Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 23.04.2010

PiS podzielone, kto ma zostać jego kandydatem

Nie wszyscy w PiS są za tym, żeby Jarosław Kaczyński kandydował w wyborach prezydenckich.

Kandydaci zgłaszani do wyborów prezydenckich są kandydatami politycznymi. - To nie są kandydaci z grupy autorytetów, ludzie z dobrą karta w przeszłości, więc z PiS też powinien być kandydat polityczny. Ale w PiS opinie są podzielone, czy Jarosław Kaczyński ma startować w wyborach prezydenckich czy nie. - My przyjmiemy każdą decyzję - mówi w "Sygnałach Dnia" Paweł Poncyliusz, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Poncyliusz podkreśla, że dziś w PiS panuje sytuacja nadzwyczajna. - I te nie dlatego, że zginął prezydent z małżonką, ale zginęło pół kierownictwa partii - tłumaczy Poncyliusz. I przewiduje, że po wyborach trzeba będzie w partii pewne sprawy ułożyć.

Pawel Poncyliusz wyjaśnia, że posiedzenie Rady Politycznej PiS zostało odłożone, gdyż nie zostali jeszcze pochowani wszyscy posłowie PiS, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem. - Ale zbierzemy się w poniedziałek i - mam nadzieję - wszystko będzie dobrze - mówi.

Poseł zauważa, że kampania wyborcza to okazja do dyskusji o Polsce, o wyzwaniach stojących przed naszym krajem, o stosunku do Unii Europejskiej i NATO. - Mam nadzieję, że będzie to dyskurs o problemach i sposobach i rozwiązania, a nie dyskurs pod tytułem kto komu mocniej przyłoży - wyraża nadzieję Poncyliusz. Liczy, że wspomnienie o katastrofie będzie hamulcem przed zbyt agresywną kampania. - Oczywiście spory będą, ale rzecz w tym, jak daleko zapędzimy się w tych sporach - dodaje.

Dla Pawła Poncyliusza wybór przez SLD Grzegorza Napieralskiego na kandydata na prezydenta jest logiczny, ale zaskakujący. - W trudnych chwilach to lider bierze na swe barki odpowiedzialność za partię, ale Napieralski po wyborach może mieć kłopot z przetrwaniem - prognozuje poseł PiS.

(ag)

*
*
*

Wiesław Molak: W naszym studiu Paweł Poncyljusz, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

  • Paweł Poncyljusz: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    W.M.: Sojusz Lewicy Demokratycznej zdecydował – wybrał Grzegorza Napieralskiego na kandydata na prezydenta. To było zaskoczenie dla pana?

    P.P.: Tak, bo przez ostatnie dni raczej spekulowano, czy Ryszard Kalisz, czy Marek Siwiec, namawiano, rozumiem, prezydenta Kwaśniewskiego, a okazało się, że tym, który ma godnie reprezentować SLD w wyborach prezydenckich, jest Grzegorz Napieralski. Oczywiście dzisiaj Grzegorz Napieralski jest liderem, a zazwyczaj w takich nietypowych sytuacjach czy nadzwyczajnych sytuacjach lider bierze na barki odpowiedzialność za partię i z tego punktu widzenia jest to pewna logiczna decyzja. Natomiast myślę, że ci, którzy dzisiaj poklepują Grzegorza Napieralskiego po plecach i mówią: no musisz, na ciebie wszyscy liczymy, po wyborach, jaki by wynik nie był, pierwsi powiedzą: no ale słaby wynik, to trzeba by się zastanowić, czy ty...

    W.M.: A skąd pan wie, że będzie słaby wynik?

    P.P.: Mówię, że jaki by nie był, to znaczy nie sądzę, żeby Grzegorz Napieralski mógł przebić oczekiwanie, jakie stawiano wobec Jerzego Szmajdzińskiego świętej pamięci. Pamiętam rozmowy z politykami SLD, którzy mówili, że tam 12, 15% to jest coś, co jest realne do osiągnięcia. Boję się, że Grzegorz Napieralski będzie miał problem, żeby taki wynik osiągnąć, chociaż mu tego szczerze życzę. I szczerze mu życzę, żeby przetrwał całą burzę po wyborach prezydenckich, bo moim zdaniem do takiej burzy może w SLD dojść.

    Jakub Urlich: Czy pana słowa o tym, że w takiej nadzwyczajnej sytuacji to lider partii powinien stanąć na czele, na przykład właśnie w wyborach prezydenckich, oznacza, że w poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość ogłosi już tę konkretną decyzję o swoim liderze kandydującym?

    P.P.: Spodziewałem się tego, że sam sobie założyłem pętlę na szyję, tak mówiąc o Grzegorzu Napieralskim jako liderze Prawa i Sprawiedliwości. Mam nadzieję, że decyzje będą dobre i taka jest zapowiedź tej chwili kierownictwa władz partii...

