Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 08.10.2009

Nie czas na wojnę

Nie wierzę w to, żeby ktokolwiek o zdrowych zmysłach doradzał premierowi w sytuacji kryzysowej, by on fundował Polakom jakieś wojny w parlamencie.

  • Wiesław Molak: W naszym studiu Joachim Brudziński, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, witamy.

    Joachim Brudziński: Dzień dobry, witam.

    Henryk Szrubarz: Zaskoczyła pana wczorajsza decyzja premiera Donalda Tuska á propos dymisji?

    J.B.: Nie, nie, myślę, że już było tyle przecieków medialnych, w jakimś sensie pewno kontrolowanych, przecieków, które wyszły z samego otoczenia pana premiera. Tutaj główne wydania wiadomości, we wszystkich praktycznie stacjach już dzień wcześniej o tym mówiono, również prasa od samego rana spekulowała, te nazwiska się pojawiały, więc jakiegoś większego zaskoczenia nie było. Zaskoczył mnie premier jednym, i myślę, że nie tylko mnie, ale wszystkich, którzy słuchali tej konferencji, może nawet nie tyle zaskoczył, co przestraszył, jeśli nawet nie przeraził tą retoryką, prawda, „idziemy na wojnę”. Cóż takiego w państwie się stało, że premier polskiego rządu ogłasza wojnę, i to wojnę z opozycją, wojnę z instytucją ustawową, jaką jest CBA?

    H.S.: No bo mówi, że tę wojnę rozpoczęło Prawo i Sprawiedliwość.

    J.B.: Panie redaktorze, to jest...

    H.S.: I dlatego trzeba odpowiedzieć na to.

    J.B.: To jest tak – być może pan premier Donald Tusk, wzorem republik bananowych czy totalitarnych dyktatur, wyobrażał sobie, że opozycja, nawet jeżeli będzie, to będzie po to, żeby pana premiera chwalić. Może przyzwyczaił się przez te ostatnie dwa lata do tego, że jako taki beniaminek w pewnym sensie i ulubieniec części mediów, że ta dobra prasa będzie towarzyszyła mu zawsze.

    Natomiast męża stanu poznaje się nie po tym, kiedy są wysokie sondaże, kiedy jest wzrost gospodarczy, kiedy wszystko w państwie idzie dobrze, tylko męża stanu i odpowiedzialnego polityka poznaje się po tym, czy potrafi poradzić sobie w sytuacji kryzysowej. Kiedy taka sytuacja kryzysowa się pojawiła i jako żywo, na Boga, i nie z powodu Prawa i Sprawiedliwości, bo to nie my namówiliśmy pana Chlebowskiego, żeby umawiał się na cmentarzach, przy CPN–ach z przedsiębiorcami lobbującymi... znaczy może „lobbujący” to jest złe słowo, bo lobbing jest dopuszczony ustawowo w Polsce, ale z załatwiaczami własnych interesów, to nie my namówiliśmy ministra sportu, pana Drzewieckiego, skarbnika Platformy Obywatelskiej i serdecznego, można powiedzieć, przyjaciela pana premiera Donalda Tuska do tego, żeby też w tym kuglowaniu wokół ustawy pracował. Czy to Prawo i Sprawiedliwość odpowiada za to, że wskutek, jak mówi pan... wiemy to ze stenogramów, jak mówi pan Chlebowski „od roku blokuję tę ustawę, to jest jedynie moja zasługa”. Tylko że proszę państwa, co oznacza „blokowanie od roku”? Oznacza, że w budżecie państwa jest pół miliarda złotych mniej. Te pół miliarda zostało w kieszeniach tych załatwiaczy. I to jest problem. Jako żywo Prawo i Sprawiedliwość pana Chlebowskiego, pana Drzewieckiego, pana Schetynę, który też w tych stenogramach się przejawia, do tego nie namawiało.

    H.S.: Ale premier i w ogóle Platforma Obywatelska mówi, że motorem tego całego zamieszania jest CBA i szef CBA, który ma po prostu czy miał nieczyste i złe intencje.

    J.B.: Aha, czyli to CBA i szef CBA odpowiada za to, że pan Chlebowski od roku tę ustawę blokował. I to szef CBA odpowiada za to, że z momencie, kiedy informacje zostały dostarczone do premiera polskiego rządu 12 sierpnia, to premier polskiego rządu do połowy września czy do końca września bez mała, wtedy kiedy pojawiły się te stenogramy w Rzeczpospolitej, nie podejmował żadnych działań, tak? To CBA odpowiada za to, że taki, powiedziałbym, szmondacki, bo innego określenia nie znajduję, styl uprawiania polityki, polegający właśnie na takim załatwianiu „trzeba Rychowi załatwić, bo Rycho mówi w tych stenogramach, że jak my przestaniemy na nich głosować, to już nikt nie będzie na nich głosował”, tak?

