Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 24.07.2009

Min. Grad idzie na przetrzymanie, czas na głos premiera

To są banialuki, to jest bajanie pana ministra, który na gwałt próbuje znaleźć wytłumaczenie z tej ambarasującej sytuacji.

Wiesław Molak: W studiu zapowiadany gość: Joachim Brudziński, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Joachim Brudziński: Dzień dobry.

W.M.: Stoczniowcy z Gdyni i Szczecina chcą spotkać się z premierem i to – jak mówią – w trybie natychmiastowym. Chodzi o ten słynny list, o to, że katarski inwestor odroczył zapłatę za stocznię. Podobno Katarczycy boją się, że w Szczecinie i Gdyni nikt nie będzie chciał zamawiać statków.

J.B.: Panie redaktorze, może rozpocznijmy od osoby pana premiera. Otóż pan premier milczy. Nikt nie wie, dlaczego nie zabrał do tej pory głosu zarówno w sprawie tej skandalicznej interwencji w Warszawie...

W.M.: Bo rzecznik rządu Paweł Graś mówi: sprawę... znaczy chodzi o stocznie, oczywiście – sprawę prowadzi minister Aleksander Grad.

J.B.: No dobrze, ale szefem ministra Aleksandra Grada jest premier polskiego rządu Donald Tusk, to nie jest tak, że premier Donald Tusk będzie w specjalnym kokonie, który będzie go odgradzał i uniezależniał na wszelkie problemy, które w państwie się dzieją. Pan premier Donald Tusk – wszyscy o tym wiemy – ma bardzo wysokie aspiracja prezydenckie, ale jest premierem polskiego rządu. Jeżeli pan premier Donald Tusk 9 maja bodajże na regionalnej konwencji Platformy Obywatelskiej w Wielkopolsce mówił, że zjeździłem pół świata po to, żeby znaleźć poważnych inwestorów dla stoczni w Szczecinie i w Gdyni, jeżeli wpisywał w kalendarz wyborczy poprzez tego typu deklaracje... kalendarz wyborczy do Europarlamentu, bo przez tego typu deklaracje rozbudzał nadzieje nie tylko stoczniowców Szczecina czy Gdyni, ale również pracowników Zakładów Cegielskiego w Poznaniu, tych wszystkich, mówi się nawet, wyliczają specjaliści, rzeszę 80 tysięcy ludzi żyjących z przemysłu okołostoczniowego. Jeżeli ci wszyscy ludzie byli mamieni taką oto informacją przedstawianą jako pewnik: jest poważny inwestor, inwestor, który zadeklarował w rozmowie osobiście z panem premierem i z panem ministrem Gradem, że będzie kontynuował proces budowy statków. Przecież to nie są wymysły opozycji, tylko to są słowa z jednej strony premiera, a z drugiej właśnie ministra Grada. Jeżeli minister Grad mówi: te działania są...

W.M.: No i wydawało się w końcu, ze będzie.

J.B.: No właśnie, tylko że, panie redaktorze i szanowni państwo, nie można ludzi mamić na potrzeby kampanii wyborczej. 8 tysięcy stoczniowców z dnia na dzień straciło pracę. Pan premier Donald Tusk, przy współpracy związków zawodowych, trzeba to powiedzieć uczciwie, kupił sobie spokój społeczny, przeznaczając około 600 mln złotych na bardzo wysokie odprawy i na 6–miesięczny okres przestoju, szkoleń. Stoczniowcy otrzymują w tej chwili około 2 tysięcy złotych na rękę, część z nich nawet decyduje się nie podejmować pracy, jeżeli takowa się pojawia, bo proponowane są im niższe pieniądze niż w ramach tego postojowego. No to, oczywiście, w cudzysłowie to mówię, ale za 2 miesiące się to kończy i ci ludzie zostają na lodzie. Mieli rozbudzone nadzieje, mówił o tym pan minister, mówił o tym również szef grupy w końcu zarejestrowanej w KRS–ie, pan Jorg... no, wyleciało mi nazwisko z głosy, Holender, który stanął na czele grupy Polskie Stocznie, że będą budowane statki, a póki co po terenach stoczniowych zarówno w Szczecinie, jak i w Gdyni hula wiatr. A inwestor...

W.M.: Pan sądzi, że inwestor jest podejrzany?

J.B.: Nie, ja sądzę, że inwestor po prostu bardzo dokładnie liczy swoje pieniądze. Póki co nikt tak naprawdę nie wie, kto jest tym inwestorem, bo te wszystkie wcześniejsze zapowiedzi pana ministra, że oto będzie to poważny inwestor katarski właścicielem naszych stoczni, bardzo szybko zostały jeszcze w tym samym dniu zdementowane przez tegoż hipotetycznego inwestora, który pojawia się pod nazwą Q–Invest czy Konsorcjum... Grupa Finansowa Konsorcjum Banków Katarskich. Okazuje się, że to są tylko i wyłącznie pośrednicy, a znaków zapytania, panie redaktorze, bardzo, bardzo wiele. Na Komisji Gospodarki...

