Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 03.03.2009

„Platforma nie potrafi przegrywać”

Przyjąć porażkę z godnością, kiedy z przedstawicielem koalicjanta się walczy, to nie angażować autorytetu premiera, ministrów, nie kupować wyborców...

Wiesław Molak: W naszym studiu zapowiadany gość: Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

  • Jerzy Szmajdziński: Kłaniam się, dzień dobry.

    Henryk Szrubarz: Panie marszałku, do której grupy pan należy w Sojuszu Lewicy Demokratycznej? Do grupy Napieralskiego, czy do grupy Olejniczaka?

    J.S.: Nie wiem, nie znam składu takich grup. Należę do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który jest jednym Sojuszem.

    H.S.: Tego rodzaju podziału dokonał na przykład Tomasz Nałęcz w dzisiejszej rozmowie z Dziennikiem, mówiąc, że właśnie takie grupy istnieją i określił charakter tych grup. Zresztą o takim podziale mówi się nie od dziś w Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

    J.S.: Nic na ten temat nie wiem, a Tomasz Nałęcz...

    H.S.: Grupa Napieralskiego jest radykalnie nastawiona, natomiast grupa Olejniczaka ma być otwarta.

    J.S.: Ale radykalnie nastawiona na co?

    H.S.: Na lewicę i na elektorat lewicowy, natomiast grupa Olejniczaka jest nastawiona na elektorat również i centrolewicowy.

    J.S.: Jedni są radykalnie nastawieni na lewicę, drudzy są nieradykalnie nastawieni na lewicę. No, to są takie gry i zabawy ludu, a pan profesor Nałęcz jest ostatnim zdaje się człowiekiem, który może się specjalizować w aktualnym stanie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, bo go dawno opuścił.

    H.S.: Chce pan powiedzieć, że w Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie ma żadnych podziałów?

    J.S.: Proszę pana, jest dyskusja w różnych sprawach i to było widać, ale to jest poszukiwanie drogi, bo lewica w Polsce znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, część ludzi lewicy zagłosowała w ostatnich wyborach na Platformę Obywatelską po to, żeby odsunąć PiS od władzy. I taka sytuacja, w której jest się w opozycji, a jednocześnie ma się ludzi, którzy aprobują to, co robi rząd, jest bardzo trudne. Trzeba znaleźć dobry język, trzeba znaleźć dobry komunikat, trzeba umiejętnie zachowywać się w kwestiach związanych chociażby z wetami prezydenta, czyli nasze główne zadanie to znaleźć sposób na to, żeby dać nadzieję ludziom lewicy, że warto wrócić do lewicy, bo to nie musi oznaczać powrotu PiS-u do władzy.

    H.S.: No tak, ale chyba teraz główne zadanie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zresztą nie tylko Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to zdobyć jak największą liczbę mandatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. I z tym się pan zgodzi, prawda?

    J.S.: Tak jest, to jest bardzo ważne zadanie, bo chcielibyśmy stanowić znaczącą reprezentację polską i znaczącą reprezentację we frakcji parlamentarnej socjaldemokratycznej.

    H.S.: A wielu polityków związanych z lewicą, czy to lewicowych, czy centrolewicowych liczyło na to, że Sojusz Lewicy Demokratycznej pogodzi się z innymi ugrupowaniami i wspólnie wystąpią z jedną listą do Parlamentu Europejskiego.

    J.S.: Wie pan, innych ugrupowań nie ma, bo poza nami będzie tylko SDPL. Natomiast... I tu jest różnica, tu jest różnica rzeczywiście między SLD i tym, co my myślimy o tych wyborach europejskich, a tą grupą polityków, która została na resztkach SDPL–u. Otóż SDPL i Dariusz Rosati, przez jakiś czas pewnie Włodzimierz Cimoszewicz uważali, że trzeba iść razem z Demokratami, trzeba iść w kierunku liberalnego centrum, no i na to nie ma zgody Sojuszu Lewicy Demokratycznej, bo iść do wyborów z dwoma programami europejskimi – programem europejskich socjalistów i europejskich liberałów, iść z jednej listy i trafiać do dwóch frakcji europejskich to przecież panowie byście w tym studio każdego z tych polityków przepytywali, ale właściwie to za jaką Europą są liberałowie, a za jaką są socjaldemokraci.

    H.S.: Znaczy twierdzi pan, że zarzucalibyśmy schizofrenię politykom lewicowym? Szeroko pojętym, oczywiście.

