Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 28.01.2010

Polacy płacą lepiej niż Rosjanie

PKOl zatwierdził skład polskiej reprezentacji na zimowe Igrzyska Olimpijskie. Do Vancouver pojedzie 46 sportowców.

250 tysięcy złotych dostanie zawodnik, który na zimowych Igrzyskach w Vancouver zdobędzie złoty medal - ujawnił w "Sygnałach Dnia" prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Nurowski. To więcej niż dają swoim zawodnikom Rosjanie. Zdobywca srebrnego medalu może liczyć na 200 tysięcy złotych, a brązowego 150 tysięcy. Tyle samo, ile medalista, dostanie do podziału wspomagająca go ekipa, w tym trener.

Do Vancouver pojedzie 46 zawodniczek i zawodników, ale cała ekipa to 106. Zawodnikom pomogą zespoły wsparcia - trenerzy, smarowacze nart i zaplecze medyczne. Bez nich nowoczesny sport nie istnieje.

Piotr Nurowski wyjaśnił słuchaczom Programu Pierwszego, że gdyby kierować się wynikami sportowymi, to polska ekipa powinna być mniej liczna. - Ale postanowiliśmy włączyć do ekipy młodych zawodników, żeby nabrali doświadczenia przed następnymi Igrzyskami w Soczi 2014 - mówi prezes. Jadą po przetarcie i naukę.

Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego zapewnił, że wszystkie pieniądze na start polskich sportowców na Igrzyskach Zimowych pochodzą ze środków własnych PKOl. Piotr Nurowski powiedział, że jest to kwota w wysokości kilku milionów złotych, ale zaznaczył, że ostateczne rozliczenie nastąpi dopiero po Igrzyskach. Podkreśłił jednak, że budżet państwa nie dopłaci do Igrzysk ani złotówki. Wszystkie środki zapewniają sponsorzy, do których ostatnio dołączyła Telekomunikacja Polska.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: Piotr Nurowski, Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

    Piotr Nurowski: Dzień dobry, witam pana, witam państwa.

    K.G.: Sympatyk radia, a zwłaszcza Polskiego Radia.

    P.N.: Tak, od zawsze.

    K.G.: Od zawsze, właśnie. Panie prezesie, znamy już skład naszej ekipy na igrzyska w Vancouver, początek 12 lutego, a więc już niedługo – 46 zawodników. I zawodniczek, żeby było jasne.

    P.N.: Tak jest, 46 osób. Tak się składa, że tyle samo co cztery lata [temu] na igrzyskach olimpijskich w Turynie.

    K.G.: To może niedobrze?

    P.N.: Bo ja wiem? Ja myślę, że to jest najmocniejsza ekipa, na jaką nas stać. Myśmy jako Komitet Olimpijski bardzo zaostrzyli kryteria w stosunku do międzynarodowych i jakby tylko to brać pod uwagę, to ekipa byłaby mniejsza, 38 osób, o ósemkę w ostatniej chwili powiększyliśmy młodzież, nadzieje olimpijskie. Trzeba myśleć również o igrzyskach w Soczi 2014.

    K.G.: Ale cała ekipa będzie liczyła osób bodaj 106, prawda?

    P.N.: Tak jest. Bardzo mocno rozbudowaliśmy te zespoły. Nie mylić z osobami towarzyszącymi, ich praktycznie nie ma. Zespoły wsparcia, nazwaliśmy to szkoleniowego, a więc trenerzy, technicznego, a więc serwismeni, smarowacze nart, testerzy nart, to już jest wyższa szkoła jazdy, i oczywiście mocne zaplecze medyczne i masażyści, bo dzisiejszy nowoczesny sport bez tego wsparcia praktycznie nie istnieje.

    K.G.: Jakie będą zachęty dla zawodników, by... no, najlepiej zająć pierwsze miejsce oczywiście, ale drugie i trzeci także byłoby mile widziane.

    P.N.: Myślę, że tu nie możemy mieć kompleksów. Dzisiaj rano w prasie przeczytałem, że Rosjanie płacą za złoty medal 100 tysięcy złotych, my płacimy 250 tysięcy złotych, czyli blisko. Ale już za srebro oni tylko 60 tysięcy dolarów, a my 200 tysięcy, i za brązowy 150 tysięcy. Ale co ważne – jeżeli zawodnik, zawodniczka zdobędzie, czego byśmy sobie wszyscy życzyli, złoty medal, otrzymuje 250 tysięcy złotych i zespół ją wspomagający tyle samo. I wśród tej drugiej... w tym drugim ćwierć miliona złotych musi się znaleźć obligatoryjnie premia dla pierwszego trenera tego zawodnika czy zawodniczki, nauczyciela ze szkoły, który odkrył ten talent, bo my zapominamy o tych pierwszych nauczycielach sportu.

