Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 09.11.2009

Komisja ma dojść do prawdy, a nie być widowiskowa

O tym, czy premier stanie przed komisją hazardową zadecyduje komisja, a nie przewodniczący.

Wiesław Molak: Nasz gość w studiu Polskiego Radia w Katowicach: Mirosław Sekuła z Platformy Obywatelskiej, przewodniczący komisji śledczej ds. wyjaśnienia afery hazardowej. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

  • Mirosław Sekuła: Witam państwa.

    Henryk Szrubarz: Panie pośle, jutro pierwsze posiedzenie komisji hazardowej?

    M.S.: Nie, jutro jest zwołane, zwołałem pierwsze posiedzenie prezydium komisji. Jak państwo wiecie, w prezydium komisji w tej chwili jest nas dwoje, czyli ja jako przewodniczący, i pan poseł Arłukowicz jako wiceprzewodniczący (...)

    H.S.: I o czym panowie zdecydują jutro?

    M.S.: Ale na to posiedzenie jutro zaprosiłem wszystkich członków komisji po to, żeby zastanowić się, w jaki sposób komisja ma działać i jaki przyjmie plan pracy, żeby zrealizować zlecenie sejmu.

    H.S.: Ten plan pracy jest bardzo ważny, bo to oznacza... będzie oznaczało, co pójdzie na pierwszy ogień, rozumiem, tak?

    M.S.: No, przede wszystkim to jeżelibyśmy przyjęli dotychczasowy tryb prac komisji śledczych, wszystkich tych dotychczasowych siedmiu, to wtedy prawie na pewno nie jesteśmy w stanie zrealizować zlecenia sejmu, to znaczy żeby tak duży zakres zbadać i skończyć do 28 lutego. W związku z tym najważniejsze jest, żebyśmy się dopracowali jakichś nowych, nowatorskich metod pracy, które by pozwoliły to zlecenie sejmu w zakreślonym terminie zrealizować, to jest najważniejsze zadanie.

    H.S.: Ale proszę to bardziej wyjaśnić.

    M.S.: No, właśnie wyjaśnię dopiero wtedy, jeżeli odbędzie się jutrzejsza dyskusja na prezydium komisji i jeżeli znajdziemy jakiś inny sposób. Przypomnę – komisje, które działają w tej chwili w sejmie, czyli te 3 komisje śledcze, one działają już prawie dwa lata, mają swój ustalony tryb działania i taki zwyczaj postępowania. No, jeżelibyśmy przyjęli taki sam zwyczaj, skorzystali po prostu z doświadczeń tych dotychczasowych komisji, no to też prawdopodobnie w ciągu roku byśmy nie skończyli, a tutaj do końca roku mamy 52 dni, a jeszcze do końca lutego mamy 59 dni, czyli około 100 dni mamy do dyspozycji, a nie 2 lata.

    W.M.: A jaką ma pan koncepcję, panie pośle?

    M.S.: No, ja tę koncepcję przedstawię na jutrzejszym posiedzeniu prezydium, ale bardzo liczę na to...

    H.S.: Ale o co tutaj chodzi, panie pośle? Chodzi o ekspresowe tempo prac czy o pewną selektywność w pracach?

    M.S.: Chodzi oczywiście o ekspresowe tempo prac, bo to nie ulega wątpliwości, że praca musi być w tempie ekspresowym, ale może będą...

    H.S.: Poseł Wassermann mówi, że to tempo ma być zabójcze wręcz.

    M.S.: No niestety tak, takie sejm nam postawił zadanie.

    M.W.: A zna pan takie przysłowie: „Co nagle, to po diable”?

    M.S.: No wie pan, a zna pan takie powiedzenie, że kto ma czasu wiele, przeskoczy nie gorzej? To jest ksiądz Twardowski.

    H.S.: Dobrze, ale jeżeli komisja śledcza ma czas do 28 lutego przyszłego roku, a zacznie rozumiem od tych spraw najwcześniejszych, to zdążycie do 28 lutego uporać się z tą najistotniejszą częścią prac komisji, czyli niejasnościami, ewentualną aferą z roku tego i poprzedniego?
    M.S.:
    Wie pan, my musimy zrobić wszystko, żeby zdążyć, bo (...)

    H.S.: No tak, ale to brzmi na razie, panie pośle, jak zaklęcie, że musimy zrobić wszystko, żeby zdążyć.

    M.S.: No, a cóż więcej można powiedzieć w momencie, kiedy jeszcze nie rozpoczęliśmy i kiedy jeszcze nie wiemy, w jakim trybie będziemy działać?

    W.M.: A czy pierwszym świadkiem będzie...

    M.S.: Nie ma możli... Tak, proszę.