    J.S.: No tak, że ta lista jest schizofreniczna, bo jeśli z tej listy ludzie trafią do liberałów i do socjaldemokratów, no to jest pewna schizofrenia. I myśmy już dawno powiedzieli, kiedy rozwiązywaliśmy Lewicę i Demokratów, że czynimy to dlatego, że różnice programowe są zbyt daleko idące i nie da się iść do wyborów europejskich z jedną listą i trafiać do dwóch europejskich frakcji. I to jest ta różnica. A dzisiaj kiedy jeszcze słyszę, że będą również ludzie ze Stronnictwa Demokratycznego, od Pawła Piskorskiego w tej grupie Dariusza Rosatiego, no to już wiadomo, że to nic nie ma wspólnego z lewicą albo bardzo, bardzo niewiele. Zostały tylko nazwiska.

    H.S.: Rozumiem, że pan w tej chwili odcina się w jakiś sposób od Dariusza Rosatiego?

    J.S.: Odcinam się, dlatego że uważam...

    H.S.: Ale przecież była składana wam propozycja, żeby wystąpił do Parlamentu Europejskiego również z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. To w takim razie kto reprezentuje schizofrenię?

    J.S.: Tak, tylko dwie kwestie były nie do zaakceptowania. I przez miesiące przekonywaliśmy Dariusza Rosatiego, czynił to głównie Grzegorz Napieralski, ja w dwóch rozmowach może, że nie ma zgody na to, żeby z jednej listy trafiać do dwóch europejskich frakcji, to po pierwsze, a po drugie propozycja nazwy, że ten komitet się będzie nazywał Europejska Obywatelska Lista, no to nikomu nic nie mówi, bo wszyscy idą do Europy. Dlaczego nie chcecie, żeby to się nazywało lewica? No nie, bo na lewicy nie ma pogody, nie ma atmosfery. No wie pan, jak słyszę takie rzeczy, no to mówię: no to nie, to chyba się nie rozumiemy. Z tych dwóch powodów się nie zrozumieliśmy.

    W.M.: Danuta Huebner opuściła państwa.

    J.S.: Nigdy nie była członkiem ani Sojuszu Lewicy Demokratycznej, była członkiem rządów i zaplecza Kancelarii...

    W.M.: Czyli bardzo blisko.

    J.S.: ...Prezydenta Kwaśniewskiego. No tak, też nie wybrała Dariusza Rosatiego i to „Wybierzmy przyszłość”, tylko wybrała lepszą przyszłość, no i cóż.

    H.S.: Dla siebie?

    J.S.: Zostawiam to już bez dalszych komentarzy.

    H.S.: A trwa kuszenie w Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszka Millera i Józefa Oleksego?

    J.S.: Tego nie wiem, bo te rozmowy prowadzi wyłącznie Grzegorz Napieralski.

    W.M.: A pan byłby za tym, żeby wrócili?

    J.S.: Moje zdanie tutaj nie ma... publicznie wypowiadane nie ma...

    W.M.: Wicemarszałek Sejmu?

    J.S.: Nie, nie, ale... [śmieje się]

    W.M.: Żadnego znaczenia?

    J.S.: Zobaczymy, co z tych rozmów wyniknie....

    H.S.: Rozumiem, że nie należy pan do grupy Napieralskiego, tak?

    J.S.: Nie, podejście musi być następujące, otóż Grzegorz Napieralski prowadzi rozmowy, przedstawi je na zarządzie, odbędzie się wewnętrzna dyskusja i podejmiemy decyzję. Cóż ja mam mówić, jaką ja bym podjął decyzję, to nie jest...

    W.M.: Ale musi pan taką decyzję podjąć.

    J.S.: To podejmę, ale...

    W.M.: Na razie pan nie podejmie.

    J.S.: ...ale w gremiach wewnętrznych, tam, gdzie się te decyzje podejmuje, po to, żeby nie tworzyć właśnie takiej kakafonii, że jeden mówi to, drugi to, ten jest z tej grupy, drugi z tamtej. Jedność jest potrzebna w publicznych przekazie.

    H.S.: Czy Wojciech Olejniczak już podjął decyzję o startowaniu do Parlamentu Europejskiego?

    J.S.: To sam to ogłosi, ale osobiście sądzę, że to byłaby dobra decyzja.

    H.S.: Czy to jest element wypychania Wojciecha Olejniczaka do Brukseli, do Strasburga?

