Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 16.04.2010

Od soboty duża część polityki się wyzerowała

- Trzeba budować polską politykę na nowo - mówi w "Sygnałach Dnia" poseł Jarosław Sellin.

Oceniajmy poglądy, polemizujmy z nimi, ale nie atakujmy się personalnie - apeluje Sellin. Przyznaje, że demokracja musi być sporem, ale nie musi się przeradzać w ataki ad personam. I ma nadzieją, że po śmierci 96 osób w katastrofie pod Smoleńskiem ten element w polskiej polityce się zmieni. - Będziemy się różnić, ale nie będziemy niszczyć przeciwnika - mówi poseł. Jego zdaniem, w ostatnich latach kariery polityczne robili tzw. fighterzy, a nie politycy szermujący merytorycznymi argumentami.

Jarosław Sellin przyznaje, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski jest w trudnej roli. - Nagle pełni funkcję, o którą dopiero zamierzał się ubiegać - zwraca uwagę poseł. Jego zdaniem, marszałek dobrze pełni tę rolę.

- Trudno sobie w tej chwili wyobrazić, jak będzie wyglądała kampania wyborcza - zastanawia się. Ale ma nadzieję, że pojawi się ten nowy element w polskiej politycy. - Oceniajmy poglądy, ale nie atakujmy się wzajemnie - wzywa poseł Jarosław Sellin.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Poseł Jarosław Sellin, gość Programu 1. Dzień dobry, panie pośle, witamy.

    Jarosław Sellin: Dzień dobry.

    K.G.: „Polityka wróci, ale być może w sporach politycznych będzie się krytykować poglądy, a nie osoby adwersarzy” – to pana słowa sprzed kilku dni. Najsłabsza część tej konstrukcji, tej tezy to to „być może”.

    J.S.: Tak, bo wszyscy, jak sądzę, zastanawiamy się nad sensem śmierci tych 96 osób, elity polskiej polityki między innymi. I doszukujemy się rozpaczliwie sensu tej ofiary. Doszukujemy się w tym, że być może to jest początek pojednania polsko–rosyjskiego, ale też pojawiają się takie nadzieje, że może zmieni się styl polskiej polityki, który był zepsuty, a można nawet powiedzieć paskudny w ostatnich latach. Mówię o tym, że demokracja oczywiście musi być sporem, musi być sporem, musi być konfrontacją poglądów, idei, pomysłów, programów, ale ten spór nie musi się przeradzać w ataki ad personam, nie musi się przeradzać w odbieraniu drugiej stronie szacunku i prawa do tego szacunku. W gruncie rzeczy my w ostatnich latach mieliśmy do czynienia właśnie z czymś takim, że poszczególne środowiska czy osoby walczyły o szacunek, bo druga strona odmawiała im tego szacunku.

    I to powinno się wreszcie skończyć. Jeżeli uważamy, że ktoś błądzi, ma błędny pogląd na jakąś sprawę, ma błędny pomysł na jakąś sprawę polityczną, publiczną, to mówmy o tych błędach, co uważamy, że może być lepiej, ale nie atakujmy błądzącego. Błądzący zasługuje na szacunek. I ja mam nadzieję właśnie, że taki będzie owoc tej ofiary, że w polskiej polityce to się zmieni. Będziemy dalej się spierać, będziemy dalej konfrontować swoje poglądy, ale będziemy się szanować w sensie personalnym.

    K.G.: Maciej Płażyński.

    J.S.: Maciej Płażyński właśnie był taką osobą, która zaświadczała swoim życiem politycznym o takiej postawie. Trudno sobie przypomnieć jakąkolwiek sytuację, w której on bardzo brzydko kogoś personalnie zaatakował. To był człowiek, który cieszył się szacunkiem we wszystkich środowiskach politycznych. Trochę w związku z tym był samotnikiem rzeczywiście, przez to wszystko był samotnikiem.

    K.G.: No właśnie, może to była konsekwencja tego faktu, że był właśnie taki, a nie inny.

