Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 15.12.2009

„Nie walczyliśmy o socjal”

Hasłem manifestacji było: „Pracy i chleba!” i tu rząd nie uchyli się od odpowiedzialności.

Paweł Wojewódka: Janusz Śniadek, Przewodniczący NSZZ Solidarność. Witam pana bardzo serdecznie.

Janusz Śniadek: Dzień dobry, pozdrawiam.

P.W.: Mała statystyka: 8 tysięcy, 7,5 tysiąca, 3,5 tysiąca manifestantów. Tak naprawdę, panie przewodniczący...

J.S.: Komunikat policji podał trochę ponad 3 tysiące i tej wersji się trzymajmy. Mamy listę obecności na blisko 3 tysiące.

P.W.: Panie przewodniczący, powiało historią i to taką historią przełomu XIX i XX wieku, słusznych protestów robotniczych, skłaniających się nawet w stronę lewą, transparenty „Pracy i chleba!”.

J.S.: Powiało historią to tak trochę refleksyjnie, natomiast bez względu na te skojarzenia ten transparent, to hasło jest zatrważająco prawdziwe dzisiaj w tym czasie. I ja bym powtórzył po trzykroć: pracy i bezpieczeństwa dla pracowników. Nie walczyliśmy o socjal, to podkreślam, bo czasem się takie zarzuty wobec nas formułuje. Te bardzo szczegółowe postulaty, które pod tym hasłem się kryły, sprowadzały się do reaktywacji już w tej chwili, trzeba o tym mówić, przemysłu okrętowego w Polsce. Nie dopuszczamy myśli, że miałby on zniknąć z mapy, polskiej mapy..

P.W.: Pozwoli pan, zaraz do tych czterech postulatów głównych przejdziemy, ale ja jeszcze chwileczkę o tych transparentach. „Pracy i chleba!” to ten historyczny transparent, no ale obok był inny transparent. Pozwoli pan, że zacytuję: „Zbrodniarze! Za dewastację kraju i narodu szubienica!”.

J.S.: Panie redaktorze, ja rozumiem, że przywołuje się te mniej czy bardziej barwne, ale ludzie – często zrozpaczeni, zdesperowani – w ten sposób dają wyraz swoim emocjom. Ja przyznam, że znajduję w naszym życiu dużo bardziej gorszące sformułowania, chociaż i te było bardzo mocnym, może zbyt mocnym.

P.W.: Złożył pan na ręce pana ministra Boniego petycję. Petycja to są cztery główne postulaty: związkowcy domagają się uratowania polskiego przemysłu okrętowego, wdrożenia polityki transportowej, ochrony przed upadłością przemysłu zbrojeniowego oraz realizacji przez rząd polski globalnego pakietu na rzecz zatrudnienia. Może zacznijmy od przemysłu okrętowego. Czy nie uważa pan, że inne branże przemysłowe, które nie mają takiej siły, nie mają tak wielu związkowców, ratują się same. I tak naprawdę to skąd weźmiemy pieniądze na ratowanie tych stoczni?

J.S.: Panie redaktorze, jest w pańskim zarzucie pewien optymizm, bo mówi pan jednak o sile przemysłu, który praktycznie znikł już niemal z mapy gospodarczej Polski, już w tej chwili nawet kooperanci (ta zasada domina ruszyła) znajdują się w szalonych kłopotach. Myślimy w tej chwili, jak...

P.W.: Ale pracownicy stoczni są, prawda? I oni przyjechali dzisiaj do Warszawy.

  • J.S.: Więc ten majątek, największy majątek zakładu, wielu zakładów, bo pracownik największym kapitałem naszych przedsiębiorstw, jeszcze istnieje i właśnie żeby ratować te stocznie, żeby myśleć o ratowaniu, trzeba myśleć o przetrwaniu tych pracowników w branży.

    P.W.: Ale potrzebne są, panie przewodniczący, na to pieniądze. A skąd te pieniądze mają być? Z podatków reszty Polaków?

    J.S.: Rozumiem, w te pułapki mnie pan wpuszcza, nie znajdziemy na to czasu dzisiaj. Od 2002 roku sekcja przemysłu okrętowego domaga się prywatyzacji polskich stoczni, tak że tu w te pułapki angażowania środków publicznych proszę mnie nie wciągać. Myślę, że bez przemysłu okrętowego to już będzie nie ta Polska, tak bym to sformułował...

    P.W.: A przemysł zbrojeniowy?

    J.S.: ...natomiast sukcesem czy pewnym pozytywnym, niesłychanie pozytywnym elementem naszej manifestacji i uzgodnień jest to, że rozmawiamy, że zapadło pewne uzgodnienie, 6 stycznia będzie spotkanie dotyczące przewozów regionalnych, przewozów, które zapewniają docieranie do pracy tysięcy ludzi w tej tak zwanej Polsce B. To jest niesłychanie doniosłe nie tylko z punktu widzenia miejsc pracy dla kolejarzy. Dalej – zbrojeniówka, tutaj też są uzgodnienia pewne, rozmowy...

