przyznaje Kamil Zaręba, najwięcej problemów przy realizacji projektu spotkało go w urzędach. Musiał w nieskończoność tłumaczyć urzędnikom techniczne uwarunkowania przedsięwzięcia. Na stronie domynawodzie.pl. zainteresowani znajdą specjalne kalendarium potyczek i przygód napotkanych przez właściciela przy realizacji inwestycji.
Am/ŁSz