- To pasjonat, który żyje swoimi muchami – mówi Błażej Prośniewski. Andrzej Oniszki, mimo iż jest właścicielem blisko 300 różnych łapek na muchy, owadów nie zabija, jest pacyfistą. Jego pasja zaczęła się w latach 80-tych. Kiedy pod Pałacem Kultury swoje towary oferowali handlarze ze Wschodu, "muchobijkę" pan Andrzej zobaczył po raz pierwszy i z ciekawości kupił. – To były groszowe sprawy. Później kupiłem drugą, trzecią, były kolejne – wspomina kolekcjoner.
Muchołapki z Polski, z zagranicy - nawet z egzotycznej Ameryki Południowej, łapki metalowe, drewniane, plastikowe, szmaciane – to tylko część zbiorów. Oryginalne egzemplarze z różnych stron świata i kraju pan Andrzej otrzymywał od znajomych, którzy wracali z podróży. Najbardziej egzotyczne dostał w prezencie od ambasadorów wielu krajów.
– Ambasador Peru osobiście przywiózł mi łapkę z urlopu w Limie, babusowe łapki pochodzą z Tajlandii, muchołapki poszczególnych plemion indiańskich otrzymałem od Stowarzyszenia Indian w Polsce – wymienia zbieracz.
Szczególnie wyjątkowe w całej kolekcji są muchołapki rekordowe – najstarsza, 100-letnia mucharnica i największa 4,5-metrowa łapka na muchy giganty. Mucharnica wyglądem przypomina wazon, który wypełniony wabikiem – miodem i muchomorem – staje się śmiertelną pułapką. Owady dostają się do środka i giną od muchomora.
Teraz kolekcjoner stara się o poparcie dla produkcji okolicznościowych miniaturowych pacek na muchy z okazji Euro 2012. Ideę przedstawił już w PZPN, czeka na odpowiedź największych polskich klubów piłkarskich.
pg