    P.W.: Ale jakie rozmowy, panie przewodniczący? Właśnie, przemysł zbrojeniowy. Przemysł zbrojeniowy już zapowiada od wielu miesięcy ostre akcje protestacyjne, dlatego że nie ma zamówień. Ale czy przemysł zbrojeniowy na własną na przykład rękę, bo są to spółki, szuka innych rozwiązań? Ja porównuję troszkę do przemysłu zbrojeniowego Izraela, gdzie obok produkcji na przykład armat, produkowano specjalne baterie, takie baterie–krany umywalkowe i łazienkowe. I jakoś udawało się tam to zrealizować.

    J.S.: Panie redaktorze, kwestie obronności kraju to jest istnienie tego przemysłu obronnego, fachowców o bardzo specyficznych, wręcz wyjątkowych umiejętnościach. I ja sądzę, że tutaj nieutrzymanie suwerennego, samodzielnego przemysłu by godziło w obronność Polski. Też nie wdawajmy się zbyt szeroko w ten obszar, myślę, że z punktu widzenia pewnej strategii obrony przed kryzysem jest tu też oczywista ochrona miejsc pracy. Ochrona miejsc pracy, którą polski rząd deklarował się w tym pakcie, który przywołaliśmy, zawartym czy uchwalonym przez Międzynarodową Organizację Pracy, uczynić priorytetem swoich działań w walce z kryzysem, a więc ochrony miejsc pracy. Na zewnątrz Polska zachowuje pewną poprawność i deklaruje te działania wspólne dla nie tylko Europy, ale już i wielu państw świata, natomiast tutaj, w Polsce, nie obserwujemy albo usiłujemy zauważyć przejawy takiej aktywności deklarowanej na zewnątrz.

    P.W.: No tak, ale jeszcze pozwoli pan, że wrócę na chwileczkę jeszcze do tego przemysłu zbrojeniowego. Poszukiwanie pieniędzy, poszukiwanie zamówień – czy to rząd ma znajdować zamówienia dla poszczególnych spółek?

    J.S.: Panie redaktorze, odpowiedzialność rządu konstytucyjnie jest za przede wszystkim usługi publiczne, pewne misje realizowane, dalej – przerzucanie nieustannie na samorządy rosnących zadań bez kierowania za tym...

    P.W.: Ale na spółki, na poszczególne spółki, panie przewodniczący, czyli na zarządy spółek tych właśnie fabryk zbrojeniowych.

    J.S.: Ja mówię szerzej w tej chwili, mówię również o spółce Koleje Regionalne...

    P.W.: Aha.

    J.S.: ...i Przewozy Regionalne, mówię o spółkach tworzonych w tej chwili w myśl polityki w służbie zdrowia. Tworzymy podmioty prawa handlowego działające według zasad komercyjnych w obszarze, który nie może być komercyjnym, zdrowie nie jest towarem i nigdy nie będzie. A więc ta filozofia przerzucania odpowiedzialności na samorządy bez przyznawania na to odrębnych środków grozi nam wręcz katastrofą, nie wiem, cywilizacyjną, gospodarczą i przed tym się bronimy. Jeszcze raz wracam, podstawowym hasłem manifestacji było: „Pracy, pracy i chleba!” i tutaj rząd nie uchyli się od odpowiedzialności tymi kwestiami, powtarzaniem, że nie ma pieniędzy, zrozumcie. Obywatel ma prawo oczekiwać budowania bezpieczeństwa od swoich władz.

    P.W.: Panie przewodniczący, już na koniec, proszę wybaczyć za to pytanie – kilkanaście dni temu obiegła całą prasę, wszystkie media taka informacja o zarobkach, bardzo wysokich zarobkach działaczy związkowych. Czy na ten temat również manifestanci rozmawiali między sobą?

    J.S.: Panie redaktorze, ta informacja, ta sensacja jest elementem pewnej kampanii, wręcz nagonki na związki. Oświadczam z całą mocą: wynagrodzenia związkowców zgodnie z polskim prawem, z polską ustawą są średnią urlopową za ostatnie trzy miesiące pracy, tak jak każdego z nas. Jeśli cokolwiek innego ma miejsce, jest to nieprawidłowość, za którą pełną odpowiedzialność ponosi zarząd firmy, który się tej nieprawidłowości dopuszcza. Tutaj związkowcy naprawdę nie przekraczają żadnych granic. Ja myślę, że związki są Polsce potrzebne, dialog społeczny jest drogą... zresztą w tym pakcie globalizacyjnym podkreślanym, drogą szukania rozwiązań.

    P.W.: Dziękuję serdecznie panu za wizytę w studio. Państwa i moim gościem był pan Janusz Śniadek, Przewodniczący NSZZ Solidarność. A czytał pan „Przeminęło z wiatrem”? Ta rozmowa tak szybko przeminęła, ale chyba nie z wiatrem.

    J.S.: Nie czytałem, uczciwie mówię, natomiast serdecznie, gorąco pozdrawiam państwa na święta. Wzruszałem się filmem.

    (J.M.)