W.M.: Przepraszam, ale jeżeli inwestor nie jest podejrzany, jak pan mówi, że nie wiadomo, no to czy poważny inwestor upada pod siłą jednego listu?

J.B.: Ale za bardzo sobie cenię pana redaktora i radiosłuchaczy, żeby w ogóle dopuszczać taką oto myśl, że ktokolwiek przyjmuje to z dobrą wiarą, że jeden list...

W.M.: Słowo ministra: to pismo wywołało katastrofę.

J.B.: Panie redaktorze, to są banialuki, to jest bajanie pana ministra, który na gwałt próbuje znaleźć wytłumaczenie z tej ambarasującej sytuacji. Panie redaktorze, jeżeli inwestor, który decyduje się w 40–milionowym kraju w środku Europy, członku Unii Europejskiej, na zakup dwóch stoczni, stoczni, które nie produkują, nie wiem, kajaków, przy całej sympatii dla wszystkich miłośników kajakarstwa, sam jestem miłośnikiem kajakarstwa, ale produkują najbardziej skomplikowane pływające jednostki na świecie, cieszące się uznaniem nie tylko armatorów, ale i konstruktorów, i branżowych pism, mówię tutaj o Stoczni Szczecińskiej i Stoczni Gdyńskiej budującej chemikaliowce, samochodowce, kontenerowce. I teraz ten inwestor wycofuje się z zakupu tychże stoczni pod wpływem listu osób, które od 2000 roku... 2002 roku walczą o swoje prawa, bo chodzi tutaj o udziałowców...

W.M.: To nie jest jakieś tajemnicze stowarzyszenie.

J.B.: A jakie tam tajemnicze stowarzyszenie. Panie redaktorze, w 2002 roku ówczesny minister gospodarki Jacek Piechota ze swoimi kolegami z Sojuszu Lewicy Demokratycznej przepraszał za to publicznie, zdobył się na to były minister skarbu pan Kaczmarek, pan Piechota do dzisiaj się na to nie zdobył, przeprosił byłych członków zarządu uniewinnionych w ostatnich miesiącach przez sąd. Gehenna tychże członków toczyła się przez wiele lat. Pan redaktor pamięta – zostali zatrzymani, zaaresztowani pod zarzutem marnotrawstwa, został przejęty majątek de facto, znacjonalizowany majątek Stoczni Szczecińskiej Porta Holding, około 1500 udziałowców tej upadłej stoczni czy znacjonalizowanej ówcześnie przez SLD, przekształconej w Stocznię Szczecińską Nową udziałowców od lat przed sądami publicznie walczy o swoje prawo, prawo do własności. I teraz czynienie z nich jakiegoś tajemniczego inwestora [sic] i zapowiedzi pana ministra Grada, że napuści na nich ABW czy inne służby państwowe, no, można by powiedzieć panu ministrowi, żeby się puknął w czoło po prostu i nie opowiadał takich banialuk, bo nikt, kto śledzi sytuację wokół stoczni, nie da się na to nabrać. Panie redaktorze, jest jeden wielki znak zapytania – chodzi o tzw. kontrakt gazowy. Na Komisji Gospodarki parlamentarzyści (...)

W.M.: Bo tam podobno jest klucz do rozwiązania całej tej zagadki.

J.B.: Nie wiem tego w stu procentach, natomiast stawiamy pytanie, zresztą wczoraj zapowiedzieliśmy zwołanie w trybie pilnym również posiedzenia Komisji Skarbu, żeby w końcu pan minister Grad, jego wiceminister pan Gawlik stanęli jak mężczyźni przed opinią publiczną i przed posłami, przed Wysoką Izbą, i powiedzieli, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. To nie może być tak, że na potrzeby plastikowej, wizerunkowej polityki medialnej, osłonowej wobec kandydata Platformy na prezydenta, pana premiera Donalda Tuska, będzie się mamiło naród co rusz jakimiś innymi dyrdymałami.

W.M.: No dobrze, co się stanie 17 sierpnia, jeżeli te pieniądze nie wpłyną?

