Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 05.05.2010

Szczątki TU-154 walają się pod Smoleńskiem

Polscy prokuratorzy zapewniali, że z miejsca katastrofy prezydenckiego TU-154 pod Smoleńskiem zebrano wszystkie pozostałości. Przekopano nawet teren. Okazuje się, że cały czas można tam odnaleźć przedmioty, należące do ofiar. Na ile więc wiarygodne są zapewnienia śledczych?
Posłuchaj
  • A-Waskiewicz drobiazgi 05
  • A-Waskiewicz 05
  • Albert Waskiewicz 05-05-10
Czytaj także

- Na miejscu cały czas walają się różne przedmioty. Ktoś nawet znalazł paszport jednej z ofiar - mówi w "Magazynie z kraju i ze świata" Albert Waśkiewicz, przedsiębiorca, który 2 maja był na miejscu katastrofy. Pojechał tam z pobudek patriotycznych.

Gość Jedynki opowiada, że miejsce to nie jest ogrodzone. - Zastałem tam grupę Rosjan, którzy zbierali do worków szczątki samolotu - opowiadał. Na miejscu katastrofy snuje się dym z palonych osłon kabli elektrycznych. Albert Waśkiewicz podejrzewa, że są to kable z rozbitego samolotu.

Albert Waśkiewicz jest zbulwersowany. - Dobrze, żeby ten teren został ogrodzony i jeszcze raz przekopany - mówi. Do Polski przywiózł fotografie należące do ofiar. Tłumaczy, że zabrał przedmioty z miejsca katastrofy , żeby mu uwierzono w Polsce, iz mówi prawdę.

Widział, jak ktoś znalazł polski paszport, należący do jednej z ofiar. - Znalazca zapewniał, że odda go rodzinie, ale nie wiem, czy to zrobił - mówi rozmówca Jedynki.

Teren, na którym doszło do katastrofy TU-154 jest podmokły. Przedsiębiorca podejrzewa, że w chwili wypadku był zalany wodą. - Teraz woda opadła i odsłoniła niezebrane szczątki - mówi.

Albert Waśkiewicz po powrocie do Polski zawiadomił odpowiednie urzędy o tym, że nie zebrano wszystkich przedmiotów po katastrofie. Przyznaje, że urzędy odpowiedziały szybko. Ale czy teren jest obecnie ogrodzony, tego jeszcze nie wiadomo.

*

  • Grzegorz Ślubowski: W naszym studiu gość: pan Albert Waśkiewicz, przedsiębiorca. Dzień dobry.

    Albert Waśkiewicz: Dzień dobry, witam państwa.

    G.S.: Pan był 2 maja na miejscu tragedii. Dzisiaj pan opowiadał w telewizyjnej Dwójce, że ten teren nie wyglądał tak jak powinien, że wbrew temu, co twierdzą na przykład polskie media, można tam wejść, każdy właściwie może tam swobodnie się poruszać.

    A.W.: Tak, ten teren jest generalnie dostępny dla wszystkich, którzy chcieliby się tam dostać. Teren lotniska jest ogrodzony z jednej strony płotem betonowym i bramą, natomiast wzdłuż tego ogrodzenia biegnie droga, którą zbudowali Rosjanie w celu usunięcia tych większych szczątków samolotu. I po tej drodze można dojść aż do samego miejsca tragedii i po prostu tam zastałem grupę kilkunastu Rosjan, którzy zbierali szczątki samolotu do toreb, do worków i zabierali to. W sumie nie wiem, dlaczego.

    G.S.: Pan również przywiózł znalezione tam właśnie fragmenty samolotu, fragment mankietu koszuli. Te rzeczy do kogoś należały.

    A.W.: Tak. Miałem ogromny dylemat, co z tym zrobić, ponieważ wtedy, kiedy dochodzi się do takiego miejsca takiej katastrofy, takiej tragedii narodu polskiego i widzi się Rosjan, którzy zbierają te rzeczy tak jak na wysypisku, nie wiem, zbiera się złom, to się staje przed takim dylematem: co w tej chwili należy zrobić, co powinien normalny człowiek, normalny Polak, szary obywatel zrobić wtedy, kiedy widzi, że ktoś zbiera takie rzeczy, które dla nas są świętością, relikwiami. Pomyślałem, że kilka z tych rzeczy, które uda się po prostu wziąć stamtąd, będzie takim rzeczywistym dowodem na to, że te rzeczy się tam jeszcze znajdują. W przeciwnym wypadku bałem się, że na słowo moje będzie trudno uwierzyć. I stąd te kilka przedmiotów, które podniosłem i przywiozłem tutaj, żeby pokazać, że to faktycznie ma miejsce i że dobrze by było, gdyby ten teren był ogrodzony i jeszcze raz sprawdzony, żeby nazwijmy to drobiazgi, żeby również były wyzbierane przez nas, przez służby polskie, a nie przez Rosjan, którzy być może zbierają to na złom.

