Kino Bollywood to fenomen na skale światową. Kręcenie filmów w Indiach, a w Polsce to zupełnie inna bajka. - Kto był w Indiach, to będzie wiedział od razu o co chodzi, kto nie był, to musi pojechać, żeby zrozumieć - mówi Marcin Łaskawiec w rozmowie z Justyną Tylczyńską. - To widać i w innych dziedzinach życia, nie tylko w pracy w filmie, w która i tak, z założenia, jest wiele zmian, trzeba podejmować szybkie decyzje - dodaje.
Zdaniem Czwórkowego gościa w Polsce często w jednej osobie próbuje się skupić wiele zadań: kierowcę, operatora, dźwiękowca, kucharza. W Indiach każdy wykonuje swoje zajęcie, przez co też często przepływ informacji jest dłuższy. Marcin Łaskawiec pół roku pracował przy produkcji i postprodukcji. Obowiązki pozwoliły mu na jedynie jedną wizytę w kinie. - Przy wejściu do sali dostaliśmy gwizdki - wspomina. - Jak się okazuje używa się ich wtedy, gdy w filmie jest moment, w którym po raz pierwszy widzimy w zbliżeniu głównego aktora, gwiazdę - sala gwiżdże i wiwatuje. Później powtarza się to każdorazowo, gdy gwiazdor pojawia się w kadrze. Na pokazach w kinach ludzie tańczą, przynoszą instrumenty, flagi, rzucają pieniędzmi w ekran - opowiada.
Ogromne znaczenie dla kina Bollywood ma też muzyka - piosenka filmowa, która działa jak trailer, to ona tworzy atmosferę podczas kinowych projekcji. Są w Indiach też dzielnice sympatyzujące z określonymi gwiazdami. A o czym jest sam film "Tiger Zinda He"? Na czym polegała praca Marcina? Jakie są jego dalsze plany? Czy sięgnie po amerykańskiego Oscara?
***
Tytuł audycji: Czat Czwórki
Prowadzi: Piotr Firan
Rozmawiała: Justyna Tylczyńska
Goście: Marcin Łaskawiec (operator filmowy, laureat indyjskiego Oscara)
Data emisji: 25.06.2018
Godzina emisji: 16.08
pj/kd