Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 18.03.2009

Standardy czy lincz?

Ja nie jestem człowiekiem takim, który by chciał lincz polityczny uprawiać.

Jakub Urlich: W studiu następny gość: Stanisław Żelichowski, szef klubu parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Witamy w Sygnałach Dnia.

Stanisław Żelichowski: Dzień dobry, witam.

Henryk Szrubarz: Panie pośle, wczoraj premier Donald Tusk powiedział: „Wyobrażenie standardów życia publicznego nie musi i nie jest podzielane przez partnerów koalicyjnych”. Chodziło o Polskie Stronnictwo Ludowe. Czy słowa premiera ubodły jakoś pana?

S.Ż.: No, ja nie oceniam standardów Platformie i chciałbym, żeby inne partie też sobie darowały to, ale to nie jest nic nadzwyczajnego, tak że przyjmujemy to bez komentarza.

H.S.: Platforma Obywatelska swoje standardy ocenia. Zbigniew Chlebowski mówi, że dla Platformy standardy życia politycznego i publicznego to świętość. Natomiast dla Polskiego Stronnictwa Ludowego?

S.Ż.: No również, tylko że my często poruszamy się w różnych płaszczyznach, bo przecież ta cała historia, która była spowodowana czy dotyczyła prezesa Pawlaka, to jest to problem w mniejszym zakresie standardów, w większym ekonomii z tego względu, że na jednego strażaka–ochotnika wypada w Polsce gdzieś tam 5 złotych miesięcznie ze środków publicznych, jak tak się przeliczy na miesiąc, w związku z tym trzeba szukać takich rozwiązań, które powodują, że wydatki z tych środków będą jak najbardziej oszczędne i jak miał do wybory: czy znaleźć firmę najtańszą za 200 tysięcy, czy za 15, wybrali za 15. Ja to rozumiem. W wielu krajach jest tak, bo tu dotykamy tej sprawy i pana senatora Misiaka, w wielu krajach jest tak, że są specjalne fundusze czy instytucje, które z chwilą, kiedy polityk zostanie wybrany politykiem, przejmują jego majątek, wpisują stan aktywów, pasywów i po zakończeniu kadencji albo mu zwracają, albo mu wypłacają środki. Ja myślę, że w Polsce warto wypracować taką metodę, bo idziemy w kierunku co najmniej niebezpiecznym w tej chwili jak tak patrzę.

H.S.: Panie pośle, gdyby senator Misiak był członkiem Polskiego Stronnictwa Ludowego i zrobił dokładnie to, co zrobił, będąc członkiem Platformy Obywatelskiej, to co? Prezes Waldemar Pawlak też zażądałby albo zasugerował mu zrzeczenie się funkcji i członkostwa w partii?

S.Ż.: Znaczy wie pan, ja bym uważał, że to trzeba dokładnie sprawdzić. Jeżeli pan senator podał się do dymisji, rozumiem, że zrezygnował, to znaczy potwierdził w jakim sensie...

H.S.: Wyszedł do przodu niejako.

S.Ż.: ...że jakieś tam fakty miały miejsce. Natomiast ja nie jestem człowiekiem takim, który by chciał lincz polityczny uprawiać, czyli trzeba każdemu dać...

H.S.: To nie jest kwestia, panie pośle, linczu politycznego, to jest kwestia właśnie tych standardów, o których mówił chociażby wczoraj premier Tusk.

S.Ż.: No więc tylko jeżeli jest to prawda, co mówił pan senator, że były tam jakieś wątpliwości przy tworzeniu tej ustawy, no to rzeczywiście takie standardy by obowiązywały i w PSL–u. Natomiast jeżeli jest to tak, że teraz na tle ogólnej gorączki zrzucamy kolejną osobę z sanek, no to ja wolałbym, żebym wiedział...

H.S.: Czy pan to potraktował, publikację chociażby Dziennika, jako próbę zrzucenia z sanek Waldemara Pawlaka?

S.Ż.: Nie, to znaczy wiecie państwo, jak patrzę na ten artykuł, no to tam były fakty pewne sprzed paru lat podane i chwała za to, że dziennikarze to podali, bo taka jest rola mediów, ale były również takie zdarzenia zapisane, z którymi się nie mogę godzić. Przykładowo – dojeżdża do pracy pociągiem. No cóż w tym złego? No, dojeżdża do pracy pociągiem. Jego towarzyszkę życia 17 razy nazwano konkubiną. No, to nie jest obraźliwe, ale to jest termin sądowy, nie termin do takich działań.

H.S.: To jest termin prawny, panie pośle, natomiast tutaj...

S.Ż.: No tak, no ale...