    W.M.: ...minister finansów w rządzie Prawa i Sprawiedliwości Zyta Gilowska?

    M.S.: Wszystko zależy od tego, co zdecyduje komisja. Proszę mnie nie wyciągać na tego rodzaju spytki, żebym ja decydował za komisję, to będzie decyzja komisji, ale jest właściwie oczywiste, że wszyscy, którzy w jakiś sposób prowadzili prace nad tymi legislacjami, które zakończyły się zmianami ustaw, tymi projektami, które się skończyły zmianami ustaw, jak i tymi niedokonanymi czy niedokończonymi projektami, na pewno wszyscy będą proszeni przez komisję o informacje.

    H.S.: Nigdy w działalności komisji śledczych nie było klauzuli czasowej, teraz jest. To stawia przed komisją bardzo trudne zadanie. Już część członków komisji hazardowej, a także wielu posłów nie tylko opozycji mówi, że trzeba będzie termin posiedzenia tej komisji przedłużyć. Czy rzeczywiście jest ta groźba, niebezpieczeństwo? Czy może szansa?

    M.S.: Ja myślę, że najpierw należy zrobić wszystko, co możliwe, żeby zlecenie sejmu zrealizować, a dopiero wtedy, jeżeli się okaże to niemożliwe, jeżeli to przekroczy możliwości komisji i członków komisji, to wtedy dopiero należy się zastanawiać nad ewentualnym przedłużeniem tego terminu albo stwierdzeniem, że zadanie jest niemożliwe do zrealizowania.

    H.S.: Można wystąpić o przedłużenie, ale w głosowaniu trzeba mieć większość. Opozycja tej większości... tą większością nie dysponuje. Platforma Obywatelska owszem. Czy Platforma Obywatelska będzie zdecydowana na ewentualne przedłużenie prac tej komisji?

    M.S.: Panie redaktorze, sejm oprócz tego, że jest podzielony na kluby parlamentarne i część koalicyjną i część opozycyjną, no to jako całość jednak jest w stanie podejmować racjonalne decyzje i wielokrotnie to udowadniał. W związku z tym nie bójmy się tak tych wyliczanek sejmowych i tak zwanego liczenia szabel. Po prostu ja wierzę i w zdrowy rozsądek członków komisji, którzy w tej chwili są w jej składzie, jak i w zdrowy rozsądek sejmu.

    H.S.: Dlaczego poseł Wassermann nie mógł zostać wiceprzewodniczącym tejże komisji?

    M.S.: No, mógł zostać, ale w wyniku głosowania nie został, a ci, którzy głosowali przeciwko jego kandydaturze...

    H.S.: No, między innymi pan również.

    M.S.: Ja wśród nich też byłem. No, ja wskazałem na jedną podstawową wadę: w tej chwili pan poseł Wassermann jest już członkiem innej komisji śledczej – komisji tak zwanej do spraw Olewnika...

    H.S.: Jest jeszcze członkiem, panie pośle, dlatego...

    M.S.: A jest jeszcze wiceprzewodniczącym tej komisji, więc ja sobie nie wyobrażam, żeby ktoś mógł pracować w tej najbardziej obciążonej komisji śledczej, będąc członkiem innej komisji śledczej i jeszcze wiceprzewodniczącym i jeszcze w naszej komisji być wiceprzewodniczącym. To jest po prostu fizycznie niemożliwe.

    H.S.: Ale poseł Wassermann deklaruje, że przestanie być członkiem tejże komisji. A zresztą jest w tamtej komisji na prośbę Marka Biernackiego z Platformy Obywatelskiej. Jeżeli przestanie być...

    M.S.: Panie redaktorze...

    H.S.: Tak?

    M.S.: Panie redaktorze, no, to jest problem Prawa i Sprawiedliwości. Ja jestem zaskoczony, że klub Prawo i Sprawiedliwość ma taką krótką ławkę. Przecież mógł zaproponować wielu innych wyśmienitych fachowców do pracy w naszej komisji, żeby nie zmuszać ani do, że tak powiem, wydzierania sobie pana posła Wassermanna pomiędzy komisją Olewnika a komisją hazardową.

    H.S.: Jeżeli poseł Zbigniew Wassermann przestanie być członkiem tamtejszej komisji, jest duże prawdopodobieństwo, że zostanie wiceprzewodniczącym tej komisji?

    M.S.: No to będzie nowa sytuacja, będziemy się zastanawiać, ale niewątpliwie pozostanie pewnego rodzaju problem, bo...

    H.S.: Jakiego rodzaju?

