Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 13.07.2009

Nie ma dopłat z budżetu do NBP, więc rezerwa musi być

Wydaje mi się, że należy zaakceptować propozycję wpłaty z NBP do budżetu na poziomie właśnie takim, jak sugeruje to Rada Polityki Pieniężnej.

Wiesław Molak: Jest z nami prof. Stanisław Gomułka, były Wiceminister Finansów. Dzień dobry, witamy serdecznie.

Prof. Stanisław Gomułka: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu. I jeszcze może Główny Ekonomista BCC.

W.M.: Tak jest.

Henryk Szrubarz: Panie profesorze, koniec ubiegłego tygodnia kończył się zamieszaniem wokół potencjalnego zysku Narodowego Banku Polskiego, że ten zysk miałby zasilić budżet. To zamieszanie wynikało z wypowiedzi Sławomira Nowaka, który sugerował, żeby ustawowo przeksięgować zysk Narodowego Banku Polskiego, żeby trafił do budżetu państwa. Ta wypowiedź została potem już skrytykowana nawet przez partyjnych kolegów z Platformy Obywatelskiej. Ale w dalszym ciągu pozostaje pytanie o przyszłość naszego budżetu.

S.G.: No, istotnie jest pytanie o przyszłość budżetu na rok właśnie 2010, jest też kwestia, jak się sytuacja budżetowa rozwinie w tym roku. No ale jak pan zauważył, jeżeli chodzi o akurat wpłatę zysku z NBP, to tutaj chyba te początkowe obawy ekonomistów, że rząd zamierza pójść w ślady Leppera i Kołodki, zostały jak gdyby skorygowane – że tu raczej nie chodzi o to, chodzi o co innego.

H.S.: O rezerwę walutową?

S.G.: No, tu chodzi o to, jak rozumiem z wypowiedzi jednego z wiceministrów finansów, aby nie zwiększać rezerwę NBP związaną właśnie z ryzykiem kursowym. Ja może przypomnę, że pod koniec ubiegłego miesiąca rezerwy walutowe, tzw. aktywa rezerwowe NBP, wynosiły niemal 48 mld euro i wartość złotówkowa tego to jest 213 mld złotych. No ale oczywiście oczekujemy umocnienia złotego w trakcie tego roku i być może przyszłego. Więc rezerwa na pokrycie ewentualnych strat kursowych w wysokości gdzieś około 10% nie byłaby nadmierna, a taka wynosi w tej chwili. Więc istnienie takiej rezerwy właśnie jest związane z tym, że jest możliwość umocnienia złotego. Jeżeli natomiast mamy w tej chwili właśnie złoty dosyć słaby, to taka możliwość jest całkiem realna, no i wtedy to, oczywiście, obniża zysk operacyjny NBP, może nawet spowodować straty. W przypadku strat NBP nie mamy dopłaty z budżetu do NBP i w związku z tym, że tak powiem, musi być taka rezerwa na pokrycie ewentualnych strat.

H.S.: No tak, ale na przykład Zbigniew Chlebowski, szef klubu Platformy Obywatelskiej, mówi, że jeśli Narodowy Bank Polski ma do dyspozycji, jeśli chodzi o stabilizację kursu walutowego, 20 mld pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, to po co z własnych pieniędzy tworzy rezerwę w bilansie?

S.G.: No więc właśnie, tu wydaje mi się, że akurat pan Chlebowski pomylił dwie różne sprawy. Jedna to jest kwestia rezerw walutowych w NBP po to, żeby stabilizować kurs, a druga to jest kwestia, że tak powiem, z rachunku strat i zysków NBP. No, jeżeli chodzi o tę pierwszą kwestię, to rzeczywiście linia kredytowa w Międzynarodowym Funduszu Walutowym pozwala bardziej optymistycznie patrzeć na możliwości NBP, jeżeli chodzi o stabilizowanie kursu. Ale dotąd NBP nie interweniował na rynkach walutowych specjalnie i, jak rozumiem, nie zamierza. I, że tak powiem, nie mamy w tej chwili problemu interweniowania i stabilizowania kursu. Kurs jest płynny. W tej chwili jest złotówka dosyć słaba, oczekujemy umocnienia złotówki, a wraz z umocnieniem wystąpią właśnie straty w złotówkowej wartości aktywów rezerwowych, prawda? Bo te aktywa są liczone w euro i w przeliczeniu na złotych będą mniejsze za pół roku, może za rok, no i w związku z tym mogą wystąpić straty w NBP. Zysk operacyjny jest stosunkowo niewielki i jeżeli nastąpi silne umocnienie złotego, wartość aktywów rezerwowych spadnie i wtedy będzie mieć straty NBP. Tę stratę trzeba pokryć z rezerw.