    J.S.: Być może, być może, bo się okazywało w ostatnich latach, że kariery robią tak zwani fighterzy, prawda? Ludzie skłonni do bijatyki, a Maciej Płażyński z pewnością taką osobą nie był. No, bardzo mi go brakuje, ja jeszcze w przeddzień z nim rozmawiałem, w przeddzień jego śmierci, wydaje mi się, że mam w ręku ostatni dokument, który podpisał, bo go poprosiłem o rekomendację dla takiej szkoły w Gdańsku, dla takiej klasy kresowej, on się Kresami zajmował jako prezes Wspólnoty Polskiej i dał mi taką rekomendację. Wiozłem ją do Gdańska rano samolotem w sobotę, lądowałem o 8.55, Maciek lądował o 8.56 w Smoleńsku. Przywiozłem tę rekomendację z powrotem, bo musiałem szybko wskoczyć w pociąg powrotny, ale oczywiście ona dotrze do adresata, do nauczyciela historii, który chce taką klasę kresową pierwszą w Polsce, w Gdańsku utworzyć. I to będzie dokument, no, można powiedzieć relikwia po Maćku Płażyńskim.

    K.G.: Wraca pan czasami pamięcią do wtorku, do tego wspólnego zgromadzenia posłów i senatorów, do takiej chwili, której w sejmie nie było i oby nigdy już więcej nie trzeba było brać udziału w takim spotkaniu?

    J.S.: Wszyscy to mocno przeżyliśmy. Akurat najbliżej mnie leżały kwiaty i portret właśnie Maćka Płażyńskiego. To jest trzy fotele obok. Ale muszę powiedzieć, że szczególnie mocno przeżyłem ten obrazek pustki wokół Jarosława Kaczyńskiego, dwa miejsca z prawem strony, jedno miejsce z tyłu, jedno miejsce z lewej strony, same kwiaty i portrety, najbliżsi współpracownicy. Można powiedzieć oczywiście każda ofiara jest bolesna, ale to środowisko polityczne ucierpiało najbardziej, to bez wątpienia tak jest.

    K.G.: Jak pan sądzi, jak w tej chwili czuje się Bronisław Komorowski jako marszałek sejmu, jako pełniący obowiązki głowy państwa, jako kandydat na prezydenta? Musi podejmować pewne decyzje, które... no, przecież wiemy doskonale, to już trwa od kilku dni, nie muszą się podobać czy wręcz są krytykowane, a on to robić musi, no bo choćby, nie wiem, terminy wyborów wcześniejsze, prezydenckich, no to tutaj wiele się nie wymyśli, prawda? Też zresztą powiedział, że ten zapis w Konstytucji jest bardzo dobry, tylko nie uwzględnia jednej rzeczy – żałoby narodowej na przykład, okresu żałoby narodowej.

    J.S.: Myślę i to tak jest, że marszałek sejmu znalazł się w niesłychanie trudnej sytuacji, również dla siebie. Po pierwsze nikt się tego nie spodziewał, nikt nie był przygotowany do takiego scenariusza, po drugie on już jest wyłonionym kandydatem na prezydenta, jest to pewna też niezręczność, nagle pełni już obowiązki głowy państwa, a miał o to dopiero zabiegać, prawda? W związku z tym takie być może spięcie marszałka Komorowskiego wewnętrzne, które się czuje, niektórzy oceniają, że jest w tym mało ciepła, jest jakiś chłód w jego wystąpieniach, ale ja to tłumaczę między innymi tym, że być może to wynika z jakiegoś spięcia. Mi się podobał ten fragment jego wystąpienia w czasie żałobnego spotkania posłów i senatorów, w którym on mówił, że trzeba robić rachunek sumienia teraz, że ci wszyscy, którzy powiedzieli za dużo (wracam do początku naszej rozmowy) w ostatnich latach to powinni to przemyśleć, szkoda, że... pewnie też będziemy dochodzić do wniosku, że pewnych rzeczy się nie powiedziało, a warto byłoby zdążyć powiedzieć. I to ciekawe, że on to akurat powiedział, bo pewne rzeczy się też pamięta z jego wypowiedzi.