    M.S.: ...takie przeskakiwanie... no, już tłumaczę. Takie przeskakiwanie z komisji do komisji stwarza zagrożenie, że gdyby na przykład pojawiała się kolejna jakaś atrakcyjna komisja, to jest zagrożenie, że wtedy pan poseł Wassermann czy pani posłanka Kempa nie skończą pracy w naszej komisji i wyskoczą do innej, ciekawszej komisji. No, przepraszam za takie porównanie, ale my potrzebujemy ludzi do pracy, a nie gwiazd.

    W.M.: Prawo i Sprawiedliwość twardo obstaje przy tym, by prace rozpocząć od tego, co z ustawą hazardową działo się już za rządów Platformy Obywatelskiej. „To jest w tej sprawie najważniejsze” – mówią posłowie, mówi Beata Kempa, członek komisji hazardowej. Czy jest możliwość przeforsowania tego przez Prawo i Sprawiedliwość, czy klamka zapadła i tak nie będzie?

    M.S.: Sejm złożył tę sprawę w ręce komisji śledczej tych siedmiu posłów. Więc teraz już nie decydują kluby parlamentarne, tylko decyduje ta siódemka posłów. Proszę pozwolić im spokojnie zdecydować.

    H.S.: Czy w dalszym ciągu pan podtrzymuje stwierdzenie, że nie ma potrzeby konfrontacji w komisji śledczej premiera Donalda Tuska i byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego?

    M.S.: Ja w dalszym ciągu jestem głęboko przekonany, że powinniśmy z dużym szacunkiem odnosić się do naszego państwa, do urzędów tego państwa i do osób, które sprawują w nim urzędy. Ale decyzja...

    H.S.: Ale czy stawanie przed komisją hazardową to jest wyraz braku szacunku do tych osób, które są przesłuchiwane?

    M.S.: Wie pan, znowuż chciałby pan, żebym ja zdecydował za komisję albo chociaż się wypowiedział tak jakbym decydował za komisję. Kto będzie przesłuchiwany i w jakim trybie, to będzie decydowała...

    H.S.: Znaczy pan, panie pośle, wcześniej już się wypowiadał... Pan, panie pośle, wypowiadał się...

    M.S.: Proszę mi pozwolić dokończyć.

    H.S.: Proszę bardzo.

    M.S.: O tym, kto i kiedy i w jakim trybie będzie stawał przed komisję, zdecyduje komisja śledcza. Ja mogłem się wypowiadać jako poseł nie będący członkiem czy nawet kandydatem na członka komisji, bo każdy ma prawo mieć swoje zdanie, i wtedy swoje zdanie wyraziłem. Teraz jestem związany już decyzjami komisji i na pewno takie decyzje, jakie podejmie komisja, będą realizowane. Ale jeszcze powiem, że mam pewną taką pretensję do mediów, że wyrażały jakieś takie zaskoczenie czy dezaprobatę do moich opinii, a w ogóle się nie odniosły do tego, że inni kandydaci na członków komisji też mieli w tej sprawie swoje zdanie. No, chyba tylko dlatego, że ono było zgodne z tym życzeniem mediów, żeby komisja była widowiskowa. A komisja ma dojść do prawdy, a nie być widowiskowa.

    H.S.: No tak, ale właśnie wielu polityków, nie tylko z opozycji, zarzuca panu zbyt przedwczesne stwierdzenie, że nie ma takiej potrzeby, a już wiedział pan, że...

    M.S.: Przepraszam, ja tego nie powiedziałem. Proszę naprawdę, jeżeli pan chce ten wątek ciągnąć, proszę przytoczyć dokładnie moje wypowiedzi, bo w tej chwili pan opowiada o tym, co mówiono na temat mojej wypowiedzi, ale nie przytacza pan mojej wypowiedzi. Ja jej nie będę przytaczał, bo uważam, że to już jest sprawa przeszła, że teraz moja sytuacja jest zupełnie inna, i jako przewodniczący komisji nie mam zamiaru się wypowiadać o przyszłych decyzji, komisja zdecyduje.

    H.S.: Jutro o której godzinie jest posiedzenie prezydium?

    M.S.: Zaprosiłem wszystkich jutro na samo południe, na godzinę 12.

    H.S.: Panie pośle, już na zakończenie tej rozmowy – sprawa abonamentu. W jaki sposób należy zapewnić mediom publicznym stabilne finansowanie? Zna pan orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które zwalnia z płacenia abonamentu szeroką rzeszę słuchaczy, również Programu 1 Polskiego Radia. To stawia pod znakiem zapytania stabilne funkcjonowanie tychże mediów i stawia pod groźbą likwidacji między innymi właśnie programy Polskiego Radia.

    M.S.: Panie redaktorze, no, sprawą ustawy o radiofonii i telewizji zajmowała się pierwsza komisja śledcza, tzw. komisja Rywina. Nasza komisja śledcza nie ma w swoim zakresie absolutnie zajmować się tym zakresem.

