Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 14.07.2009

NIK: nie potrafimy planować, nie potrafimy ściągać...

Zaplanowanie tak dużych środków do wykorzystania w 2008 roku właściwie z góry było narażone na porażkę.

Wiesław Molak: A w naszym studiu kolejny gość: Jacek Jezierski, Prezes Najwyższej Izby Kontroli. Dzień dobry, witamy.

Jacek Jezierski: Dzień dobry.

Henryk Szrubarz: Panie prezesie, jutro w sejmie przedstawi pan analizę wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej za rok 2008.

J.J.: Tak.

H.S.: Już możemy w tej chwili powiedzieć o wykonaniu tego budżetu kilka słów. A zatem jak państwo polskie radziło sobie z budżetem w roku ubiegłym?

J.J.: Był to rok nietypowy, bo rozpoczęły się kłopoty finansowe całego sektora finansów publicznych, które potem zaczęły się przekładać na system gospodarczy w Polsce. No ale jeszcze pierwsze symptomy tego... dopiero pierwsze symptomy tak naprawdę docierały i do gospodarki, ale przede wszystkim wpływały na budżet. Bardziej niepokoimy się, że rząd nie wykorzystał dobrej koniunktury poprzednich kilku lat i nie przygotował się do tych czasów, które było wiadomo, że prędzej czy później nadejdą. I w związku z tym konsekwencje tego naprawdę będziemy w tym roku dopiero w pełni odczuwali.

H.S.: A jeśli chodzi np. o wykonanie tego budżetu w 2008 roku, tutaj w sprawozdaniu czytam, że nowym zjawiskiem w nowelizacji tego budżetu, które nie występowało w ostatnich latach, było niewykonanie planu dochodów. I dochody były niższe od planu aż o 10%. Czy to skutek właśnie już tego kryzysu gospodarczego?

J.J.: W pewnym stopniu tak, ale oceniamy przede wszystkim, że przeszacowano na etapie planowania te dochody, po to, żeby zwiększyć bazę pod wydatki. I zarówno dochody z podatków pośrednich, z VAT–u i z akcyzy, jak również dochody w postaci środków europejskich były zdecydowanie zawyżone. Wykonano je tylko w 40%, jeśli chodzi o środki europejskie, tzn. przerzucono na konta budżetu państwa, a to dlatego, że projekty, które miały być tymi pieniędzmi finansowane, nie były po prostu gotowe.

W.M.: Podobno urzędy skarbowe zaniedbują swoje obowiązki – mało kontrolują i zwlekają z egzekucją, dlatego wiele zobowiązań podatkowych przedawnia się i państwo traci możliwość odzyskania należnych pieniędzy.

J.J.: To jest drugi problem – ściągalność podatków. W zeszłym roku niestety nie wyglądało to najlepiej. Ten brak ściągalności wzrósł o 8% i w sumie już około 25 miliardów mamy zaległości podatkowych. W sytuacjach trudnych, w jakie wchodzimy czy jesteśmy już, to jest poważny kłopot. Przy czym oceniamy, że akurat w tym wypadku w mniejszym stopniu aparat skarbowy, a w większym niestety izby celne nie wywiązywały się ze swoich obowiązków. Brak odpowiednich procedur, przewlekłość działania, późne wystawianie aktów egzekucyjnych – to wszystko prowadziło do tego, że zaległości nie były w porę rewindykowane, nie wpływały po prostu na konta budżetu państwa.

H.S.: To znaczy chce pan przez to powiedzieć, że służby celne są opieszałe, jeśli chodzi o ściąganie należności?

J.J.: No niestety tak to oceniamy, że w wyniku właśnie pewnych zaniedbań wynikających ze złej organizacji pracy też nie wystawia się w porę tytułów wykonawczych, tytułów egzekucyjnych i te się po prostu przedawniają.

H.S.: A jeśli chodzi o fundusze europejskie, o których pan mówił kilka minut temu, to właściwie mamy czas do 2013 roku, żeby to wszystko należycie wypełnić.