    J.S.: Nie, nie w tych kategoriach na to patrzę, tylko w takich kategoriach, że za dużo już powiedziano o jego kandydowaniu do Parlamentu Europejskiego i dzisiaj potrzebujemy bardzo rozpoznawalnych postaci, które mogą skutecznie rywalizować o głosy wyborców i Wojciech Olejniczak na pewno do takich osób się zalicza.

    H.S.: Jak pan komentuje wyniki wyborów prezydenckich w Olsztynie? Tutaj padły oskarżenia ze strony Platformy Obywatelskiej o egzotycznym sojuszu PiS-u i SLD.

    J.S.: Egzotyczny sojusz to polegał na tym, że do dzisiaj włącznie wiceprezydenci są z Platformy Obywatelskiej i pracowali z panem prezydentem Małkowskim. To nim pan Graś coś powie, nim pan Zbigniew Chlebowski coś powie, to niech się dobrze zorientują, jak wyglądała wewnątrz sytuacja. Obaj panowie kandydowali z list Polskiego Stronnictwa Ludowego do sejmu, obaj, ten z Platformy kandydat na prezydenta, i ten z PSL–u. Więc więcej wiedzieć i nie denerwować się, mniej... przyjąć porażkę z godnością, nie angażować struktur państwa, kiedy z koalicjantem, z przedstawicielem koalicjanta się walczy, to nie angażować autorytetu premiera, ministrów, nie składać deklaracji, nie kupować wyborców...

    H.S.: Ale byłoby dziwne, gdyby na przykład premier czy ministrowie nie poparli tej kandydatury z drugiej strony, prawda, jeżeli są wybory.

    J.S.: Ale wie pan, ale jeśli jest układ koalicyjny, że są kandydaci tylko z koalicji, że to nie jest już walka z PiS-em w drugiej turze, to zostawcie to wyborcom. Platforma nie potrafi przegrywać, pokazała to na przykładzie Olsztyna...

    H.S.: Chce pan powiedzieć, że Platformie puszczają nerwy?

    J.S.: No puściły, w tej sprawie puściły wyraźnie. Po prostu używano argumentów z takiego, wie pan, z takiego magla politycznego, używano języka Palikota i używano Palikota w kampanii, w której ludzie powinni zdecydować, czy wolą kogoś z ich koalicji, czy wolą ich kandydata. Nerwy puściły, przegrywać nie potrafią. A teraz my się będziemy pytać i to się będziemy pytać już na najbliższym posiedzeniu sejmu, czy te deklaracje ministrów to czy już mają tryb realizacyjny, bo co to... przecież to nie mogły być deklaracje, że jak wygra kandydat Platformy Obywatelskiej, to Olsztyn coś...

    H.S.: O jakich deklaracjach pan mówi?

    J.S.: Tam, wie pan, o różnych projektach, o różnych pieniądzach. Przecież przed pierwszą turą wyborów wszystko to odtworzymy i będziemy o to pytać, bo nie pozwolimy na to, żeby w taki sposób psuto politykę.

    H.S.: Panie pośle, kiedy ustawa medialna ujrzy światło dzienne, a przede wszystkim kiedy ten projekt trafi do sejmu już pod obrady? Rzecz dotyczy również i Polskiego Radia.

    J.S.: Dzisiaj już mogę powiedzieć, że kilka dni spędziliśmy na analizie legislacyjnej nowego projektu, bo to w zasadzie był już nowy projekt po naszych wcześniejszych konsultacjach. I zostało do wyjaśnienia kilka spraw raczej o charakterze legislacyjnym niż charakterze merytorycznym. Chodzi o to, żeby były lepsze zapisy i żebyśmy dokładnie to, co ustaliliśmy zamienili na język prawny, co nie jest takie proste, bo czasami to jest prawo finansowe, ustawa budżetowa i inne akty prawne, które trzeba uwzględnić w tym projekcie. Więc w moim przekonaniu w ciągu dwóch dni będziemy mogli chyba finalizować...

    H.S.: Chyba to nie jest jeszcze na sto procent, bo tego rodzaju zapewnienia, że lada moment, lada dzień, lada tydzień już będzie porozumienie i tak dalej słyszymy już od kilku miesięcy.

    J.S.: No wie pan, to mogę...

    H.S.: Natomiast teraz pan deklaruje, że kilka dni...

