Pod okiem Moskwy
W tysiącach domów tamta noc była nieprzespana. Władze komunistyczne jeszcze przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i Solidarności. W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tys. osób. W ogromnej operacji policyjno-wojskowej użyto w sumie 80 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1750 czołgów, 1900 wozów bojowych i 9 tys. samochodów. Operacja była przygotowywana od wielu miesięcy. Kontrolował je radziecki dowódca wojskowy Wiktor Kulikow.
W kierownictwie Solidarności zdawano sobie sprawę z gwałtownego wzrostu napięcia. Historycy oceniają, że liczono jednak, iż do konfrontacji może dojść dopiero po przyjęciu przez Sejm rządowej ustawy "O nadzwyczajnych środkach działania w interesie ochrony obywateli i państwa".
00:19 Roszkowski.mp3 Stan wojenny był wojną wypowiedzianą narodowi - mówił prof. Wojciech Roszkowski. (PR, 2014)
Decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego została zaakceptowana 5 grudnia 1981 przez Biuro Polityczne KC PZPR. Gen. Jaruzelski otrzymał swobodę co do wyboru konkretnej daty rozpoczęcia operacji. W nocy z 8 na 9 grudnia 1981 w trakcie spotkania z przebywającym w Warszawie marszałkiem Wiktorem Kulikowem gen. Jaruzelski poinformował go o planowanych działaniach.
Notatka z tego spotkania, sporządzona przez gen. Wiktora Anoszkina - adiutanta marszałka Kulikowa - została w całości opublikowana przez historyka IPN prof. Antoniego Dudka w "Biuletynie IPN" nr 12 (107) z grudnia 2009 roku.
Wynika z niej, że gen. Jaruzelski wprost zażądał wsparcia militarnego po wprowadzeniu stanu wojennego, mówiąc: - Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady.
- Jeżeli nie starczy waszych sił, to pewnie trzeba będzie wykorzystać "Tarczę-81" (za tym kryptonimem krył się przypuszczalnie plan operacji wojskowej Układu Warszawskiego w Polsce). Zapewne Wojsko Polskie samo poradzi sobie z tą garstką rewolucjonistów - odpowiedział Kulikow. Jaruzelski zauważył wtedy, że "na przykład Katowice liczą około 4 mln mieszkańców. - To taka Finlandia, a wojska, jeśli nie liczyć dywizji obrony przeciwlotniczej, nie ma. Dlatego bez pomocy nie damy rady. Byłoby gorzej, gdyby Polska wyszła z Układu Warszawskiego - odparł Jaruzelski.
O wyznaczonym terminie wprowadzenia stanu wojennego Kulikow i przywódcy sowieccy zostali poinformowani 11 grudnia.
Operacja "Azalia" w nocy z 12 na 13 grudnia
W ramach operacji "Azalia" siły porządkowe Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Wojska Polskiego zajęły obiekty Polskiego Radia i Telewizji oraz zablokowały w centrach telekomunikacyjnych połączenia krajowe i zagraniczne. Grupy milicjantów i funkcjonariuszy SB przystąpiły w ramach operacji o kryptonimie "Jodła" do internowania działaczy Solidarności i przywódców opozycji politycznej.
Oddziały ZOMO zajęły lokale zarządów regionalnych Solidarności, zatrzymując przebywające tam osoby i zabezpieczając znalezione urządzenia łącznościowe i poligraficzne. Do miast skierowano oddziały pancerne i zmechanizowane, które umieszczono przy najważniejszych węzłach komunikacyjnych, trasach wylotowych, głównych skrzyżowaniach, gmachach urzędowych i innych obiektach strategicznych. Przeprowadzono aresztowania wśród intelektualistów, w tym także wśród organizatorów i uczestników obradującego w Warszawie Kongresu Kultury Polskiej.
