Logo Polskiego Radia
Trójka
Gabriela Skonieczna 24.03.2014

Czy sankcje nakładane na Rosję mają sens?

- Po wprowadzeniu sankcji przeciw Rosji mogą ucierpieć także polscy producenci i eksporterzy. W sukurs rosyjskim służbom celnym przychodzą ogniska afrykańskiego pomoru świń, bardzo łatwo można teraz zablokować import produktów żywnościowych z Polski - mówi w audycji "Za, a nawet przeciw" Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Według Anny Marii Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w długiej perspektywie czasu można zakładać, że rosyjska gospodarka będzie odczuwać skutki wprowadzonych sankcji. - Zwłaszcza jeśli wyobrazimy sobie dwie rzeczy. Jedna to duże ograniczenie importu przez Zachód rosyjskiej ropy i gazu, druga to wycofanie inwestycji. Dlatego, że rosyjska gospodarka przeżywa duże trudności. W ubiegłym roku mówiło się, dość głośno, w Moskwie, że trzeba wprowadzić reformy strukturalne, przestawiać gospodarkę na inne tory, żeby nie była zagrożona zmianami cen ropy i gazu i nie była uzależniona tylko od nielicznych gałęzi przemysłu - dodaje.

Kryzys ukraiński. Serwis specjalny Polskiego Radia>>>

Jej zdaniem po wprowadzeniu sankcji ucierpią także nasi producenci i eksporterzy. - W sukurs rosyjskim służbom celnym przychodzą ogniska afrykańskiego pomoru świń. Bardzo łatwo można zablokować import produktów żywnościowych z Polski. Oczywiście to odbije się niekorzystnie na rosyjskim rynku, w Moskwie ceny mięsa są potwornie wysokie. Rosja ma zbyt mało własnej trzody chlewnej, żeby zaspokajać swoje potrzeby. Bolesne dla Zachodu może być wyłączenie dostaw gazu i ropy, ale trzeba pamiętać, że to miecz obosieczny, bo wtedy Rosja przestałaby zarabiać - mówi gość Kuby Strzyczkowskiego.
Anna Maria Dryner uważa, że paradoksalnie Władimir Putin może się przyczynić, nie tylko do reformy NATO, ale zmienić podejście Sojuszu z bardzo pokojowego na bardziej nastawione na kwestie wojskowe. - Zmieni się także podejście w Polsce. Jeszcze w 2013 roku padały pytania: po co nam w ogóle armia? Teraz pytania są zupełnie inne: jak armię wyszkolić, uzbroić i ukierunkować na przynajmniej tydzień obrony,  po tym czasie w sukurs powinni przyjść na nasi sojusznicy - twierdzi.
Były ambasador RP w Rosji Stanisław Ciosek mówi, że powinniśmy pisać nazwisko prezydenta Rosji małą literą, nie z powodu zemsty, tylko dlatego, że nie Putin jest głównym gospodarzem tematu. Są nimi  Rosjanie. - Oni popierają swojego prezydenta. Oni wyszli poobijani z rozpadu ZSRR. Zajęcie Krymu to miód na ich dusze. Mamy do czynienia z popierającą ten konflikt opinią publiczną. To nie jest kwestia tylko jednego polityka, choćby najważniejszego, z którym można prowadzić rokowania. On jest niewolnikiem własnego społeczeństwa - mówi w audycji "Za, a nawet przeciw".
Stanisław Ciosek dodaje, że przeciw aneksji Krymu trzeba głośno protestować. - Okazało się, że można dziś zakwestionować powojenny ład, można sobie oderwać kawałek drugiego państwa. Straciłem poczucie pewności, że żyję w stabilnym miejscu. Z tego powodu trzeba głośno krzyczeć, potępiać, nie zgadzać się z tego rodzaju polityką - twierdzi. Gość programu uważa, że trzeba, mimo wszystko, budować sensowne relacje z Rosją. - Dopóki nie znajdziemy sposobu na wyznaczenie miejsca Rosji na kontynencie i współpracy między Rosją, a Zachodem, nie zaznamy spokoju - mówi.

W dyskusji z udziałem słuchaczy wzięli także udział: Beata Płomecka (korespondentka Polskiego Radia w Brukseli), dr Katarzyna Pisarska (dyrektor Europejskiej Akademii Dyplomacji), dr Sergiusz Trzeciak (politolog, Collegium Civitas), Kazimierz Wójcicki (Studium Europy Wschodniej).

Komentarze do audycji można dodawać na naszym profilu na Facebooku Trójka - Program 3 Polskiego Radia

Audycji "Za, a nawet przeciw" można słuchać od poniedziałku do czwartku w samo południe. Zapraszamy!