    Więc pytanie jest: co ci panowie zawdzięczają tym załatwiaczom, że tak się ich boją? No jeżeli szef Komisji Finansów, jeżeli szef Komisji Finansów jest traktowany jak chłopak na posyłki? Jeżeli w kontekście najważniejszych osób w państwie padają słowa wulgarne, no, słowa, które pokazują, że ci panowie, ci politycy z najbliższego otoczenia premiera polskiego rządu są traktowani po prostu jak chłopcy na posyłki. No, to się w głowie nie mieści.

    I teraz tenże premier, tenże premier staje na konferencji prasowej i mówi: „wojna”. Już nie „miłość”, już nie „zaufanie”, ale „idziemy na wojnę”. A co Polacy są winni, że koledzy z boiska pana premiera Donalda Tuska okazali się ludźmi małymi?

    H.S.: Ale przyzna pan, że są różnice w relacjach Donalda Tuska, premiera Donalda Tuska, i szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, pana Mariusza Kamińskiego, które nie powinny mieć miejsca obecnie.

    J.B.: Tak, no, jeżeli premier mówi: „została zastawiona na mnie pułapka, wpadłem w pułapkę”, premier polskiego rządu tak mówi, tak? Że szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego zastawił na niego pułapkę i on w tę pułapkę wpadł i on sobie z tym nie wiedział, jak poradzić, i musiał rozmawiać z panem Drzewieckim i z panem Chlebowskim... Panie redaktorze, to jeżeli premier nie ma elementarnych kwalifikacji, żeby, nie wiem, podejść do telefonu, kiedy dzwoni prezydent Stanów Zjednoczonych...

    H.S.: Premier mówi...

    J.B.: ...bo nie ma przy jego boku doradców i nie wie, co powiedzieć. Jeżeli premier polskiego rządu przez kilka tygodni nie zagląda do materiałów dostarczonych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne czy nie podejmuje działań, a jak podejmuje, to skutkują one tym, że za chwilę ci wspomniani przedsiębiorcy mówią: „nie będziemy się spotykać, nie będziemy rozmawiać, bo jakieś KGB czy CBA nas namierzyło”, to jakie kwalifikacje do uprawiania polityki ma premier polskiego rządu? Moim zdaniem bardzo, ale to bardzo mierne.

    H.S.: Szef CBA...

    J.B.: Męża stanu poznaje się po tym, jak sobie radzi w sytuacjach kryzysowych. Premier sobie z tą sytuacją nie poradził, a co najgorsze – znalazł się również w kręgu osób podejrzanych o dokonanie przecieku. I z tym będzie sobie musiał poradzić. Z tym będzie sobie musiał poradzić zarówno Donald Tusk, jak i Platforma Obywatelska.

    H.S.: Wczoraj zdymisjonował ważne osoby w swoim rządzie, w swoim gabinecie. To są radykalne działania, niektórzy mówię wręcz „trzęsienie ziemi”.

    J.B.: A jakie tam radykalne działania, panie redaktorze. Każdy już...

    H.S.: No jak to? Przecież już nie będzie wicepremiera, nie będzie...

    J.B.: Tak, tylko proszę zwrócić uwagę, że każdej z tych osób pan premier wystawił niesamowitą laurkę. One nie zostały zdymisjonowane za to, że znalazły się w dosyć powiedziałbym niekomfortowej sytuacji. Ja nie jestem od tego, żeby stawiać tu jakiekolwiek zarzuty, bo od tego Bogu dzięki w demokratycznym państwie prawa jest sąd czy prokuratura. Ja mówię o zarzutach politycznych. I teraz tak – jeżeli te osoby w takiej sytuacji się znalazły, dosyć powiedziałbym niecodziennej, i w sytuacji, które gdyby miały miejsce w dojrzałych demokracjach, po prostu skończyłyby się dymisją całego rządu i samego premiera, a pan premier na konferencji mówi tak: „Ponieważ mamy wojnę, to osoby najbardziej kompetentne i osoby, do których mam największe zaufanie, zostają przegrupowane i przechodzą do sejmu po to, żeby toczyć wojnę”. Co Polaków, co stoczniowca ze Szczecina czy z Gdyni, który stracił pracę, co pracownika Zakładów Cegielskiego w Poznaniu czy Zakładów Zbrojeniowych interesuje to, że premier chce urządzać wojny z opozycją? Co tych ludzi to interesuje? Tych ludzi interesuje to, żeby władza zapewniła im, żeby mieli pracę, żeby mieli spokój, żeby mieli porządek na ulicach. Jeżeli świadek koronny, pan „Masa”...

    H.S.: I dlatego premier chce mieć polityczny spokój i chce przede wszystkim uporać się z kryzysem, a wojnę polityczną zostawia parlamentarzystom.