J.Ś.: A jeśli chodzi o pana premiera Pawlaka, zasadniczy problem polega na tym, że on szefuje organizacji, która otrzymuje z budżetu państwa pieniądze i właściwie też ma wpływ, będąc członkiem rządu, na przepływ tych pieniędzy.

S.Ż.: Tak, tylko że nikt nie udowodnił do tej pory, przynajmniej ja nie znam takich przypadków, a było badane przez NIK i przez ministra administracji i spraw wewnętrznych, czy środki te publiczne, które z budżetu państwa były przerabiane przez tę spółkę. Nie znam takich przypadków. Jeżeli jest to... to jest naganne. A jeżeli to były inne środki przerabiane i jak mówię, jeżeli oparte było to na ekonomii, bo brakuje środków, no to trochę to inaczej wygląda.

J.U.: Panie pośle, a jak pan ocenia funkcjonowanie koalicji Platforma Obywatelska – PSL? Wczoraj premier użył takiego sformułowania, że per saldo ta koalicja się opłaca, no i że dlatego te standardy, które być może są różne w przypadku PSL–u i Platformy nie są aż tak bardzo wyciągane na światło dzienne?

S.Ż.: Ja myślę, że byliśmy w różnych koalicjach, ta koalicja jest wyjątkowo bez zgrzytów pracująca, tym bardziej że na okres kryzysu gdyby się jeszcze nałożył okres kryzysu w koalicji czy gdyby koalicja rozwiązywała problemy i miała problemy sama z sobą, a nie rozwiązywałaby problemów społecznych, to by się jeszcze spotęgowały problemy w Polsce. W związku z tym w moim przekonaniu pracuje to bez zarzutu.

H.S.: Bez zgrzytów?

S.Ż.: Bez zgrzytów.

H.S.: A na przykład jeśli chodzi o ustawę dotyczącą opcji walutowych, Polskie Stronnictwo Ludowe złożyło konkurencyjny w stosunku do projektu Platformy projekt swój własny, mimo że zapowiedzi były takie, że występujemy razem w tej sprawie, czy była to swego rodzaju prowokacja wobec koalicjanta?

S.Ż.: Nie, ale przepraszam, to nie jest tak, znaczy nikt z państwa...

H.S.: No jak to nie jest tak, skoro tydzień przedtem mówi się, że wystąpimy razem, a potem jednak występuje się osobno. Co się nagle takiego stało?

S.Ż.: Ja rozumiem, że jeden (...) tygodniowo powagi medium, ale problem jest trochę inny. W moim przekonaniu nikt nie robił problemów z tego, jak Platforma złożyła uzgodniony z PSL–em projekt finansowania partii, raptem ni z tego, ni z owego złożyła... nie robiliśmy problemu, nie robiła Platforma. No, jesteśmy dwoma różnymi partiami...

H.S.: Nie no, chodzi o to, panie pośle, że pan powiedział, że wszystko działa bez zarzutu, jednak zgrzyty się zdarzają.

S.Ż.: Więc chcę tę sprawę wyjaśnić, jeżeli pan pozwoli. Więc tu w tej sprawie mamy dwa problemy prawne, a nie inne i mamy inne ekspertyzy PSL i Platforma. Pierwszy problem prawny to jest taki, czy można z chwilą rozpoczęcia ugodowego postępowania zawiesić postępowanie egzekucyjne. My mamy ekspertyzy, że można, Platforma że nie. Spróbujemy to rozważyć w parlamencie w czasie prac powołanej podkomisji.

I drugi problem – czy można upublicznić banki, które nie zachowały się jak banki, a zachowały się trochę inaczej, niestandardowo, sprzecznie z tymi standardami obowiązującymi w Europie. Platforma uważa, że nie można tego zrobić, my uważamy, że można. I ponieważ doszliśmy do jakiejś granicy, kiedy nie mogliśmy, bo były różne ekspertyzy, uznaliśmy, że warto przekazać to do parlamentu i przy ekspertach jeszcze sejmowych, no, przyjrzeć się temu problemowi.

J.U.: Panie pośle, mówi się od kilku dni o tym, że Platforma Obywatelska i PSL prowadzą rozmowy także z Sojuszem Lewicy Demokratycznej o takiej, no, koalicji to może za dużo powiedziane, ale takiej koalicji parlamentarnej, czyli koalicji, która będzie pomagała na przykład odrzucać weto prezydenta w różnych sprawach. Czy rzeczywiście takie rozmowy są? Bo pana nazwisko także się przejawia jako szefa klubu parlamentarnego PSL.

S.Ż.: Nie no, w moim przekonaniu...

