Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 16.04.2010

Polityka to spór, konflikt, konkurencja

Były premier nie wierzy, że po zakończeniu żałoby zmieni się sposób prowadzenia polskiej polityki.

Polityka to spór, konflikt, konkurencja. Nie mozna uprawiać polityki bez polityki. Nie ma co się oszukiwać.

- Pamiętam jak po śmierci papieża Jana Pawła II politycy deklarowali zmianę w swych zachowaniach - przypomina były premier. - Ale nic się nie zmieniło - konkluduje.

Leszek Miller uważa, że tak jak śmierć prezydenta i towarzyszących mu osób Polaków połączyła, to decyzja o pochówku Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu Polaków podzieliła. Zdaniem polityka lewicy, kardynał Dziwisz popełnił błąd, bo bez jego pozwolenia pogrzeb na Wawelu byłby niemożliwy.

Były premier dobrze ocenia postawę marszałka Bronisława Komorowskiego w roli pełniącego obowiązki prezydenta. - To pokazuje, że konstytucja jest przygotowana na nadzwyczajne sytuacje - ocenia Leszek Miller.

Jeśli my - żyjący jesteśmy coś winni zmarłym, to zapewnienie, żeby po raz kolejny nie doszło do takiej katastrofy. Bo pod Mirosławcem doszło do niemal takiej samej katastrofy, jak teraz pod Smoleńskiem. - Dlaczego nie wyciągnięto wniosków z tamtej katastrofy - pyta były premier. Jednocześnie nie widzi potrzeby powoływania specjalnej komisji. Jego zdaniem, działania polskich i rosyjskich prokuratorów są wystarczające.

- Żyjemy w okresie, w którym rzeczy nieprawdopodobne stają się prawdopodobne - mówi Leszek Miller pytany, czy wyobraża sobie odwołanie uroczystości pogrzebowych ze względu na warunki pogodowe. Nad większa częścią Europy przesuwa sie chmura pyłu po wybuchu wulkanu na Islandii.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Były Premier Rządu Rzeczpospolitej Leszek Miller. Dzień dobry, witamy w Programie 1 Polskiego Radia.

    Leszek Miller: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    K.G.: Jakby tego wszystkiego było mało, panie premierze, to jeszcze może pojawić się informacja o przesunięciu uroczystości pogrzebowych w Krakowie.

    L.M.: No właśnie, słyszałem to przed chwilą. Wydaje się to nieprawdopodobne, no ale cóż, ostatnio żyjemy w takim okresie, gdzie rzeczy nieprawdopodobne stają się rzeczywiste.

    K.G.: Miał pan okazję już pożegnać swoich kolegów?

    L.M.: Tylko symbolicznie na spotkaniu całego klubu Lewicy, gdzie zobaczyliśmy się też z krewnymi naszych koleżanek i kolegów. No, to było bardzo przejmujące.

    K.G.: Panie premierze, komu wierzyć, a komu nie, kiedy słucha się polityków mówiących o tym, jak to teraz będzie inaczej, łagodniej, uprzejmiej, z szacunkiem, bez agresji?

    L.M.: Ja nie sądzę, żeby było inaczej. Łzy obeschną i zacznie się dobrze nam znana polityka. Na marginesie: też nie ma co udawać, że można politykę uprawiać bez polityki, a polityka to spór, konflikt, konkurencja. Ja pamiętam, jak po śmierci Papieża mówiono, że Polacy się głęboko odmienią, że zwłaszcza politycy będą się inaczej zachowywać. No, rzeczywiście można było takie symptomy zauważyć, ale to trwało bardzo krótko. Teraz też tak będzie.

    K.G.: Kiedy rozmawialiśmy godzinę temu z posłem Jarosławem Sellinem, nieco miejsca pan poseł poświęcił osobie Bronisława Komorowskiego, który rzeczywiście jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia, mówiąc najogólniej. Radzi sobie?

    L.M.: No, radzi sobie, zresztą wygląda na to, że polska Konstytucja bardzo dobrze przewidziała tego rodzaju zdarzenia. Wszystkie instytucje państwa działają tak jak trzeba. Na początku były takie tezy, słowa, że państwo polskie jest w kryzysie, że coś nam zagraża. Okazuje się, że nie, że polska demokracja radzi sobie znakomicie z takimi trudnymi sytuacjami.

    K.G.: Potrzebna była dyskusja, potrzebny był spór, potrzebne były te protesty w sprawie miejsca pochówku pary prezydenckiej?

    L.M.: Oczywiście, że nie, ale spór jest wynikiem decyzji. Tak jak ta śmierć połączyła Polaków, to taka decyzja o pochówku na Wawelu Polaków głęboko podzieliła. I nie ulega wątpliwości, że będziemy prowadzić tę dyskusję jeszcze wiele lat. Ja sądzę, że kardynał Dziwisz zachował się w tej sprawie co najmniej pochopnie.