    J.B.: Panie redaktorze, no co to znaczy uporać się z kryzysem, a wojnę zostawić parlamentarzystom? Wie pan, najgorsze jest to, że my, parlamentarzyści, za chwilę mamy zająć się budżetem państwa, tak? Ja nie potrafię wyobrazić sobie sytuacji, że w ramach, nie wiem, moich obowiązków poselskich pojadę, nie wiem, w Zachodniopomorskie, gdzie jest bardzo duże bezrobocie, pojadę na popegeerowską wieś i ja powiem, że nie ma pieniędzy w budżecie państwa na, nie wiem, pomoc społeczną, na... Nie chciałbym wpadać w demagogię, tak? Na wiele obszarów, nie ma pieniędzy na policję. No przecież żenujące jest to, że policjanci muszą, nie wiem, żarówki odkręcać, tak? Nie mają pieniędzy na to, żeby długopis kupić. A najważniejsze osoby w państwie załatwiają przedsiębiorcom, żeby w ich kieszeniach zostało pół miliarda złotych, a te pół miliarda złotych nie ma w budżecie.

    To jak premier chce walczyć z kryzysem, jeżeli osoby, które do tego w jakimś sensie doprowadziły, tak, bo też wspomnę tutaj wiceministra finansów Kapicę, który napisał w notatce dla premiera: Odniosłem wrażenie, że Ministerstwo Gospodarki i inni ważni politycy doprowadzili do sytuacji, że od roku były cały czas wprowadzane różnego rodzaju poprawki, nie wiem, były podejmowane działania, które skutkowały tym, żeby ta ustawa nie weszła w życie, ustawa, która dawała szansę, że pojawi się pół miliarda złotych więcej w budżecie. I premier nie widzi tutaj problemu? Mówi o nich, że to są znakomici ludzie, do których ma zaufanie i przesuwa ich na odcinek walki, wojny?

    H.S.: Kogo PiS wydeleguje do komisji śledczej, jeżeli powstanie?

    J.B.: Chcielibyśmy, jeżeli ta komisja powstanie, żeby ona mogła pracować w spokoju, żeby nie było sytuacji, w której premier, zapowiadając wojnę, tak naprawdę nie mógł sobie pozwolić na to, żeby tej komisji nie powołać, ponieważ oczekiwania społeczne były bardzo tutaj jednoznaczne.

    Ale z drugiej strony, jeżeli to ma polegać na tym, że teraz zostaną podjęte działania wokół tej komisji, żeby jej prace wyglądały tak kabaretowo i tak, powiedziałbym, miałko jak wyglądają prace komisji, na czele której stoi, nie wiem, pan Karpiniuk, no to myślę, że wtedy będzie zupełnie bez sensu.

    Chcielibyśmy, żeby ta komisja wniosła w proces oczyszczania państwa, i myślę, że jest to też w interesie samego premiera, jeżeli rzeczywiście, tak jak mówi, nie ma tutaj sobie nic do zarzucenia, żeby ona wniosła tyle dobrego, ile wniosła na przykład komisja Rywina. I dlatego chcielibyśmy, żeby do tej komisji nie trafili zagończycy Platformy Obywatelskiej, właśnie w stylu wspomnianego pana Karpiniuka, tylko żeby trafiły osoby, które rzeczywiście po pierwsze mają doświadczenie w funkcjonowaniu aparatu państwa, w funkcjonowaniu Kancelarii Premiera, służb specjalnych, ale również osoby, które dają gwarancję merytorycznej i spokojnej pracy i wolę i chęć wyjaśnienia tej największej po 89 roku afery, jaka dzisiaj toczy nasz kraj.

    Afera hazardowa jest największą aferą po 89 roku. Afera Rywina i afera starachowicka miała znacznie mniejszy, powiedziałbym, wymiar zarówno finansowy, jak i polityczny niż ta afera. I premier będzie musiał sobie z tym poradzić.

    W.M.: Ale teraz oglądalność prac sejmu wzrośnie, panie pośle. Będzie wojna, to będzie się działo.

    J.B.: Panie redaktorze, ja mam nadzieję, że z tej póki co, Bogu dzięki, retoryki wojennej pan premier szybko się wycofa. Ja nie wierzę w to, naprawdę nie wierzę w to, żeby ktokolwiek dzisiaj o zdrowych zmysłach doradzał premierowi w sytuacji, kiedy naprawdę jesteśmy w sytuacji kryzysowej, kiedy ludzie za chwilę odczują w swoich kieszeniach owoce rządów Platformy Obywatelskiej, żeby on chciał fundować Polakom jakieś medialne spektakle czy w wojny w parlamencie.

    W.M.: Joachim Brudziński, Prawo i Sprawiedliwość, w Sygnałach Dnia. Dziękujemy bardzo.

    J.B.: Dziękuję uprzejmie.

    (J.M.)