56:42 Dwójka KLCWA 13.12.2014.mp3 - Wprowadzenie stanu wojennego było majstersztykiem - uważa brytyjski historyk Norman Davies. (PR, 13.12.2014)
Główne uderzenie nastąpiło jednak w Gdańsku, gdzie w sobotę zebrała się Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność". W nocy zatrzymano w Gdańsku blisko 30 członków Komisji Krajowej i kilku jej doradców. Jednym z nich był Jacek Kuroń.
- Usłyszałem zgrzyt klucza. Przyszli. Jechaliśmy później suką przez nocne miasto. Na ulicach stały czołgi i wozy pancerne. Nawet mnie nie skuli. Mój wierny stróż major Leśniak zapytał: - No i co, panie Kuroń, warto było? - Pamięta pan, majorze, jak trzy lata temu przyjechaliście wziąć mnie stąd, spod Gdańska? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. - Przyjechaliście wtedy w cztery fiaty. A dzisiaj, widzi pan sam, ile czołgów i wojska musieliście wyprowadzić na ulice, żeby mnie wziąć - wspominał w książce "Gwiezdny czas".
W "specjalny" sposób potraktowano przewodniczącego Solidarności Lecha Wałęsę. Około godziny drugiej w nocy w jego mieszkaniu pojawili się wojewoda gdański Jerzy Kołodziejski i I sekretarz gdańskiego KW PZPR Tadeusz Fiszbach, członek Biura Politycznego. Poinformowali Wałęsę o wprowadzeniu stanu wojennego stwierdzając, że powinien natychmiast udać się do Warszawy na rozmowy z przedstawicielami władz. Wałęsa odrzucił przedstawiane mu propozycje współpracy. Został internowany. Po pobycie w Chylicach i Otwocku umieszczono go ostatecznie w ośrodku rządowym w Arłamowie.
W pierwszych dniach stanu wojennego internowano około 5 tys. osób. W sumie w czasie stanu wojennego liczba internowanych sięgnęła 10 tys., w więzieniach znalazła się znaczna część krajowych i regionalnych przywódców Solidarności, doradców, członków komisji zakładowych dużych fabryk, działaczy opozycji demokratycznej oraz intelektualistów związanych z Solidarnością. W celach propagandowych zatrzymano także kilkadziesiąt osób z poprzedniej ekipy sprawującej władzę, m.in. Edwarda Gierka, Piotra Jaroszewicza i Edwarda Babiucha.
Na podstawie dekretu o stanie wojennym zawieszono podstawowe prawa i wolności obywatelskie, wprowadzono tryb doraźny w sądach, zakazano strajków, demonstracji, milicja i wojsko mogły każdego legitymować i przeszukiwać. Wprowadzono godzinę milicyjną od godz. 22 do godz. 6 rano, a na wyjazdy poza miejsce zamieszkania potrzebna była przepustka. Korespondencja podlegała oficjalnej cenzurze, wyłączono telefony. Większość najważniejszych instytucji i zakładów pracy została zmilitaryzowana i była kierowana przez ponad 8 tys. komisarzy wojskowych.
Zakazano wydawania prasy, poza "Trybuną Ludu" i "Żołnierzem Wolności". Zawieszono działalność wszystkich organizacji społecznych i kulturalnych, a także zajęcia w szkołach i na wyższych uczelniach. Najważniejsze decyzje w okresie stanu wojennego podejmowała nieformalna grupa wojskowych oraz członków partii nazywana dyrektoriatem. W jej skład obok gen. Jaruzelskiego wchodzili: gen. Florian Siwicki (wiceminister obrony narodowej), gen. Czesław Kiszczak (minister spraw wewnętrznych), gen. MO Mirosław Milewski (sekretarz KC), Mieczysław F. Rakowski (wicepremier), Kazimierz Barcikowski (sekretarz KC) i Stefan Olszowski (sekretarz KC).
Nieliczni przywódcy Solidarności, którzy uniknęli zatrzymań, m.in. Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bogdan Borusewicz, Aleksander Hall, Tadeusz Jedynak, Bogdan Lis czy Eugeniusz Szumiejko, rozpoczęli tworzenie struktur podziemnych.