    J.U.: Co to znaczy „dobre”?

    P.P.: Znaczy myślę, że dzisiaj wybory prezydenckie pokazują, że każdy wskazuje kandydata iście politycznego, to znaczy, że to nie są kandydaci z tzw. grupy autorytetów, ludzi z dobrą kartą, z przeszłością dobrą, tylko jednak są to liderzy polityczni. I idąc tym scenariuszem, oczywiście, w Prawie i Sprawiedliwości powinien też być to lider polityczny, to byłoby bardziej zrozumiałe dla wyborców. Oczywiście wiem, że Jarosław Kaczyński jest liderem, jest też takim na ulicy wskazywanym bardzo często kandydatem. Ja przez ten cały szereg pogrzebów, przez które wszyscy politycy się przewijają w ostatnich dniach, bardzo często słyszę zachęty, że właśnie to powinien być Jarosław Kaczyński, ale też czasami pojawiają się głosy: nie, tylko nie Kaczyński, to dla jego dobra. Więc opinie są podzielone, aczkolwiek myślę, że my przyjmiemy każdą decyzję Jarosława Kaczyńskiego, znaczy czy to będzie Jarosław Kaczyński, czy to będzie ktokolwiek inny, to każdy z nas zrozumie to, że ktoś, kto traci najbliższe osoby w rodzinie, ma swoje problemy, ma prawo podejmować każdą decyzję.

    J.U.: Ale pan, panie pośle, jeszcze przecież niedawno mówił, że widziałbym prezesa Kaczyńskiego na honorowym stanowisku, a władzę w partii przekazałby kobietom. Rozumiem, że w tej nadzwyczajnej sytuacji to się zmieniło.

    P.P.: W ogóle gdy nadchodzi śmierć, nikną wszystkie dyskusje i dywagacje i dzisiaj nie ma co w ogóle wracać do tych dywagacji i dyskusji. Dzisiaj mamy, tak jak pan powiedział, sytuację nadzwyczajną, to nie jest tylko kwestia, że zginął nam w katastrofie prezydent wraz z małżonką, ale zginęło połowa kierownictwa partii i to takiego kierownictwa, które naprawdę na swoich barkach w tej chwili do niedawna trzymało czy niosło odpowiedzialność za partię, za klub parlamentarny. Więc jesteśmy naprawdę w bardzo trudnej sytuacji, ale przyjdzie czas, że trzeba będzie też to podsumować. Teraz mogą być jakieś doraźne rozwiązania, ale będzie czas po wyborach. Nie wiem, czy po wyborach od razu prezydenckich, czy dopiero po samorządowych, kiedy będzie trzeba na spokojnie ułożyć wszystko. Też wydaje się, że nastrój w Polsce jest taki, żeby retoryka polityków, retoryka wyborcza była jak najbardziej spokojna i raczej wygląda na to, że ci, którzy będą za bardzo wyostrzać swoje opinie, na tym tylko stracą, a nic nie zyskają.

    W.M.: Panie pośle, a dlaczego zaplanowane na sobotę posiedzenie Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości zostało przełożone?

    P.P.: Jesteśmy jako Prawo i Sprawiedliwość jedyną partią, które w tej chwili jeszcze nie pochowała wszystkich swoich kolegów. I to jest pewien problem, że z jednej strony nas czekają uroczystości pogrzebowe w niedzielę i w poniedziałek, a z drugiej strony mieliśmy już w sobotę podejmować tak ważne decyzje, kiedy jesteśmy w traumie, jesteśmy w żałobie. Jeśli nawet nie jest to narodowa żałoba, to na pewno jest to żałoba u nas, w partii i w klubie. W związku z tym Rada Polityczna w tej sytuacji, kiedy dopiero dzisiaj lądują nasi trzej koledzy, a mianowicie Grażyna Gęsicka, Ola Natalli–Świat i Stanisław Zając, byłoby to trochę nieładne wobec nich i stąd decyzja o przełożeniu Rady Politycznej. Ale nie ma się co obawiać, w poniedziałek kandydat będzie zgłoszony, zobaczymy, kto tym kandydatem będzie.

    W.M.: Jaka według pana to będzie kampania wyborcza?

    P.P.: Tutaj chyba niczego nie można przesądzać. Ja chciałbym...

    W.M.: Ostra, krótka?