    K.G.: Jakie będzie to jutro, które zacznie się od poniedziałku?

    J.S.: No, od poniedziałku cykl indywidualnych pogrzebów. Ja dramatycznie sobie przeglądam te wszystkie informacje i zapisuję sobie w kalendarzu co najmniej dwa pogrzeby dziennie, a czasami są takie sytuacje, że muszę wybierać – albo Warszawa, albo Gdańsk, albo Warszawa, albo Kraków. I to też będą takie dramatyczne wciąż dni, bo pogrzeb pierwszy zaczyna się dzisiaj, dzisiaj już jest pogrzeb Stanisława Komorowskiego, wiceministra obrony. W niedzielę chowamy parę prezydencką, a od poniedziałku indywidualne pogrzeby, które będą trwały, bo przecież jeszcze nie wszystkie ciała dotarły do Polski, jeszcze nie wszystkie ciała nawet zostały zidentyfikowane. Więc myślę, że ta żałoba formalna się skończy w niedzielę, ale w sercach i przeżyciach będzie trwała dłużej.

    Ale też niewątpliwie wiem, do czego pan zmierza. Niewątpliwie wróci polityka od poniedziałku, to bez wątpienia, bo trzeba podejmować decyzje, prawda? Nikt od nich nie ucieknie, trzeba decydować, decyzje polityczne podejmować w związku z kalendarzem, który jest nieuchronny i wynika z zapisów Konstytucji. Dwa środowiska muszą wymyśleć nowych kandydatów na prezydenta, inni też muszą takie decyzje podejmować. No i te wszystkie mechanizmy, które z tym są związane, trzeba uruchomić zbieranie podpisów i kampania wyborcza. Pytanie: jak ona będzie wyglądała? Trudno ją sobie naprawdę dzisiaj wyobrazić. Pewne rzeczy, które wydawały się pewne, że w tej kampanii będą wątkami wiodącymi, są po prostu unieważnione. Nie wiem, jak ona będzie wyglądała, jakie będą główne motywy tej kampanii poszczególnych środowisk politycznych.

    Wiesław Molak: A będziemy bardziej wyczuleni na to błądzenie, polityczne błądzenie, o którym pan na początku wspomniał?

    J.S.: Nie, oczywiście ja nie jestem naiwny, ja sobie zdaję sprawę, że w tej kampanii się pojawią wątki polemiczne, bo każdy będzie przedstawiał jakąś swoją wersję prezydentury, jakiś program, który za tą prezydenturą idzie. I one się będą różnić. I spierajmy się o to, oczywiście, tylko że mam nadzieję, że pojawi się ten nowy element w polskiej polityce – spieramy się, ale się szanujemy i nie atakujemy się personalnie, nie obśmiewamy się z siebie, nie robimy jakichś prześmiewczych wystąpień w stosunku do siebie, nie oceniajmy, nie wiem, swojego wyglądu, swojego sposobu bycia. Przecież to wszystko jest wstydliwe, że takie rzeczy się w ogóle działy. Oceniajmy poglądy, oceniajmy programy i polemizujmy z nimi, ale nie atakujmy się personalnie.

    W.M.: A ile będzie odwołań do tej tragedii?

    J.S.: No, to jest nieuchronne, to będzie w tyle głowy oczywiście. To jest jakieś tam męczeństwo można powiedzieć, jakiś może nawet dla niektórych środowisk politycznych nowy akt założycielski, to też może być tak traktowane, prawda? Znaczy w pewnym sensie w polityce polskiej od soboty duża część tej polityki polskiej się zresetowała, wyzerowała, trzeba ją budować na nowo. Ja mam nadzieję, że ona będzie budowana tak, że będzie po prostu lepsza, jakościowo lepsza.

    K.G.: Dziękujemy bardzo, panie pośle, za wizytę, dziękujemy za rozmowę.

    J.S.: Dziękuję.

    K.G.: Gość Programu 1 Polskiego Radia poseł Jarosław Sellin.

    (J.M.)