Brutalne pacyfikacje strajków
Dzień po ogłoszeniu stanu wojennego rozpoczęły się strajki okupacyjne w wielu dużych zakładach przemysłowych. Strajkowały huty, w tym największa w kraju "Katowice" oraz im. Lenina, większość kopalń, porty, stocznie w Trójmieście i Szczecinie, największe fabryki, takie jak: WSK w Świdniku, Dolmel i PaFaWag we Wrocławiu, "Ursus" czy Zakłady Przemysłu Odzieżowego im. Juliana Marchlewskiego w Łodzi. Strajkowano w sumie w 199 zakładach (w 50 utworzono komitety strajkowe), na około 7 tys. istniejących wtedy w Polsce przedsiębiorstw.
W 40 zakładach doszło do brutalnych pacyfikacji strajków, przy użyciu oddziałów ZOMO i wojska, wyposażonego w ciężki sprzęt. Szczególnie dramatyczny przebieg miały strajki w kopalniach na Górnym Śląsku, gdzie górnicy stawili czynny opór. 16 grudnia 1981 w Kopalni Węgla Kamiennego "Wujek" w trakcie kilkugodzinnych walk milicjanci użyli broni palnej. Zginęło 9 górników. 23 grudnia przy wsparciu czołgów i desantu ze śmigłowców udało się stłumić strajk w Hucie "Katowice". Najdłużej trwały strajki w kopalniach "Ziemowit" (do 24 grudnia) i "Piast" (do 28 grudnia), w których zdecydowano się prowadzić protest pod ziemią.
Przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego wystąpiły Stany Zjednoczone. 23 grudnia 1981 prezydent USA Ronald Reagan ogłosił sankcje ekonomiczne wobec PRL, a kilka dni później podał do wiadomości, iż obejmą one także Związek Sowiecki, który ponosił "poważną i bezpośrednią odpowiedzialność za represje w Polsce". W ciągu następnych tygodni do sankcji ekonomicznych przeciwko Polsce przyłączyły się inne kraje zachodnie.
Bezradność sądów
Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982. Odwołano go dopiero 22 lipca 1983. Dokładna liczba osób, które w wyniku wprowadzenia stanu wojennego poniosły śmierć, nie jest znana. Przedstawiane listy ofiar liczą od kilkudziesięciu do ponad stu nazwisk. Nieznana pozostaje również liczba osób, które straciły w tym okresie zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztwa czy też podczas demonstracji ulicznych.
Jego konsekwencje, także prawne, trwają. Prokuratorzy Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z Instytutu Pamięci Narodowej skierowali 81 aktów oskarżenia dotyczących czynów popełnionych w okresie stanu wojennego przeciwko 136 osobom.
Wielu z nich sądy jednak nie skazały, uznając, że część przestępstw jest przedawnionych, a niektórych sprawców objęła amnestia. Jeszcze inni – już nie żyją, a wielu przez lata skutecznie torpedowało próby wymierzenia im sprawiedliwości, choć by dostarczając zwolnienia lekarskie i nie stawiając się na rozprawy.
Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej nadal prowadzi postępowania sądowe. Najwięcej aktów oskarżenia – 28 - skierowali prokuratorzy gdańskiego IPN oraz wrocławskiego – 12 i szczecińskiego - 11. Skazanych zostało 36 osób.
Wśród skazanych (Wałbrzych) znaleźli się m.in. funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa Jerzy H., który znęcał się nad członkami Solidarności – bił ich, kopał, dusił, zakładając maskę przeciwgazową z zamkniętym dopływem powietrza, a nawet raził prądem.
Wyrok skazujący zapadł także w Koninie, gdzie czterech dawnych esbeków skazano m.in. za grożenie opozycjonistom pozbawieniem życia (z bronią palną), bicie, przykuwanie kajdankami do kaloryfera i "zmuszanie do stania bez odzieży w otwartym oknie przy kilkustopniowym mrozie".
PAP/asop/IPN