W.M.: Co by pan zrobił będąc ministrem finansów?

S.G.: No, będąc ministrem finansów... W tej chwili chodzi o to, co minister obecny powinien zrobić. Więc wydaje mi się, że powinien zrobić to, co robili poprzedni ministrowie finansów, tzn. zaakceptować propozycję wpłaty z NBP do budżetu na poziomie właśnie takim, jak sugeruje to Rada Polityki Pieniężnej, ona będzie decydować na wiosnę przyszłego roku o tym, jaką część zysku, jeżeli w ogóle, przeznaczyć na zwiększenie rezerw w świetle tego, co się stanie z kursem w II połowie tego roku i co prawdopodobnie może się stać w przyszłym roku. Obie te kwestie zmian kursowych są w tej chwili bardzo niejasne i w związku z tym ja się nie dziwię przedstawicielom NBP, że są ostrożni i sugerują ministrowi finansów, żeby założył zerową wpłatę. On może założyć sobie jakąś niewielką wpłatę, natomiast mocno bym odradzał założenie bardzo wysokiej wpłaty.

H.S.: Panie profesorze, jak pan ocenia zamiar rzecznika praw obywatelskich, by rozpocząć batalię o wprowadzenie podatku liniowego, bardziej sprawiedliwego zdaniem rzecznika?

S.G.: No więc właśnie, ja zapoznałem się z argumentacją rzecznika. Muszę przyznać, że mam tutaj jak gdyby trochę taki pogląd nie całkiem precyzyjny, bo, oczywiście, z jednej strony podzielam do pewnego stopnia jego argumentację, że państwo powinno traktować wszystkich obywateli jednakowo, nie powinno być dyskryminacji ludzi, którzy zarabiają więcej. Według niego ta dyskryminacja ma miejsce wtedy, jeżeli właśnie mamy różne stopnie opodatkowania.

H.S.: No tak, bo stawka podatkowa jest tym większa, im wyższe są zarobki.

S.G.: Tak jest. I to według niego jest sprzeczne z Konstytucją, z zasadą równego traktowania obywateli. To jest taki argument prawny, który, oczywiście, podlega osądowi przez Trybunał Konstytucyjny i zobaczymy, co sędziowie powiedzą na ten argument. Gdyby uznali go za poprawny, no to mielibyśmy nową sytuację – konieczność wprowadzenia podatku liniowego jak najszybciej. Muszę przyznać, że to byłoby... znaczy przyjęcie takiej zasady oznaczałoby też krytykę podatków, jakie obowiązują właściwie we wszystkich krajach wysoko rozwijających, gdzie mamy jakiś stopień progresywności. Podatek liniowy nie jest regułą.

W.M.: Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który utrzymał wzrost gospodarczy. Jeśli nawet widmo recesji jest tu obecne, to eksperci są zgodni co do tego, że ten ważny rynek powinien pozostać w miarę bezpieczny wobec kryzysu. To eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To bardzo dobra informacja.

S.G.: Tak, oczywiście, Międzynarodowy Fundusz Walutowy dokonuje pewnej oceny w tej chwili sytuacji gospodarczej światowej w kierunku takim troszeczkę bardziej optymistycznym. Jednak te ich wcześniejsze prognozy były dość pesymistyczne. Dotyczyło to szczególnie kilku kluczowych krajów, takich jak Japonia, jak Niemcy, jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania. W tej chwili dane, jakie mamy za I półrocze, a szczególnie za I kwartał, sugerują, że w zasadzie ta pierwotna prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego była poprawna. Ta korekta obecnie jest stosunkowo niewielka. Ale w dalszym ciągu, oczywiście, jest duża niepewność co do tego, jak się rozwinie sytuacja gospodarcza w II połowie w roku przyszłym. W każdym razie wydaje się, że w tej chwili nie ma dalszego pogarszania. I to jest już ważne. To znaczy jak gdyby sięgnęliśmy dna, przez jakiś czas będziemy się posuwać właśnie po tym dosyć niskim czy wyraźnie niższym poziomie aktywności gospodarczej, przez jakieś, nie wiem, 2–3 kwartały i już gdzieś na początku przyszłego roku, może w połowie powinniśmy oczekiwać poprawy. Ale poprawa będzie oznaczała po prostu ciągle jednak sporo niższą aktywność gospodarczą niż to było rok czy dwa lata temu.

W.M.: Dziękujemy bardzo. Prof. Stanisław Gomułka, były Wiceminister Finansów, Główny Ekonomista Business Center Club.

S.G.: Dziękuję.

(J.M.)