    K.G.: Z czyjego budżetu będą te pieniądze?

    P.N.: To jest wyłącznie budżet Polskiego Komitetu Olimpijskiego, tam nie ma pół złotówki z budżetu państwa, a budżet jest w miarę przyzwoity, bo mamy siódemkę wspaniałych sponsorów. Wczoraj, tak jak już Onformacje Polskiego Radia podawały, nasza rodzina sponsorska olimpijska...

    K.G.: Powiększyła się.

    P.N.: ...powiększyła się o Telekomunikację Polską.

    K.G.: Panie prezesie, a ile kosztuje, w ogóle całkowity koszt wysłania, pobytu naszej ekipy do Vancouver?

    P.N.: To dobre pytanie i na nie precyzyjnie nie odpowiem, bo to jest skomplikowana sprawa. Oczywiście państwo, rząd finansuje przygotowania treningowe i sprzęt ten startowy. Komitet Olimpijski zapewnia logistykę, a więc te stroje wyjściowe, relaksowe, transport, wioskę olimpijską. I to do końca nie mogę powiedzieć, ile to... będzie to kosztowało kilka milionów złotych. Dlaczego nie mogę być precyzyjny? Bo później rozliczamy się z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim, który część kosztów nam refunduje.

    K.G.: Refunduje. A powiedział pan...

    Wiesław Molak: (...) strojów, słyszałem o jakichś kosmicznych strojach polskiej ekipy.

    P.N.: Nie, ja się cieszę, że po raz pierwszy od dłuższego czasu autorem, producentem tych strojów jest polska firma zarządzana przez bardzo młodych ludzi, firma z Wieliczki 4F. I wzory, i jakość wzbudziły wręcz zachwyt wśród samych zawodników, bo to z nimi testowaliśmy. Działacze nie decydują o strojach. To musi być funkcjonalne, wygodne, ciepłe, estetyczne i ładne, z uwzględnieniem oczywiście barw narodowych.

    K.G.: Mówi pan, panie prezesie, o tym, że liczba zawodników jest taka sama w Vancouver jak była cztery lata temu w Turynie, ale przyzna pan z ręką na sercu, że i szanse medalowe mają ci sami zawodnicy, którzy te szanse mieli, część wykorzystała, cztery lata temu.

    P.N.: Tak, to jest taka bardzo prawdziwa i realistyczna konstatacja. Oczywiście Justyna Kowalczyk cztery lata temu to była jeszcze zawodniczka praktycznie nieznana, to był wielki wyczyn ten brązowy medal na 30 kilometrów. Dzisiaj jedzie – i ona tego nie ukrywa, dlatego ja też to za nią powtórzę – jedzie jako jedna z faworytek do wszystkich czterech... przypomnę – wystartuje we wszystkich czterech konkurencjach: trzech biegowych, dziesięć dwa razy po siedem i pół, trzydzieści i sprint. Tomek Sikora, ale przy Tomku chcę powiedzieć, że zdecydowaliśmy się włączyć do ekipy Łukasza Szczurka, 21 lat, przed dwoma laty mistrz świata juniorów w biatlonie. I jedzie tam powiem szczerze po przetarcie, po naukę, jeszcze nie po medal, chociaż w ostatnim wyścigu, biegu na 20 kilometrów był w pierwszej trzydziestce Pucharu Świata, tej punktowanej. Ale to jest nasz kandydat na Soczi 2014. Żeby pan przed Soczi nie zadał tego samego pytania, bo Tomek, życzę mu jak najdłużej startować, będzie miał wtedy lat 40.

    K.G.: No i Adam Małysz oczywiście, jak od lat.

    P.N.: Adam Małysz... martwi mnie trochę forma drużyny, która po takim obiecującym występie na mistrzostwach świata w ubiegłym roku w Libercu otarła się o podium, zajęła IV miejsce, to takie najgorsze dla sportowców. Kruczek, trener kadry, prezes Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner uspokajają mnie i opinię publiczną, że ta forma przyjdzie w Vancouver w skoku drużynowym. Ja bym bardzo chciał, żeby ci młodzi chłopcy poszli w ślady Adama Małysza, bo to nie może być tak, że mamy tylko, przepraszam, tych seniorów. Tu Adam Małysz, tu Tomasz Sikora, no, pora wreszcie, żeby młodzież zaatakowała, bardzo na to liczę.