    K.G.: „To nie ja przedstawiłem propozycję pochówku na Wawelu i nie znalazłem powodów, by ją odrzucić” – mówi metropolita krakowski dla jednej z włoskich gazet z dzisiejszego dnia.

    L.M.: No tak, bez zgody metropolity do tego by nie doszło. Ja osobiście żałuję, że w ten sposób majestat śmierci, majestat tej tragedii został sprowadzony do przepychanek i do targu.

    K.G.: Panie premierze, powtarzamy to pytanie, ale udzielić odpowiedzi, no, trzeba jakiejś, chociaż tak na dobrą sprawę chyba nie wszyscy wiemy, co będzie po okresie żałoby, co będzie po tym, jak zostanie pochowana ostatnia ofiara tego wypadku.

    L.M.: Po tym okresie będą dwie rzeczy: po pierwsze rozpocznie się kampania prezydencka, ona będzie krótka, dynamiczna, może mniej gwałtowna i mniej agresywna, ale będzie, a po wtóre – powinno przyspieszyć solidnie prowadzone śledztwo w sprawie przyczyn tej tragedii. Bo to nieprawda, że to było nieuchronne, że Katyń domagał się kolejnej polskiej krwi, że Katyń to jakieś miejsce przeklęte, że to się musiało zdarzyć. Nie, to się nie musiało zdarzyć. Ci ludzie powinni żyć, powinni cieszyć się życiem i to nie Rosja, nie jakaś siła nadprzyrodzona, tylko ludzie ludziom zgotowali ten los. I w związku z tym my musimy, my, Polacy, zwłaszcza przyjaciele ofiar muszą usłyszeć odpowiedź na pytanie: jacy to ludzie zgotowali tragiczny los innym ludziom? I niezależnie jakby ta prawda była gorzka, trudna, a może nawet okrutna, ta odpowiedź musi być udzielona.

    K.G.: Czyli nic nie może być ukryte, nawet jeśli nie chcielibyśmy o tym wiedzieć, tak?

    L.M.: Nawet jeśli, dlatego że wreszcie ludzie w samolotach muszą przestać ginąć. Dwa lata temu pod Mierosławcem zginęło dwudziestu znakomicie przygotowanych oficerów, zginęło w bardzo podobnych, można powiedzieć analogicznych warunkach. Teraz zginęło prawie sto. Ile jeszcze ludzi musi zginąć, żeby takie przypadki się nie zdarzały? I jeśli my, żyjący, jesteśmy winni coś tym umarłym, a jesteśmy, to takie właśnie zapewnienie, że oni byli ostatnimi ofiarami, że już nigdy na pokładzie specjalnych samolotów czy samolotów, które wykonują trudne misje, nie dojdzie do takiej tragedii. To jest nasza powinność i to jest nasz obowiązek.

    K.G.: Pojawiła się nawet taka koncepcja, aby powołać tzw. niezależną komisję śledczą, to propozycja jednego z posłów na sejm, co jakby podważa wiarygodność tych ludzi, którzy pracują tam, na miejscu, Rosjan, Polaków.

    L.M.: Ja nie sądzę, żeby była taka potrzeba. Po pierwsze mamy ekspertów rosyjskich, którzy zrobią na pewno wszystko, aby rzecz dokładnie wyjaśnić, mamy polskich prokuratorów i polskich ekspertów. To wystarcza. No, mijają kolejne dni, niewiele jeszcze wiemy o zawartości czarnych skrzynek, a według mnie to jest kwestia kluczowa, bo niewątpliwie tam są dowody odpowiadające na pytanie: jak to się stało? Dlaczego piloci lądowali, chociaż nie powinni lądować? Dlaczego nie przyjęli propozycji lądowania na lotniskach zapasowych? Dlaczego na przykład nie wrócili do Warszawy w tej sytuacji? Dlaczego nie przeczekali właśnie na zapasowym lotnisku? Myślę, że wszystkie te pytania, które domagają się precyzyjnych odpowiedzi, na te pytania znajdziemy tam właśnie odpowiedź.

    K.G.: Jest pan, panie premierze, przed Torwarem, przed odwiedzeniem Torwaru.

    L.M.: Tak, jestem przed uroczystościami jutro, pojutrze, w poniedziałek będziemy chować pierwszą naszą koleżankę, mówię o pani Szymanek–Deresz. We wtorek będziemy chować naszego kolegę Jerzego Szmajdzińskiego. Nie wiemy jeszcze, kiedy będzie pogrzeb trzeciej naszej koleżanki. Ja byłem bardzo mocno związany zwłaszcza z Jerzym Szmajdzińskim i pamiętam, jak po mojej katastrofie w grudniu 2003 roku, kiedy otarłem się o śmierć, pamiętam, jak Jerzy Szmajdziński pytał mnie, co się wtedy czuje, jak to wygląda, czy jest szansa na jakieś myślenie, na jakąś refleksję. No a kilka lat potem sam znalazł się w tej sytuacji.

    K.G.: Były premier Leszek Miller, nasz gość. Dziękujemy, panie premierze, za wizytę.

    L.M.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)