    G.S.: No ale z tego, co pan mówi, to też nie są to drobiazgi, prawda? Bo pan przywiózł między innymi też zdjęcia stewardes, przed wejściem do studia opowiadał mi pan, że ktoś przy panu znalazł paszport.

    A.W.: Tak, to miało miejsce. Mam nadzieję, że ta osoba, ona była z Warszawy, że ten paszport faktycznie odda, tak jak obiecała, rodzinie tej osoby, która zginęła. Naprawdę są to rzeczy, które nie są duże, jeżeli chodzi o wielkość, natomiast dla nas, dla Polaków, mają na pewno znaczenie wręcz nie do ocenienia. I dlatego moja wizyta również tutaj.

    G.S.: A rozmawiał pan tam z okolicznymi mieszkańcami, dlaczego ten teren nie jest zabezpieczony? Od kiedy tak naprawdę każdy tam może wejść?

    A.W.: Tak, rozmawiałem. Okazuje się, że ten teren był ogrodzony taśmą, taką taśmą zwykłą, którą otacza się z reguły roboty drogowe i inne, za pomocą wbitych patyków był ten teren odgrodzony, natomiast ten teren był zalany przez wodę przez długi czas i wydaje mi się, że w związku z tym on był niestrzeżony, dlatego że tam było wody po kolana czy nawet więcej, i pewno dlatego tego nikt nie pilnował. Natomiast w tej chwili, w ciągu kilku ostatnich dni ta woda zeszła i wśród tych kałuż, które jeszcze tam są, pokazały się jeszcze te pozostałości.

    G.S.: To jest też pytanie o śledztwo, bo zaczęliśmy nasz magazyn od właśnie tego, jak przebiega śledztwo prowadzone w Moskwie. I tutaj pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście w takiej sytuacji wszystkie te materiały potrzebne dla śledztwa zostały stamtąd zabrane, jeżeli można znaleźć fragmenty samolotu, jeżeli można znaleźć elementy, które były w posiadaniu załogi.

    A.W.: Tak. Ja mogę tyle powiedzieć, że tuż po powrocie zawiadomiliśmy i polską ambasadę w Rosji, zawiadomiliśmy Kancelarię Prezydenta, zawiadomiliśmy rzecznika prasowego rządu, zawiadomiliśmy Ministerstwo Sprawiedliwości. I tutaj muszę powiedzieć, że wszystkie te ciała nam bardzo szybko odpowiedziały. Podałem swój telefon, więc wszyscy dzwonili do mnie łącznie z panem ministrem sprawiedliwości, który również powiedział, że osobiście się zajmie tym tematem i że już dzisiaj te kroki zostaną podjęte. Moja znajoma, która jest w Rosji, której nazwisko i telefon też podałem, miała już kontakt z rosyjskimi służbami, które dokładnie wypytywały o całe to zdarzenie, była przesłuchana dzisiaj, tak że myślę, że te kroki natychmiast zostały podjęte i mam nadzieję, że już w tej chwili ten teren jest ogrodzony.

    G.S.: Ale był pan też świadkiem tego, jak na przykład okoliczni mieszkańcy topili przewody, tak? Gdzieś tam znalezione zbierali czy złomowali fragmenty...

    A.W.: Tak. Tu już pomiędzy miejscem katastrofy a płytą lotniska są ogniska... znaczy były ogniska, gdzie wypalano przewody, pewno w celach złomowych, żeby pozyskać złom i żeby można było to sprzedać.

    G.S.: My na pewno będziemy śledzić tę sytuację, będziemy obserwować i informować państwa, czy teren katastrofy pod Smoleńskiem rzeczywiście został ogrodzony. Pan Albert Waśkiewicz był moim gościem. Dziękuję bardzo.

    A.W.: Dziękuję bardzo.

    *

    >>> Posłuchaj relacji Włodzimierza Paca o ustaleniach śledztwa (1,34 MB)