Krzysztof Grzesiowski: Powiedział ojciec o Księdzu Profesorze, że był osobą taką arcysympatyczną, arcymiłą?
Ks. Krzysztof Ołdakowski: Tak, bardzo ciepłą.
K.G.: Bardzo ciepłą, o właśnie, tego słowa mi zabrakło.
Ks. K.O.: Wspaniały człowiek. Pamiętam, że rozmawiałem z nim na antenie radiowej w Wielki Czwartek, kiedy prowadziłem audycję, z wielkim takim przejęciem i szczęściem opowiadał o Wieczerniku w Jerozolimie, gdzie oprowadzał pielgrzymów, i rzeczywiście wprost powiedział: „Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę państwu o tym opowiedzieć”. Ujmujący człowiek.
K.G.: Ojciec jako mający doświadczenie dziennikarskie, radiowe, w końcu przez lata ojciec był szefem Redakcji Katolickiej Polskiego Radia, znał dużą grupę osób, które poniosły śmierć pod Smoleńskiem.
Ks. K.O.: Tak, znałem rzeczywiście kilkanaście osób spośród ofiar tej katastrofy. Ja myślę, że to jest przekrój całego narodu. Ja wczoraj użyłem takiego sformułowania „naród w pigułce”, jeśli tak można powiedzieć, bo prezydent, parlamentarzyści, generalicja, duchowni, biskupi, zwykli księża, żołnierze, ci, którzy pielęgnowali pamięć o Katyniu, najbardziej zasłużone osoby na tym odcinku niewątpliwie, żołnierze, można powiedzieć reszta społeczeństwa. Tak że to jest bardzo symboliczne. Symboliczne są też osoby, bo jest i prezydent Ryszard Kaczorowski, człowiek, który jest łącznikiem pomiędzy tą Polską, za którą zginęli właśnie polscy oficerowie w Katyniu 70 lat temu, a naszymi współczesnymi czasami. Proszę zauważyć – Anna Walentynowicz, dzielna bohaterka polskiego Sierpnia. Czy Stefan Melak, człowiek, który wykonał jako pierwszy pomnik katyński, żeby upamiętnić te ofiary sprzed 70 lat, w 1982 roku na wojskowych Powązkach postawił ten pomnik, był przewożony śmierciarką, w ukryciu, i w ciągu jednej nocy Służba Bezpieczeństwa ten pomnik zlikwidowała w tamtym miejscu. Czy Janusz Zakrzeński. Panowie wiecie, z kim go kojarzymy.
Wiesław Molak: No tak, z Marszałkiem..
Ks. K.O.: Z ojcem naszej niepodległości. Tak że to jest naprawdę jakiś taki splot wyjątkowych bardzo osób, sytuacji.
W.M.: Ktoś nawet napisał dziś taki sms do nas: „Bezimienna katyńska armia ma swoich prezydentów teraz, ma swój parlament, ma swoich generałów, ma swoje wojsko, ma swoich kapłanów”. Ale przychodzą do nas również takie esemsy: „Dlaczego Bóg w swoim miłosierdziu wymaga od nas tak wielkiej ofiary? Przepraszam. Jestem chrześcijaninem, ale zrozumieć nie potrafię”.
Ks. K.O.: Tak, to jest pytanie, które często pada. Mamy do czynienia z tragiczną tajemnicą, której po ludzku zrozumieć się nie da. Mówię w naszym takim horyzoncie poznania. Jak napisał jeden z publicystów: „Tym, którzy zginęli w płomieniach, Pan Bóg, wierzymy w to, okazuje szczególną serdeczność i przytula ich do siebie, wytłumaczając im to, co jest niewytłumaczalne”. To myślę, że dotyczy tych osób, które zginęły. My oczywiście zmagamy się z tymi pytaniami, gdzie jest Bóg w takich sytuacjach. Mnie się wydaje, że jest w środku po prostu, że był w tym samolocie.
W.M.: Są i takie esemesy: „»A przecież nie cały umieram. To, co we mnie niezniszczalne, trwa«. Wymowne słowa Jana Pawła II, bo przecież ludzie żyją tak długo, dopóki żyją w naszych sercach”.
Ks. K.O.: Tak, to słowa z Tryptyka Rzymskiego. Oczywiście pamięć jest ważna, ale też to nie jest pełna odpowiedź na to pytanie egzystencjalne, co z nami będzie, bo mało nas zadowala to, że przetrwamy gdzieś w książkach, w ludzkiej pamięci, we wspomnieniach. Interesuje nas to, żebyśmy żyli, żeby to nie był nasz koniec. I myślę, że to jest kluczowa sprawa. Mam nadzieję oczywiście i głęboko wierzę, że śmierć nie jest końcem, bo wtedy życie byłoby bez sensu.
K.G.: Ojcze Krzysztofie, dziękujemy za te refleksje.
Ks. K.O.: Dziękuję bardzo.
K.G.: Ojciec Krzysztof Ołdakowski, gość Programu 1 Polskiego Radia.
(J.M.)