J.U.: Osoby, która bierze udział w takich rozmowach, oczywiście.

S.Ż.: Praca polityka polega na rozmowach. Między innymi rozmawiam i z klubem PiS-u, i z klubem Lewicy. No, tak się złożyło w tej kadencji, że żeby przeprowadzić ustawy przez sejm, już nie wystarczy 231 głosów, trzeba mieć 275. Koalicja...

J.U.: Ale PSL nie obawia się, że SLD może zająć jego miejsce w koalicji?

S.Ż.: Nie, my się niczego nie obawiamy. Jeżeli chodzi o skuteczność rządzenia, to ona byłaby większa, gdyby w wielu sprawach SLD mogło nas poprzeć, a nie poprze w ciemno, tylko chciałoby na bazie od chwili rozpoczęcia tez do takiej czy innej ustawy współpracować. I cieszę się, że w niektórych sprawach udało się klub Lewicy przekonać. Stworzyliśmy kompromisowy projekt, ale ten kompromis się wszystkim opłaca, bo wszyscy wiemy, że weto prezydenta jest co drugiej ustawy, to różnie to wygląda.

J.U.: No właśnie, a co to znaczy że ten kompromis się opłacał?

S.Ż.: Opłaca się, bo możemy ustawę przeprowadzić przez parlament. W przeciwnym wypadku byłby paraliż decyzyjny parlamentu, w związku z tym trzeba szukać wszystkich sposobów, żeby znaleźć te 275 głosów, bo tak, mimo że w Konstytucji mamy zapisane, że mamy 231, no ale w tej kadencji musi mieć 275.

H.S.: Czy w imię tego kompromisu nie będzie również zapowiadanej przez Platformę Obywatelską też reformy KRUS–u? Bo jest kryzys?

S.Ż.: Nie...

H.S.: To są pana słowa sprzed kilku dni.

S.Ż.: Nie, dobrze, tylko że...

H.S.: Podtrzymuje pan to?

S.Ż.: Dobrze, tylko jak tak na podstawie jednego słowa nie można ocenić bardzo złożonej działalności. Ja myślę tak, że w tej chwili gdybyśmy popatrzyli, ile budżet państwa dopłaca do ZUS–u, to jest to gdzieś tam około 70 miliardów złotych, do KRUS–u 15 miliardów. Jeżeli popatrzymy, że 30% ludzi żyje w środowiskach wiejskich, a 70 mniej więcej w Polsce w środowiskach innych jak wiejskie, to gdyby w zwykłej proporcji popatrzeć na tę sprawę, należałoby się dopłacić do KRUS–u 30, a nie... drugie 15, a nie 15, w związku z tym....

J.U.: Czyli jest to kompromis, który się wszystkim opłaca, ponieważ może trwać koalicja, KRUS nie jest reformowany.

S.Ż.: Nie, nie, nie, pracujemy również nad ustawą o KRUS–ie, chcemy to zrobić dobrze. To nie jest problem taki, że któregoś dnia któryś z polityków się obudzi, zrobi reformę KRUS–u, bo trzeba wprowadzić choćby nawet rejestr gospodarstw w Polsce, którego do dzisiaj nikt nie wprowadził, żeby wiadomo było, kto ma gospodarstwo, ja wiem, w Warmińskim, na Podkarpaciu i tak dalej. Nad tym trwają prace i dopiero od tego można rozpocząć reformę KRUS–u. I mam nadzieję, że...

H.S.: Od ilu lat, panie pośle, trwają te prace?

S.Ż.: No dobrze, tylko ja rozumiem, że panowie chcieliście, żeby...

H.S.: Ciągle jak rozmawiamy z politykami PSL, od wielu lat mówią: trwają prace, trzeba coś z tym zrobić.

S.Ż.: Ale proszę pana...

H.S.: W imię spokoju społecznego się tego nie robi.

S.Ż.: ...milion hektarów w Polsce leży odłogiem, każdego zachęcam, kto zazdrości rolnikom... Widły kosztują 14 złotych, gumofilce 20, proszę brać tę ziemię i zagospodarować, kto zazdrości rolnikom.

H.S.: Tu nie chodzi o zazdrość, panie pośle, tylko chodzi o jednolite warunki działania i gospodarczego...

S.Ż.: No więc ja pokazuję, że te warunki jednolite nie są na korzyść rolnictwa.

H.S.: ...korzystania z zasad (...)

S.Ż.: Na pewno nie są.

J.U.: Bardzo dziękujemy za wizytę w Sygnałach Dnia.

S.Ż.: Kłaniam się nisko.

J.U.: Stanisław Żelichowski, szef klubu Parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego.

(J.M.)