Stéphane Breitwieserstał się jednym z najsłynniejszych złodziei dzieł sztuki. W latach 90. XX wieku pracował jako kelner i wielokrotnie podróżował po Europie, a w trakcie podróży odwiedzał zamki, wiejskie posiadłości i mało popularne muzea, nie tylko po to, żeby zwiedzać. Raczej nie opuszczał ich z pustymi rękami.
- Pierwszej kradzieży dopuścił się w 1995 roku w malowniczym zamku Gruyères w Szwajcarii - mówi Gunia Nowik, historyk sztuki. - Jego uwagę przykuł obraz niemieckiego malarza "Portret kobiety". Jak później mówił, w swoich zeznaniach, "Byłem zafascynowany pięknem tej kobiety, jej charakterem, jej oczami, które przypominały mi moją babcię" - opowiada. - Zdjął obraz ze ściany, zwinął i chował pod płaszczem - nikt tego nie zauważył. Obraz był wyceniany na zaledwie 2000 dolarów.
Stéphane Breitwieserstał przez rok studiował historię sztuki, tworzył też legendę na temat swojej osoby. Do jego ulubionych malarzy należeli przedstawiciele sztuki flamandzkiej, ich obrazów poszukiwał.
- Najcenniejszym dziełem, które skradł Breitwieser był obraz Lucasa Cranacha Starszego "Sybilla, księżna Cleves" z małego muzeum w Baden-Baden - mówi Gunai Nowik - Jego wartość szacowana jest na 9 milionów dolarów - dodaje.
Stéphane Breitwieserstał kradł przez 6 lat, aż udało się go złapać w listopadzie 2001 roku. - Udał się do muzeum Wagnera w Lucernie skąd ukradł róg myśliwski, wrócił do tego muzeum dwa dni później. Wskazanie go jako złodzieja nie było trudne, bo bardzo mało osób odwiedza to miejsce, a w dniu kradzieży rogu, były tam tylko 3 osoby - opowiada historyk sztuki.
Poznaj historie kradzieży słynnych obrazów w Czwórkowym cyklu "Obraz z dreszczykiem".
Złodziej nie działał sam. W kradzieżach pomagała mu jego dziewczyna, która stawała na czatach, a także matka, która przechowywała obrazy i o ona zniszczyła większość ukradzionej kolekcji wrzucając obrazy do kanału, by oczyścić syna z zarzutów.
(pj)