Wśrod filmowych adpatacji prozy Lema najważniejsza jest ekranizacja "Solaris" w reżyserii Andrieja Tarkowskiego. - Lem o tym filmie wypowiadał się bardzo negatywnie. Kłócił się na planie, zarzucał reżyserowi, że nie rozumie literatury - twierdzi Konrad Wągrowski, redaktor naczelny serwisu esensja.pl. - Tarkowski zaś odpowiadał Lemowi, że nie rozumie języka filmowego. Pewnie obaj mieli rację.
Andriej Tarkowski wprowadził wiele istotnych zmian, ale to dlatego, że chciał zrobić obraz o naturze człowieczeństwa. Nie odszedł od pierwowzoru, a wyłącznie podążył swoim tropem i stylem. Jego film to dobry przykład "twórczej zdrady".
O taką zdradę nie został posądzony Steven Soderbergh. Jego adaptacja "Solaris" to remake filmu rosyjskiego reżysera, którą Lem pochwalił za stronę wizualną. Według niego była przemyślana i piękna. - Soderbergh opowiada historię miłosną. Film jest zadumą nad rozpadem więzi międzyludzkich. Lem mówił, że nie spodziewał się wiele po tym filmie, ale ostatecznie ta wersja "Solaris" bardzo mu się podobała - wyjaśnia gość Błażeja Hrapkowicza.
Podobnie jak "Przekładaniec", jedyny film science-ficton w dorobku wybitnego polskiego reżysera Andrzeja Wajdy. - Lem o tej adaptacji wypowiadał się bardzo pozytywnie. Stwierdził nawet, że treść "Przekładańca" wydaje mu się bardziej zrozumiała w filmie niż w jego noweli. Ale prawdopodobnie dlatego, że był autorem scenariusza - podkreśla redaktor naczelny serwisu esensja.pl.
Bohaterem "Przekładańca" jest kierowca rajdowy Richard Fox, który po wypadku trafia kliniki prowadzonej przez genialnego doktora, specjalizującego się w przeszczepach ludzkich organów. - To opowieść pysznie absurdalna - recenzuje Konrad Wągrowski. - Dzięki reżyserii, przemyślanym pomysłom scenograficznym i znakomitej roli Bogumiła Kobieli, nabrała dodatkowych smaczków.
W historii kinematografii jest wiele prób adaptacji prozy Lema. Filmy realizowane za żelazną kurtyną miały być odpowiedzią na wielką fantastykę z Zachodu. O "Milczącej gwieździe", koprodukcji Polski i NRD, Lem powiedział, że to dno dna. - Te filmy są śmiesznymi ramotkami. Można je obejrzeć z perwersyjnej przyjemności, ale pewno nie jest to dobre kino - mówi gość audycji.
Stanisław Lem nie daje łatwych wskazówek dla wizualizacji swojego świata. Jego twórczość jest bardzo złożona i trudna do przeniesienia na ekran. - Problem jest w języku, nieprawdopodobnych sformułowaniach, które są nieprzekładalne na język filmu. Bo jak znaleźć ekwiwalent filmowy dla słowa "sepulki"? – w audycji "Na cztery ręce" zastanawiali się Błażej Hrapkowicz i jego gość Konrad Wągrowski.
jl