Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 02.02.2009

O demokratyczną rzeczywistość w Europie

Co więcej, art. 48 traktatu lizbońskiego postanawia, że wszelkie zapisy traktatu mogą zostać zmienione bez pytania o zdanie ludzi, którzy go przyjęli.

  • Wiesław Molak: W naszym studiu kolejny gość: Declan Ganley, człowiek, który przekonał Irlandczyków do odrzucenia traktatu z Lizbony. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

    Declan Ganley: Dzień dobry.

    W.M.: Dlaczego i jak pan to zrobił?

    D.G.: Zdecydowana większość Irlandczyków wypowiedziała się przeciwko traktatowi, ponieważ zdała sobie sprawę z tego, że jest on zły dla Irlandii i także dla całej Europy. Irlandczycy opowiadają się zdecydowanie za Europą, jednak traktat lizboński oddaje w ręce Brukseli ponad 60 kluczowych obszarów suwerenności, tworzy także stanowisko niewybieralnego prezydenta Europy, podporządkowuje prawo Irlandii, Polski i innych państw suwerennych prawu europejskiemu. Co więcej, artykuł 48 traktatu lizbońskiego postanawia, że wszelkie zapisy traktatu mogą zostać zmienione bez pytania o zdanie, o zgodę ludzi, którzy go przyjęli. Miliony Francuzów i Holendrów już opowiedziało się przeciwko traktatowi. Nie jest to perspektywa przeciwko Europie, nie jest to antyeuropejska perspektywa. Bynajmniej. Irlandczycy zdecydowanie opowiadają się za Unią, ale ważne jest to, żeby wszystkie 480 milionów ludzi, którzy mieszkają w Europie, mogli żyć w rzeczywistości demokratycznej.

    W.M.: Mamy taki sondaż z irlandzkiego dziennika Sunday Business Post, że rośnie poparcie dla traktatu lizbońskiego – 58% respondentów opowiedziało się za tym dokumentem. Jeżeliby przyszło ponownie głosować, poparliby traktat lizboński.

    D.G.: To bardzo zdumiewające wyniki sondażu, ponieważ po dodaniu wyników okazałoby się, że mamy 107%. Na kilka miesięcy przed referendum w Irlandii te same sondaże mówiły o 90% przeciwko. Bardzo typowym dla elit brukselskich jest to, że potrafią sprokurować wyniki sondaży, które sumują się do 107%. Być może dlatego od 14 lat ich audytorzy nie podpisali ich sprawozdań finansowych, ponieważ nie mogą się rozliczyć.

    W.M.: W Polsce powstaje antyeuropejski przyczółek. Dlaczego właśnie w Polsce?

    D.G.: Chcę bardzo jasno zaakcentować to, że Libertas jest zdecydowanie za Europą. Bardzo wiele różni nas w poglądach z ludźmi, którzy opowiadają się przeciwko Europie, są eurosceptyczni. Powodem, dla którego chcemy otworzyć oddział Libertas w Polsce jest to, że jest to państwo kluczowe, jest to niezwykle ważny członek Unii Europejskiej. W nadchodzących wyborach w czerwcu Polacy będą mieli możliwość zagłosowania na Libertas w sposób, który wyrazi ich proeuropejskie nastawienie, który pozwoli na wprowadzenie polskich eurodeputowanych z listy partii, która jest jedyną w zasadzie obecnie paneuropejską partią polityczną w Europie. W ciągu stu ostatnich lat w historii Europy Polacy odegrali niezwykle istotną rolę. Jeżeli ten cały projekt europejski ma odnieść sukces, a wierzę, że tak się stanie, to cała żywotna energia będzie pochodziła od nas, od ludzi, nie od elit w Brukseli. W Europie, która jest demokratyczna i odpowiedzialna.

    W.M.: A na jakie partie, polskie partie pan liczy?

    D.G.: Na żadną. Otwieramy biura Libertas w 27 krajach w całej Europie i w całej Europie podchodziło do nas wielu różnych przedstawicieli różnych ugrupowań, proponując nam swoją współpracę. Jednak jesteśmy przede wszystkim pierwszą paneuropejską partią polityczną w historii Europy. Z całą pewnością będziemy współpracować z politykami z Polski, jeszcze nie zostały podjęte decyzje w tej sprawie i z wieloma osobami rozmawiamy, jednak Libertas chce plasować się w centrum. Nie jesteśmy ani na lewicy, ani na prawicy, jesteśmy centralną partią paneuropejską. I będziemy także chcieli współpracować z osobami nie tylko będącymi przedstawicielami świata polityki, ale także świata nauki, świata prawa.

    W.M.: Skąd ma pan na to wszystko pieniądze? 27 europejskich oddziałów – to musi sporo kosztować.

    D.G.: To jest rzeczywiście trudne zadanie. Próbujemy naśladować to, co działo się podczas kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych prezydenta Obamy. Dlatego kilka miesięcy temu powstała domena libertas.eu, z której można przekazywać nam środki finansowe na poparcie Libertas i, oczywiście, w każdym państwie członkowskich obowiązują tutaj zupełnie inne przepisy prawa, inne zasady. W przypadku Polski jest tak, że muszą być to pieniądze pochodzące z Polski. Na przykład w Niemczech nie jest to tak ograniczone. We Francji z kolei ograniczenia są bardzo duże.

    W.M.: Rozmawiał pan z kardynałem Stanisławem Dziwiszem. Czy panowie rozmawiali o polityce?

    D.G.: Rozmawialiśmy o kwestiach, na które polityka ma wpływ. Ale kardynał Dziwisz, Jego Ekscelencja, nie wypowiada się raczej na temat polityki, nie wydaje mi się, żeby to była jego rola. Dla nas w Irlandii, dla mnie osobiście kardynał Dziwisz jest niezwykle istotną postacią, której należy się ogromnie wiele szacunku. Także dla mojej żony, której rodzina pochodzi z Polski, z okolic Krakowa. Dlatego wielkim zaszczytem była dla nas możliwość porozmawiania z kardynałem Dziwiszem. Rozmawialiśmy o sprawach, na które polityka ma wpływ, na sprawy, które dotykają życia każdego z nas. Jest to wspaniały człowiek.

    W.M.: Nazywa się pana „Pan Nie”. Nie wolałby pan, żeby mówiono do pana „Pan Tak”?

    D.G.: Oczywiście. [śmieje się] Oczywiście, chciałbym zdecydowanie, żeby mówiono o mnie w ten sposób. Chciałbym, żeby powiedziano tak w sprawie tych rzeczy, o których mówimy, krytykując traktat lizboński. Chciałbym, żeby to tak wybrzmiało co do naszych propozycji, które chcą doprowadzić do Europy demokratycznej, które pozwolą odrodzić się Europie, które dadzą jej szansę na nowy renesans, nowe odrodzenie. Mam takie wrażenie, że ludzie, którzy głośno wypowiadają się za przyjęciem traktatu lizbońskiego, najczęściej są osobami, które go nie przeczytały. I chciałbym zachęcić wszystkich słuchaczy do tego, żeby go przeczytali, ponieważ przekonaliśmy się w Irlandii, że jeżeli przeczyta się ten traktat, to już będzie się samemu wiedziało, co zrobić.

    W.M.: Declan Ganley, dziękuję bardzo za rozmowę. Miłego pobytu w Polsce.

    D.G.: Dziękuję bardzo.

    W.M.: A pomagała nam w tej rozmowie Małgorzata Wójcik.

    (J.M.)