Kobiety-żołnierze, sanitariuszki, łączniczki, kurierki – ich odwaga była ważnym elementem Powstania Warszawskiego i walk z okupantem. Były bohaterkami, ale i zakochiwały się, potajemnie brały z powstańcami śluby… niejedna z ich życiowych historii nadawałaby się na świetny hollywoodzki film.
Kobiety walczyły z Niemcami zbrojnie, ale i formalnie, jak na przykład jest p. Janina Kulesza-Kurowska, która w czasie powstania pełniła służbę w sekretariacie Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych. – Podlegały nam wszystkie drukarnie warszawskie – opowiada p. Janina. – Zajmowaliśmy się przydzielaniem do drukarń wszelkiej prasy podziemnej. Dzięki tej działalności udawało się m. in. załatwić żołnierzom walczącym w powstaniu prawa wojskowe.
Przedstawicielkom płci pięknej łatwiej było także kolportować broń i wszelkiego typu ulotki, gdyż były właściwie poza kręgiem podejrzeń. Dzielnie wykorzystywały to tzw. "minerki". – Jeśli taka dziewczynka niosła w drodze ze szkoły materiały wybuchowe, nie była podejrzana – opowiada p. Janina. – Natomiast młody mężczyzna natychmiast zostałby zatrzymany. Sabotaż więc to była jedna z cennych umiejętności kobiet.
Jak opowiada p. Janina, to właśnie "minerki" wysadzały materiały wybuchowe m. in. podczas walk o kościół Św. Krzyża.
Oprócz siły i sprawności fizycznej kobiety jednak musiały wykazywać się także sprytem i refleksem. – Byłyśmy sanitariuszkami i łączniczkami, bo łączność przy pomocy aparatury nie wystarczała – opowiada p. Wanda Piklikiewicz. – Dziewczęta więc z poświęceniem nosiły te wszystkie papiery, czyli komendy, rozkazy, polecenia. Często też przenosiły rannych. Dużo zajmowały się też kuchnią, bo przecież trzeba było gotować jedzenie, np. kaszę, albo kartofle.
Jak opowiada p. Wanda, to była naprawdę "duża praca".
Więcej o tym, czym zajmowały się kobiety podczas Powstania Warszawskiego i jak wyglądało ich codzienne życie, dowiesz się, słuchając całej rozmowy w audycji "Hyde park". Ze świadkami powstańczych wydarzeń rozmawiał reporter Polskiego Radia, Bartek Wasilewski.
(kd)