    J.S.: Ja mogę powiedzieć, że w piątek otrzymałem tekst i mogę powiedzieć, że dzisiaj wieczorem my skończymy uwagi do... legislacyjne już i jedna, dwie innego rodzaju i właściwie jutro oddamy autorom, czyli Platformie Obywatelskiej tekst, który powinien stać się ustawą skierowaną do Laski Marszałkowskiej.

    H.S.: A jeśli chodzi o meritum? Bo pan mówił, że są jeszcze tylko kwestie techniczne natury legislacyjnej do poprawienia i do uzgodnienia. Jeśli chodzi o meritum, rozumiem, że wszystko jest dogadane. I co jest najważniejsze?

    J.S.: Najważniejsze jest to, że będzie niezależne finansowanie mediów publicznych, no i stabilna... Najważniejsze jest to, że będzie licencja programowa, najważniejsze jest to, że cała ta ustawa jest tak zbudowana, aby media publiczne odzyskały standing finansowy, standing ekonomiczny i mogły dobrze funkcjonować i przygotować się do konkurencji wynikającej z wejścia w strefę cyfryzacji.

    W.M.: A jak się panu podoba stawianie tak sprawy – będzie zgoda na referendum w sprawie euro, to będzie debata o kryzysie w parlamencie.

    J.S.: No wie pan, mnie już nic nie dziwi, więc można, oczywiście, i tak stawiać sprawę. Jest pytanie: czego tu w tej polityce w ostatnich tygodniach jest za dużo. No, za dużo jest straszenia euro i za dużo jest takich debat, które nie prowadzą do porozumienia. Porozumienie społeczne w sprawie euro zostało zawarte w roku 2003, kiedy się odbyło referendum związane z akceptacją traktatu akcesyjnego. Teraz jest czas pracy dla ekspertów, fachowców, aby moment i negocjacje z bankiem europejskim pozwoliły nam odnieść największe korzyści, a najmniejsze ryzyko w tym okresie przejściowym. I to nie jest już zadanie dla polityków. Opozycja, oczywiście, powinna się dopytywać, powinna otrzymywać wszystkie analizy, raporty, ale decyzje podejmuje rząd w oparciu o ekspertyzy i on ponosi odpowiedzialność za to, co zrobi i jak zrobi.

    W.M.: No zgoda, ale w sprawie tej debaty o kryzysie jest koniecznością zorganizowanie takiej debaty, ludzie po prostu się boją, tracą pracę, tracą swoje oszczędności, drobne kredyty gniotą Polaków, na każdym kroku słyszymy: kryzys, kryzys, kryzys, i nagle coś zależy od czegoś: będziemy o tym rozmawiać, ale...

    J.S. No nie, no to... znaczy ani nie należy stawiać warunku referendum, bo jak mówię, to nie jest materia referendalna, ani nie uzależniać od czegoś debaty...

    H.S.: Czyli Sojusz Lewicy Demokratycznej zgadza się z Platformą Obywatelską, tak, rozumiem?

    J.S.: Jeśli chodzi o podejście do sprawy euro, że powinniśmy do strefy euro wejść i nie opowiadać o roku 2020 i nie straszyć tym euro i nie straszyć tym, że na Słowacji gaszą światło, bo to zaczyna przypominać to wszystko, co nam towarzyszyło przy Konstytucji i przy poprzednim referendum akcesyjnym związanym z euro, kiedy mówiono, że Targowica, że za tym wszystkim stoi Targowica albo uczestniczymy w wielkiej Targowicy.

    W.M.: Ostatnie już pytanie. Wróćmy do wypowiedzi prof. Tomasza Nałęcza, on powiedział bardzo ostro: Napieralski jest niemal klonem Oleksego czy Millera, ale talentem im nie dorasta do kolan. To może dobrze, że do kolan, a nie do pięt.

    J.S.: Tomasz Nałęcz tylko sobie wystawia nie najlepsze świadectwo. W sytuacji, kiedy jest pracownikiem naukowym i dydaktycznym...

    W.M.: Z tym się pan nie zgadza.

    J.S.: Powinien używać lepszego języka.

    H.S.: Czasem z katedry, panie pośle, widać więcej.

    J.S.: Z katedry być może widać więcej, ale język powinien być też lepszy.

    H.S.: Jerzy Szmajdzińki, Sojusz Lewicy Demokratycznej, gościem Sygnałów Dnia.

    J.S.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)