J.J.: Tak jest, także my o tym...

H.S.: Tutaj chyba nie ma jeszcze powodów do tego, żeby bić na alarm.

J.J.: Nie, mówimy w kontekście 1 roku. Zaplanowano na rok 2008 pewną sumę środków, które przejdą na rachunki budżetu państwa i zostaną wprowadzone do systemu pod konkretne zadania. I tak jak w całej perspektywie możemy powiedzieć, że to jest dopiero początek i zawsze jest tak, że na początku wolniej idzie wydatkowanie środków, no bo po prostu pewne projekty nie są jeszcze gotowe, niektóre się zaczynają, ale nie mają jeszcze okresu płatności, tylko że o tym wszyscy wiemy, bo już mamy przecież doświadczenia z poprzedniej perspektywy. W związku z tym zaplanowanie tak dużych środków do wykorzystania w 2008 roku właściwie z góry było narażone na porażkę. Skutek jest taki, że zabrakło z tej puli około 20 miliardów złotych w budżecie. No, to jest jednak bardzo poważna suma.

H.S.: Chce pan powiedzieć przez to, że nie potrafimy planować?

J.J.: No tak, tu zdecydowanie uważamy, że źle zaplanowano...

H.S.: Znaczy my, czyli kto konkretnie?

J.J.: My, czyli rząd.

H.S.: Ministerstwo Finansów również?

J.J.: No, na to się składają wydatki również w samorządach, w regionach, a może nawet przede wszystkim. No ale to rząd planuje budżet. Rząd zaplanował około 20 miliardów więcej środków do wykorzystania, że one zostaną wprowadzone do budżetu i wydatkowane. Tych środków nie wydano, w związku z tym nie było na co wydać, bo nie były przygotowane jeszcze inwestycje. To zresztą jest kolejny problem, na który zwracamy uwagę już nie po raz pierwszy, że wprowadza się zadania do budżetu, które nie są przygotowane do wykonania i potem się je wykonuje, no bo po prostu procedury wymagają więcej czasu. Tak jest z drogami, tak jest też z innymi inwestycjami budowlanymi. To są problemy, na które zwracamy uwagę od wielu, wielu lat.

W.M.: Dostało się Ministerstwu Zdrowia. To chyba jedyne ministerstwo, które zostało w ten sposób skrytykowane przez Najwyższą Izbę Kontroli. Ale minister Kopacz odpowiada, że 3–letni program dofinansowania zadłużonych szpitali zainicjował poprzedni rząd, a prezydent, wetując ustawę o zakładach opieki zdrowotnej, uniemożliwił jej usankcjonowanie. Tak mówi Ewa Kopacz na zarzuty NIK–u o wydanie 300 milionów złotych bez podstawy prawnej.

J.J.: To wszystko prawda, rzeczywiście myśmy już w poprzedniej kontroli rok przedtem zwracali uwagę na to, że nie ma podstaw prawnych do wydatkowania w ten sposób pieniędzy, do dotowania szpitali i ich oddłużania na tej zasadzie. No i faktycznie Ministerstwo Zdrowia przygotowało nowelizację... znaczy włożyło ten problem w tę wielką nowelizację, która została przez prezydenta zawetowana. I nadal tych podstaw nie ma. No, administracja musi...

H.S.: Czyli w przyszłym roku też będzie tego rodzaju zarzut.