    P.P.: Nie, na pewno krótka, ja chciałbym, żeby nie była ostra, tym bardziej że mówię – nie ma takiego nastroju wśród polityków, a już szczególnie tych polityków, których dotknęła ta tragedia, którzy naprawdę się tym przejmują. Co prawda już pojawiają się jakieś takie pierwsze wypowiedzi dość zaczepne, ale ja mam nadzieję, że one będą pewnym marginesem. Bo nie da się uniknąć w ogóle dyskursu i takiego sporu politycznego, no bo jednak kampania prezydencka to jest dyskusja o Polsce, o tym, jak ona ma się odnosić do Unii Europejskiej, do NATO, do sytuacji międzynarodowej, do sytuacji gospodarczej. I tu jest parę różnych pomysłów na to, jak Polska powinna być prowadzona. I nie ma się co oszukiwać, że w czasie kampanii wyborczej te dyskursy będą uruchomione. Ale to, czego chyba dzisiaj Polacy oczekują, to żeby to był dyskurs o problemach i próba pokazywania rozwiązywania tych problemów, a nie dyskurs pod tytułem, kto komu mocniej przyłoży. Mam nadzieję, że jednak ta żałoba i ta trauma spowoduje, że my jako politycy będziemy potrafili sprostać oczekiwaniom Polaków.

    J.U.: A na czym pan opiera tę swoją nadzieję, panie pośle? Bo nasze ostatnie doświadczenia kilku lat, kilku miesięcy nie wskazują na to, że moglibyśmy być optymistami.

    P.P.: Nigdy w historii III Rzeczpospolitej nie dotknęliśmy takiej tragedii. To też powiedzmy sobie szczerze. Jeśli pan mówi o pewnej refleksji, która naszła nas pięć lat temu, kiedy dokładnie w sobotę, w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego umarł Jan Paweł II, odszedł od nas, no to nie jest to do końca adekwatne, bo wtedy byliśmy w trochę innym wymiarze. Dzisiaj tak naprawdę straciliśmy kilkunastu czy kilkudziesięciu czołowych polityków w Polsce z różnych partii, niezależnie od poglądów, od światopoglądu, od wyznawanej religii. I mam nadzieję, że jednak to będzie jakiś hamulec, żeby pójść na ostro. Albo może tak, że każdy.. mam nadzieję, że każdy, kto będzie po prostu zbyt ostrej używał retoryki w kampanii, będzie traktowany jako pewien odszczepieniec, jako pewna zwierzyna, z która się nikt nie zadaje.

    J.U.: Panie pośle, a nie ma pan wrażenia, że na przykład zamieszanie wokół wyboru szefa Instytutu Pamięci Narodowej jest jednak zapowiedzią tego, że te emocje i spory wcale się nie wyciszyły?

    P.P.: Ale to wie pan, z całym szacunkiem, wybór szefa Instytutu Pamięci Narodowej jest jednym z elementów. Oczywiście całe zagadnienie Instytutu Pamięci Narodowej, czyli ustawa, czy ma wejść w życie, czy ma nie wejść w życie, uzupełnienie kierownictwa IPN po dzisiaj chowanym Januszu Kurtyce, no, tu będą te spory, tylko zawsze jest pytanie: jak daleko my zagonimy się w tych sporach?

    J.U.: Ja się zastanawiam, czy to nie są spory właśnie na zasadzie, że my jesteśmy po tej stronie, a po tej stronie są oni, że my jesteśmy ci dobrzy, a oni są ci źli. I to patrzenie z obu stron.

    P.P.: Tutaj będą na pewno... Znaczy dlatego nie da się uniknąć tego sporu, ale wolałbym, żeby to był spór o pewien pomysł niż spór tylko dla samego toczenia sporu, żeby można było ileś tam minut odbyć rozmów w stacjach radiowych czy telewizyjnych. Ale moim zdaniem to będzie gdzieś tło tego wszystkiego. I chciałbym, żeby to było tło, bo mówię – nie da się nie spierać o różne rzeczy, ale to jest pytanie, i tego chyba dzisiaj Polacy oczekują, stylu tego sporu i argumentów, które są dobierane, żeby one były jak najbardziej zbliżone do merytorycznych, a nie do personalnych.

    W.M.: Dziękujemy bardzo. Jeszcze na koniec – jaki ma pan pomysł na...

    P.P.: Na co?

    W.M.: Na Polskę?

    P.P.: Ja nie jestem kandydatem na prezydenta, to myślę, że...

    W.M.: A może?

    P.P.: Nie, nie, znaczy tu są lepsi ode mnie, więksi i którzy mają lepiej przemyślaną Polskę w każdym wymiarze. Znaczy moim zdaniem dzisiaj kandydatem na prezydenta mogą być tylko ludzie, którzy mają pomysł i na sferę społeczną, i gospodarczą, i polityczną, i międzynarodową, a myślę, że takich polityków jest kilku we wszystkich partiach ponad mną. Więc ja jeszcze pozostanę w terminowaniu i w przyglądaniu się, w myśleniu nad różnymi elementami, poszczególnymi elementami.

    W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Paweł Poncyljusz, Prawo i Sprawiedliwość.

    P.P.: Dziękuję bardzo, dobrego dnia.

    (J.M.)