Policjanci nadal szukają osób, które podczas marszu dopuściły się aktów chuligaństwa. - Analizujemy monitoring i zdjęcia, poszukując kolejnych, którzy łamali prawo. Była to grupa kilkudziesięciu, może kilkuset osób, która pod auspicjami marszu zjawiła się, niestety, na zadymę – mówił inspektor Sokołowski.
Jak relacjonował funkcjonariusz, chuligani wybiegali z tłumu, później się w niego chowając, co utrudniało działania policji. - Widać to na części udostępnionych już filmów. Trudno mi zgodzić się z organizatorami marszu którzy mówią, że to nie byli uczestnicy marszu – powiedział rzecznik.
Starcia uczestników Marszu Niepodległości i policji, w okolicy ulicy Skorupki w Warszawie. Marsz organizowany jest przez Stowarzyszenie "Marsz Niepodległości" we współpracy z Młodzieżą Wszechpolską i Obozem Narodowo-Radykalnym. (fot: PAP/ Paweł Supernak)
Organizatorzy marszu powołali wcześniej specjalną służbę porządkową, która miała m.in. reagować na zakładanie kominiarek i odpalanie ras. - Służby porządkowe organizatora starały się, ale nie poradziły sobie. Niestety ich działania nie były wystarczające To skutkowało m.in. delegalizacją marszu – tłumaczył gość Trójki.
Część uczestników marszu mówiła, że policja prowokowała manifestantów, a inni, że pozwoliła na zbyt wiele. – Zawsze dziwi mnie argument o prowokowaniu, bo policja będzie prowokowała tylko tego, kto ma coś na sumieniu. Dla mnie i dla każdego obywatela żyjącego zgodnie z prawem obecność policjanta to gwarancja spokoju – dodał Mariusz Sokołowski.