J.J.: Jeżeli się tego nie poprawi, bo przecież nie trzeba tego robić w takiej dużej nowelizacji, można to zrobić jednym małym posunięciem, jednym krótkim. To co prawda nie jest dobra metoda legislacyjna, żeby poszczególne problemy załatwiać pojedynczo, no ale w takich sytuacjach jak ta, kiedy inne rozwiązania budzą kontrowersje, nie powinno się dopuszczać do wydatkowania środków w sposób nielegalny, bez podstawy prawnej. Administracja ma obowiązek mieścić się w granicach prawa. Przy czym to, niestety, nie jest jedyny zarzut, bo to rzeczywiście wyglądałoby może na zbyt formalistyczne czepianie się, bo skądinąd wiemy, że te środki są potrzebne na oddłużanie. Gorzej, że naszym zdaniem one zostały nierzetelnie rozdzielone pomiędzy te szpitale, nie dokonano wystarczającej analizy potrzeb i również kierowane były środki do szpitali, które po prostu je... które nie były przygotowane do poprawy swojej sytuacji, które nie wdrażały programów naprawczych, takich, które dawałyby szansę, że szpital po raz kolejny nie wpadnie w tę samą pętlę zadłużania i za rok czy za dwa będziemy musieli znowu z budżetu państwa dotować taki szpital.

H.S.: A w jaki sposób końcówka roku, zwłaszcza grudzień, wpłyną na wykonanie budżetu?

J.J.: Jak wiemy, zabrakło pieniędzy, bo te dochody były niższe, w związku z tym minister finansów wstrzymał przekazywanie środków kilku ministerstwom, znaczy w kilku ministerstwach to był problem – w Ministerstwie Obrony Narodowej, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w największym stopniu. Oceniamy, że nie wpłynęło to w jakiś zasadniczy sposób na poziom wykonania zadań, dlatego że część tych zadań była nieprzygotowana i tak do realizacji, natomiast rząd wszedł w zobowiązania wymagalne w rok 2009. Na szczęście już je spłacił, no ale to obciąży, oczywiście, ten budżet i to znaczy, że będzie dużo, dużo trudniej wykonać te zadania, które są potrzebne do wykonania.

H.S.: Panie prezesie, w sejmie szykowana jest nowelizacja ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli. Pan wyraża się o niej krytycznie. Dlaczego?

J.J.: Ta ustawa poza tym, że załatwia dużo potrzebnych spraw, to niestety w kilku miejscach bardzo głęboko ingeruje w system kontroli państwowej, w Najwyższą Izbę Kontroli i w jej podstawy, w jej niezależność, w jej samodzielność. To są standardy przyjęte w świecie przez Międzynarodową Organizację Najwyższych Organów Kontroli i powszechnie uznane za takie, które umożliwiają pełnienie roli takiemu organowi, jakim my jesteśmy, to znaczy niezależną ocenę polityków. Tymczasem kilka z tych rozwiązań dotyczących powoływania i braku możliwości odwołania wiceprezesów, nawet w sytuacjach, kiedy oni popełnią przestępstwo, dopóki nie zostaną skazani prawomocnym wyrokiem będą mogli ciągle być wiceprezesami. W sytuacjach, kiedy będą działali nierzetelnie, nie wykonywali poleceń prezesa bardzo łatwo sobie wyobrazić, że będą w stanie stworzyć własne księstwa, ponieważ mają również 5–letnie kadencje i nie będzie można ich w żaden sposób odwołać.

Kolejny problem to audyt, który w dodatku jest poprawką rządową, instytucji, którą my kontrolujemy, audyt niedookreślony co do zakresu. W związku z tym istnieje obawa, że ktoś mógłby go wykorzystać również do kontroli naszej działalności kontrolnej. A wtedy stracilibyśmy nasz konstytucyjny przymiot naczelności.

H.S.: Kto skontroluje Najwyższą Izbę Kontroli, tak?

J.J.: I wtedy byłoby natychmiast pytanie: a kto skontroluje tego, kto ma nas kontrolować? No w państwie kiedyś muszą się pewne procesy kończyć, tak jak sądowe procesy kończą się na Sądzie Najwyższym, tak i w państwie polskim najwyższym organem kontrolnym jest Najwyższa Izba Kontroli.

W.M.: Dziękujemy za rozmowę. Jacek Jezierski, Prezes Najwyższej Izby Kontroli, w Sygnałach Dnia.

J.J.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)