Detektory opracowywane przez naukowców z Politechniki Wrocławskiej mają zrewolucjonizować wykrywanie zakażeń, które do tej pory odbywało się tylko w laboratoriach, w wyniku hodowli drobnoustrojów.
- Przy tradycyjnej metodzie najpierw trzeba stworzyć mikroorganizmom warunki do rozwoju – tłumaczy Grażyna Chmielewska z warszawskiego sanepidu. Przygotowuje się odpowiednie podłoża, w określonej temperaturze inkubuje się próbki i dopiero po pewnym czasie można sprawdzić, czy na pożywkach urosły drobnoustroje, a więc czy zagraża nam np. jakaś groźna bakteria. Takie badania trwają od 24 godzin do nawet 5 dni.
Inżynierowie z Politechniki Wrocławskiej chcą, by opracowywane przez nich czujniki biologiczne dawały wyniki niemal natychmiast i by można je było zabrać ze sobą w dowolne miejsce. Nad tym nowoczesnym rozwiązaniem pracuje zespół pod kierunkiem prof. Teodora Gotszalka:
- W ramach naszego projektu zajmujemy się konstrukcjami różnych platform czujnikowych – mówi ekspert – które są później odpowiednio uczulane na konkretne bakterie przez współpracujących z nami biologów, mikrobiologów, immunologów oraz chemików.
Detektory sprawdzają się zwłaszcza w instalacjach wodociągowych, w ciekach wodnych i w studniach. Dzięki odpowiedniej modyfikacji będzie można je stosować także w innych środowiskach i do wykrywania różnych szczepów drobnoustrojów.
Następnym wyzwaniem będzie miniaturyzacja: - Taki czujnik – marzenie, nad jakim pracujemy, będzie wielkości telefonu komórkowego – mówi prof. Gotszalk. – Próbka byłaby pobierana np. z wody z cieku przez mikroukład, a później - analizowana.
Przygotowała Katarzyna Kobylecka.
(AK)
Aby wysłuchać całej relacji, wystarczy wybrać dźwięk "Detektor biologiczny" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.