Ładowanie smartfona przy pomocy publicznych portów USB jest bardzo wygodne, ale skrajnie niebezpieczne, ale może okazać się skrajnie niebezpieczne. Jak wskazuje U.S. Army Cyber Command ten sposób hakerów wrócił do łask. Dużo wcześniej był on bardzo popularny wśród przestępców, jednak bardzo szybko z niego zrezygnowali, gdyż wymagał przenośnych nośników danych, z których ludzie zrezygnowali na rzecz chmury.
Amerykańscy eksperci obliczyli na podstawie przeprowadzonych doświadczeń, że wystarczy zaledwie 80 sekund ładowania urządzenia, aby mogło ono zostać zainfekowane złośliwym oprogramowaniem. Dowództwo Cybernetyczne Armii USA zaleca w związku z tym, żeby jednak nosić ze sobą własny kabel USB oraz ładowarkę. W razie potrzeby naładowania baterii telefonu, możemy podłączyć całość do gniazdka elektrycznego, które służy wyłącznie do przesyłania prądu. Te zazwyczaj znajdują się zaraz obok portów USB. Wiadome jest, że nie wszystkie takie porty mogą być zainfekowane, ale warto zachować wzmożoną ostrożność. Niektórzy amerykańscy specjaliści ds. bezpieczeństwa danych odrzucają juice jacking jako zagrożenie, ponieważ nie pojawiły się żadne znane im przypadki takiego nadużycia publicznych portów ładowania. Powołują się oni również na nowoczesne smartfony, które po podłączeniu kabla USB, informują właściciela o próbie przesłania danych.
mk