J.B.: Panie redaktorze, mówię to absolutnie szczerze jako poseł ze Szczecina, jako osoba związana również z branżą, z gospodarką morską, jako marynarz – naprawdę chciałbym szczerze trzymać kciuki i jeżeliby te pieniądze się pojawiły i przede wszystkim żeby inwestor w końcu odsłoniłby swoje tajemnicze oblicze i powiedział: tak, jestem zainteresowany, jestem, nie wiem, właścicielem złóż tego gazu, który do Polski popłynie i będę... chociaż jest to niezwykle skomplikowane i również te zapowiedzi dotyczące, że w Stoczni Gdyńskiej będą budowane gazowce, też można, wszystko na to wskazuje, nniestety między bajki włożyć, bo dzisiaj nie ma żadnej stoczni europejskiej, która by na tym rynku dosyć specyficznym funkcjonowała, dzisiaj wszystkie te statki budowane są na Dalekim Wschodzie. No ale daj Boże. Tylko że ten proces będzie trwał około 3–4 lat, mówią niektórzy fachowcy, nawet. A co do tego czasu? Nie ma żadnego portfelu zamówień. Ale szczerze życzyłbym tej ekipie, żeby rzeczywiście w Szczecinie i w Gdyni były budowane statki. Pan pyta, co się stanie, jeżeli 17 sierpnia te pieniądze się nie pojawią. Otóż te pieniądze nie są żadną jakąś tutaj wartością. Mówimy o 380 milionach złotych. Panie redaktorze, same grunty jednej Stoczni Szczecińskiej są więcej warte. Są to pieniądze praktycznie żadne, natomiast co tutaj było tym handicapem? Ano była ta ustna zapowiedź...

W.M.: Że ruszy produkcja, że ludzie będą mieli pracę...

J.B.: Tak, że 2 tysiące stoczniowców ze Szczecina znajdzie pracę, 3 tysiące stoczniowców z Gdyni znajdzie pracę, że będą budowane nie tylko statki, ale i konstrukcje stalowe, mówiło się tutaj o farmach wiatracznych. Wszystko to naprawdę jako politycy opozycji byśmy wspierali, tylko niechże w końcu tutaj coś stanie się jasne, bo za parę miesięcy wejdziemy w kampanię prezydencką i czy pan minister Grad ma zamiar przez te wszystkie kolejne miesiące po prostu tych ludzi mamić? W październiku skończą się stałe dochody około 8–tysięcznej grupy stoczniowców. Ani Gdynia, ani Szczecin nie jest w stanie, w wypadku Szczecina to jest 5 tysięcy ludzi, nie jest w stanie tych ludzi wchłonąć. Będziemy mieli do czynienia z olbrzymim problemem społecznym. 8 tysięcy ludzi, a w skali całego kraju i przemysłu okołostoczniowego mówi się o 80–100 tysiącach ludzi z dnia na dzień zostanie pozbawionych środków do życia. Jeżeli pan minister Grad idzie na przetrzymanie i chce sobie jeszcze tak pobajać, no to jest to jakoś tam racjonalne, ale tutaj jest miejsce i rola do tego, żeby głos zabrał w końcu premier polskiego rządu. Niech przestanie grać w piłkę, niech przestanie uprawiać politykę plastikowo–wizerunkową, tylko niech jak mąż stanu stanie przed opinią publiczną i powie, o co tutaj tak naprawdę chodzi.

W.M.: Panie pośle, wygląda na to, że to nie koniec kłopotów ministra Aleksandra Grada. Wczoraj wicepremier Schetyna wyraźnie, no, posłał go do kąta...

J.B.: Zrugał wręcz.

W.M.: ...bo ten chciał prywatyzować strategiczne spółki Skarbu Państwa, a Grzegorz Schetyna powiedział, że KGHM Polska Miedź należeć będzie do państwa, podobnie trzy inne spółki: Teuron, PGE i Lotos to są spółki energetyczne. No to nie będzie tych pieniędzy z tej prywatyzacji.