    H.S.: Nie pytam teraz już pana jako przewodniczącego tejże komisji, natomiast jako posła Platformy Obywatelskiej, jako w ogóle parlamentarzystę, który ma wpływ na kształt również ustawy medialnej i tej dotyczącej abonamentu.

    M.S.: Panie redaktorze, jak pan wie, ja tu nie byłem jakimś aktywnym posłem w tym zakresie. Po prostu na to pytanie musiałbym się specjalnie przygotować. Odpowiadać z głowy jest to obciążone dużym ryzykiem, bo przecież abonament dla każdego jest konkretnym wydatkiem, w związku z tym bez przygotowania mówienie z głowy... No, ja znam takie powiedzenie, że mówienie z głowy to jest często mówienie z niczego, więc nie chcę się na ten temat wypowiadać.

    H.S.: No tak, abonament jest konkretnym wydatkiem płaconym przez słuchaczy, natomiast słowa premiera Donalda Tuska swego czasu skutecznie zniechęcały czy zniechęciły część osób do płacenia tego podatku. Natomiast ustawa medialna nie powstała, między innymi również... nowa ustawa medialna nie powstała, między innymi również dlatego, że premier nie zadeklarował stabilności finansowania mediów publicznych, co zerwało porozumienie między Sojuszem...

    M.S.: Panie redaktorze, ja z wielkim żalem... Tak, proszę.

    H.S.: ...Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

    M.S.: Panie redaktorze, ja z wielkim żalem przyjąłem, że druga tak zwana ustawa medialna w naszej kadencji nie weszła w życie, z dwóch powodów. Pierwsze – że były tam zagwarantowane promowanie wartości chrześcijańskich w mediach i drugie – że była tam możliwość odtworzenia regionalnych ośrodków telewizji regionalnej, czyli np. Telewizji Katowice, która kiedyś nadawała przez 24 godziny, a teraz jest okienko, do którego znaczna część mieszkańców naszego regionu nie ma w ogóle dostępów. Ja dlatego przede wszystkim mam żal, że ta ustawa nie weszła w życie.

    H.S.: No tak, ale przede wszystkim rozbija się przez między innymi malejące wpływy abonamentowe. Lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Grzegorz Napieralski kilka dni temu tutaj, na antenie Sygnałów Dnia, stwierdził, że Sojusz Lewicy Demokratycznej zaproponuje nowy sposób ściągania abonamentu. Czy Platforma Obywatelska jest w stanie rozpatrzyć i poprzeć ewentualnie taki projekt?

    M.S.: Panie redaktorze, Platforma zaproponowała bardzo według mnie racjonalny sposób finansowania mediów, na przykład taki sam jak Kancelarii Prezydenta RP, Kancelarii Sejmu czy Najwyższej Izby Kontroli czy Sądu Najwyższego. Więc ja uważam, że mówienie o tym, że tamta propozycja finansowania była jakaś zabójcza czy niedobra, czy zła, jest po prostu pretekstem po to tylko, żeby utrzymywać dotychczasowy stan w mediach.

    H.S.: Tamta propozycja, panie pośle, nie gwarantowała stabilnego finansowania mediów publicznych. Tutaj rzecz rozbijała się o poziom tego finansowania.

    M.S.: Ale sam pan przed chwilą powiedział, że abonament tego też nie gwarantuje. Sam pan mówi.

    H.S.: Znaczy abonament, jeżeli byłby ściągalny w należytym i w odpowiednim procencie, to by gwarantował. Natomiast słowa premiera spowodowały, że ludzie przestali płacić.

    M.S.: No tak, ale jest jak jest.

    H.S.: Właśnie, jest jak jest.

    M.S.: Nie, nie, no, wcześniej też nie płacili. Ja uważam, że to jest wojna zastępcza o abonament.

    W.M.: Panie pośle, ale prawo jest prawem jednak, nie płacili, bo nikt nawet nie powiedział, żeby prawo respektować. Jesteśmy...

    M.S.: Każdy powinien przestrzegać prawo...

    W.M.: Właśnie.

    M.S.: Jeżeli jest jakiś obowiązek ustawowy nałożony na obywateli, to obywatele powinni i muszą się z niego wywiązywać. I jest wielką szkodą i stratą taką społeczną i obywatelską, że abonament nie jest płacony powszechnie przez sto procent do tego zobowiązanych.

    H.S.: Szkoda, że te słowa nie padły z ust premiera Donalda Tuska. Dziękuję bardzo.

    M.S.: Dziękuję.

    W.M.: Mirosław Sekuła, Platforma Obywatelska, przewodniczący komisji śledczej ds. wyjaśnienia afery hazardowej. Początek jutro.

    (J.M.)