    K.G.: Jeśli oni odejdą, to nasza kadra na igrzyska w Soczi za cztery lata może być jeszcze mniejsza.

    P.N.: Jeszcze mniejsza. Oczywiście potęgą w sportach, panie redaktorze, nigdy nie byliśmy i póki co nie jesteśmy. Przypomnę...

    K.G.: No, w dotychczasowej historii osiem medali zdobyliśmy...

    P.N.: Osiem medali i to...

    K.G.: Jeden złoty...

    P.N.: I to jeden złoty. Przypomnijmy, że w 56 roku brązowy, w 60 dwie łyżwiarki: Seroczyńska i Pilejczyk, później było w Squaw Valley 60 rok, w 72 złoto w Sapporo Wojciecha Fortuny i później czekaliśmy 30 lat do Salt Lake City na dwa medale, srebro i brąz Adama Małysza. Zbyt długa przerwa. Później ten Turyn, no i za chwilę Vancouver.

    K.G.: Pan zdaje się powiedział, że liczy pan na co najmniej jeden medal, nie określając jego koloru.

    P.N.: Nie określając. Wie pan, ja po swojej przygodzie pekińskiej, gdzie tam się z czymś deklarowałem i myślałem, że to był zabieg socjologiczny, zdejmujący trochę presję z zawodników, okazał się jednak tylko stresem dla mnie. Chcę powiedzieć, że moim marzeniem jest, ażeby po igrzyskach w Vancouver w tej rubryce „liczba medali w igrzyskach zimowych” widniała liczba dwucyfrowa. Przypomnę, tak jak pan był uprzejmy to przypomnieć radiosłuchaczom, do tej pory zdobyliśmy tych medali osiem.

    W.M.: Cztery, pięć, sześć... dwucyfrowa pan mówi, tak?

    K.G.: Osiem, osiem....

    P.N.: To się można domyśleć.

    K.G.: Panie prezesie, czy ze strony Polskiego Komitetu Olimpijskiego zostało zrobione wszystko, mówimy akurat dziś, tego konkretnego dnia, ale do 12 lutego, tak żeby nikt potem...

    P.N.: Ja myślę, że misja...

    K.G.: ...nikt nie miał pretensji, że czegoś zabrakło.

    P.N.: Nie, tego typu przypadki, które w Atenach, że ktoś zapomniał zważyć kajak, ktoś... My bardzo precyzyjnie, profesjonalnie podchodzimy do tego. Ja już dzisiaj mogę pana i państwa zapewnić, że nasza misja, która już jedzie tam 30 stycznia na praktycznie 10–12 dni przed otwarciem, jedzie po to, żeby załatwić to i zapiąć to na przysłowiowy ostatni guzik. 10 stycznia [sic], kiedy już większość naszych zawodników będzie wiosce, wtedy będzie uroczystość podniesienia flagi polskiej. Tego dnia Justyna Kowalczyk, która już jest w Kanadzie, złoży ślubowanie, bo to jest taki nieodzowny rekwizyt i czynnik igrzysk olimpijskich. Tam jest wszystko przygotowane – sprzęt, wyżywienie, które zapewniają organizatorzy, transport, natomiast od strony tu logistycznej transport, stroje, sprzęt – wszystko jest przygotowane, mogę dzisiaj z całą odpowiedzialnością powiedzieć: na sto procent.

    K.G.: No to życzymy sukcesów, panie prezesie, w Vancouver, naszym zawodnikom.

    P.N.: A ja nie dziękuję.

    K.G.: Tak na wszelki wypadek.

    P.N.: Żeby nie zapeszać.

    W.M.: Jeszcze mówiliśmy o tym znaczku, piękny znaczek, który wydawał Poczta Polska.

    P.N.: Tak, nasz sponsor Poczta Polska i jak pan zauważył...

    W.M.: Na pierwszym planie biegnie jakaś narciarka.

    P.N.: Na pierwszym jakaś dziewczyna biegnie...

    W.M.: Kogoś mi przypomina, panie prezesie.

    P.N.: Może byśmy jakiś konkurs radio... audio... zrobili, kto to jest na tym pierwszym planie na znaczku pocztowym.

    W.M.: Kogoś mi przypomina, ma takie długie włosy.

    P.N.: I czarny strój.

    K.G.: Po igrzyskach odpowiemy prawidłowo na to pytanie. Piotr Nurowski, prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dziękujemy bardzo za wizytę i za rozmowę.

    P.N.: Ja również bardzo dziękuję.

    (stenogram: J.M.)