J.B.: Panie redaktorze, po pierwsze rzeczywiście tutaj pełna zgoda, pan wicepremier Schetyna w sposób wyraźnie poirytowany odesłał do kąta, wręcz zrugał ministra skarbu. Niektórzy twierdzą, że za ministrem skarbu stoi wyraźne polecenie premiera, również ministra finansów, aby na gwałt szukać pieniędzy do coraz większej dziury budżetowej, rozsypującego się de facto budżetu państwa. Natomiast zdrowy rozsądek nakazywałby zadać pytanie: czy ktoś, to np. dysponuje, nie wiem, mieszkaniami na sprzedaż, decyduje się sprzedać te mieszkania wtedy, kiedy ich cena nieruchomości leci na łeb na szyję? No, chyba że ma nóż na gardle. Czy ktoś odpowiedzialny decydowałby się na sprzedaż czy wyprzedaż majątku narodowego i to majątku, który w znacznej mierze decyduje o tym, że państwo jest spójne, zabezpiecza jego bezpieczeństwo w wymiarze energetycznym, ale i finansowym, bo tutaj też mowa o PZU, o banku BPH, Giełdzie. I teraz nagle okazuje się, że na gwałt trzeba to wyprzedać, powodując... sama ta zapowiedź, że będzie sprzedany np. KHGM, spowodował gwałtowny spadek cen akcji KGHM–u na Giełdzie. Oczywiście, pan Grzegorz Schetyna tutaj interweniował, tylko była to interwencja polityka wywodzącego się z określonego regionu. Pan minister Grad onegdaj w jednej z rozgłośni konkurencyjnej wobec szacownej Jedynki stwierdził, że kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami, dlatego można pleść banialuki w kampanii wyborczej, a później robić swoje. I jako opozycja uważamy, że po pierwsze nie powinno być zgody na sprzedaż spółek szczególnie sektora energetycznego. Ktoś, kto zaproponowałby, aby Niemcy, Czesi, Szwedzi sprzedali swoje spółki energetyczne, no, spotkałby się co najwyżej z uśmiechem politowania, a u nas doktrynalni liberałowie są w stanie wyprzedawać nasze narodowe srebra na gwałt za bezdurno, po to, żeby łatać tę dziurę czy nadrobić ten grzech zaniechania ostatnich miesięcy.

W.M.: No dobrze, ale jednak rośniemy: złoty rekordowo mocny, bezrobocie spadło, giełdy w górę, surowce drożeją, sprzedaż i zamówienia rosną – to są wczorajsze informacje Głównego Urzędu Statystycznego. Może nie jest aż tak źle?

J.B.: No, panie redaktorze, naprawdę proszę mi wierzyć, że politycy opozycji nigdy nie będą zacierali rąk (mówię to w imieniu swojego obozu), jeżeli w Polsce, co nie daj Panie Boże, źle by się działo. To nie jest tak, że my upatrujemy swoją szansę w polityce na to, żeby ten rząd się wyłożył na kryzysie. Nigdy nie twierdziliśmy, że ten rząd jest winny temu kryzysowi, natomiast twierdzimy, że ten rządu w sposób ewidentny sobie z tym kryzysem nie radzi. To, o czym pan redaktor mówi, powinno cieszyć, ale dla ludzi, którzy obserwują polską gospodarkę od lat, wiadomym jest, że jesteśmy w okresie dosyć specyficznym – wakacji. Zawsze popyt w okresie wakacji rośnie, zawsze bezrobocie w okresie wakacyjnym odrobinę maleje, no bo powstają, nie wiem, punkty usługowe. To wszystko na pewno nas cieszy, na pewno nas cieszy to, że odbiegamy póki co jeszcze od... nasza gospodarka na in plus odbiega od sytuacji w innych państwach. Tylko to jedno „ale”. Mówią o tym ludzie nie z opozycji, ale wybitni ekonomiści, również byli członkowie tej ekipy, tego rządu pana premiera Donalda Tuska. My jesteśmy około 8–9 miesięcy do tyłu w stosunku do sytuacji gospodarczej państw Europy Zachodniej. To wszystko, z czym boryka się dzisiaj Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania dopiero tak naprawdę przed nami. I teraz pytanie: czy tymi działaniami, a właściwie brakiem działań ta ekipa sobie z tym kryzysem poradzi, kiedy on do nas, kiedy jego apogeum do nas dotrze? Bo to, że dotrze, to nie jest żadne złe chciejstwo polityków opozycji, tylko to jest obiektywny fakt.

W.M.: To może jeszcze jedno pytanie: dlaczego ludzie Prawa i Sprawiedliwości w ciemno reklamują sieć ojca Rydzyka?

J.B.: Kilku z moich kolegów zostało wkręconych przez (...)

W.M.: Wkręconych zostało, tak?

J.B.: No tak, tak to się mówi potocznie, potocznym językiem. Jeżeliby rzeczywiście korzystali...

W.M.: (...) powiedział: „Wszystkie swoje rozmowy będę chciał prowadzić za pośrednictwem tej sieci”.

J.B.: Jeżeli któryś z tych moich kolegów i tam bodajże jedna koleżanka rzeczywiście z tych telefonów by korzystała, skorzystali i stwierdzili, że są znakomite, nie byłoby w tym nic nagannego. No ale jeżeli dają się tak łatwo podejść dziennikarzom tabloidów, no to teraz muszą się troszeczkę... muszą tę żabę połknąć. Tylko tyle mogę powiedzieć.

W.M.: Bardzo dziękujemy za rozmowę. Joachim Brudziński, Prawo i Sprawiedliwość...

J.B.: Dziękuję serdecznie.

W.M.: ...Gość Sygnałów Dnia.

(J.M.)