Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 18.04.2009

Jubileusz Polskiego Radia – radiowcy wspominają

Chcieliśmy robić zupełnie inne Radio niż to, które zastaliśmy, ale mieliśmy głęboki szacunek dla tych wielkich postaci Polskiego Radia.

  • Henryk Szrubarz: „Co trzeba jeść i co pić, żeby w wieku bez wątpienia sędziwym być młodym jak Jedynka?” – pyta pan Jerzy. A może kolejny nasz gość, miły gość, odpowie na tak postawione pytanie? Pan Andrzej Matul. Dzień dobry, Andrzeju.

    Andrzej Matul: Dzień dobry. Bardzo mi miło, zawsze się wzruszam, jak jestem w Sygnałach Dnia, bo kiedyś tutaj zaczynałem swoją pracę w Radiu właściwie, ale... Bo teraz bardzo fajnie się pracuje u was, bo kiedyś to musieliśmy wymyślać audycje, a teraz tutaj sobie przeczytacie z tych telewizorów, co napiszą słuchacze i już jest program. No, nie jest tak jak było kiedyś. No dobrze, ale nie wspominajmy. Ja, oczywiście, wiem, że zaprosiliście mnie dlatego, że sądzicie, że pamiętam 1925 rok. Otóż nie...

    H.S.: 1926.

    A.M.: Piąty, szósty, wszystko jedno, no wszystkie te po kolejce tam były.

    W.M.: Tu nas zaskoczyłeś jednak, że nie pamiętasz...

    A.M.: Ja myślę, że jednak piąty, bo w ogóle wtedy powstało Radio, a że zaczęliśmy nadawać stale w szóstym, to mniej ważne. W każdym razie co jeść i co pić? Mało jeść, dużo pić, chyba tak. Zdrowo się odżywiać. Spacerować o laseczce, którą tu Tomek przyniósł, ja wykorzystuję ją skrzętnie.

    W.M.: Pamiętasz pierwsze twoje wejście do Polskiego Radia, spotkanie?

    A.M.: Pierwsze moje wejście do Polskiego Radia to było w 72 roku i pierwsze moje wejście to było do Działu Kadr, gdzie ówczesna dyrektorka kadr, pani Dmochowska, która miała sumiasty wąsik, urocza pani, powiedziała mi, że nigdy nie będę pracował w Radiu, ponieważ jestem na liście tam 467–my czy któryś oczekujących.

    H.S.: I co pan wtedy, panie Andrzeju, pomyślał, a powiedział?

    A.M.: A ja pomyślałem, że pani nie jest dla mnie miła, ale pani powiedziała za chwilę, że takie zaczęły się teraz zwyczaje w Komitecie, bo to był Komitet, że ktoś jak przychodzi z ulicy, to trzeba go przesłuchać, komisja jest taka. Teraz też jest komisja, ale słuchamy już po fakcie. No więc zaprosiła mnie pani, żebym stanął przed komisją, komisja była złożona wówczas głównie z wielkich spikerów Polskiego Radia, wspaniałych, z którymi potem miałem zaszczyt i przyjemność pracować przez dwa lata, i powiedziała, że mnie wezwą przed oblicze tej komisji. Myślałem, że tak sobie żartuje, ale za chwilę zadzwoniła jakaś pani i powiedziała: proszę iść. I ja przyszedłem tutaj, na Malczewskiego, w naszym starym Radiu, siedziała bardzo szacowna komisja, dziesięcio chyba osobowa, no i mnie przepytała. Przepytała mnie, pan Młynarczyk wtedy powiedział, już był pan Młynarczyk w tej komisji, świetny fachowiec, powiedział wtedy: „O! Za miękkie, miękkie”. Nie bardzo zrozumiałem, o co chodzi, co za miękkie, miękkie, czy miękkie mogą być za miękkie? Ale powiedział, że nie jest źle, głos się nadaje i zacząłem ze wsi o wsi i Magazyn Wojskowy te moje pierwsze... Ale tak naprawdę to dopiero w 73 roku się urodziłem...

    H.S.: W Sygnałach Dnia.

    A.M.: W Sygnałach Dnia, dziennikarskiego Radia, byłem już wtedy spikerem.

    W.M.: Ale przecież miałeś być aktorem.

    A.M.: Nie, nigdy nie miałem, znaczy miałem, to mamusia marzyła może, może moja pani polonistka myślała, że ja coś umiem, ale to nieprawda była wszystko. Ja się bałem, miałem zawsze wielką tremę, do tej pory mam tremę, jak występuję w Radio, a co dopiero, jak musiałbym wyjść na scenę. Co prawda w Poznaniu w Teatrze Wielkim w widowisku Basi Wachowicz i robię tam za Słowackiego, który już dawno nie żył w tym wieku, niemniej nie usiłuję się ucharakteryzować i wyglądać młodziej i tam występuję, ale występuję w dużej grupie, w świetnym zespole, Basia Wachowicz jest moderatorką tego przedsięwzięcia, jest na scenie, opowiada, zapowiada. Troszkę się czuję tak jak w Radiu. Tak że nie mam takiej piekielnej tremy, jak artysta, który musi wyjść naprawdę na scenę.

    W.M.: Proszę państwa, i to mówi człowiek, który jest Mistrzem Mowy Polskiej, który ma wszystkie możliwe tytuły, statuetki, które radiowiec może dostać, i mówi, że ma tremę.

    A.M.: Nie, nie wszystkie możliwe, nie przesadzaj, znowu zawsze jeszcze jest coś przed człowiekiem. To mnie trzyma przy życiu, znaczy myślę sobie: na przykład mam Złoty Mikrofon, a nie mam Diamentowego, prawda? No, już pewnie nie dożyję, ale w każdym razie jest to jakaś taka przed człowiekiem szansa, do której dąży, zawsze musi mieć jakiś cel.

    H.S.: No, w ten sposób poznaliśmy może ukryte, a wcale nie ukryte pragnienia Andrzej Matula.

    A.M.: Nie no, żartuję oczywiście, nic mi się nie należy, ja jestem tylko zasłużony, bo już te 37 lat Radiu poświęciłem.

    H.S.: Andrzeju, ale nie ukrywam, że zawsze rozmawiając z tobą – czy to na antenie, czy poza anteną – mam tremę...

    A.M.: Dlaczego?

    H.S.: Dlatego że jesteś szefem komisji przyznającej karty mikrofonowe, zwracającą uwagę na to, że... to komisja, oczywiście, zwraca uwagę na poprawny sposób mówienia, piękny sposób mówienia...

    W.M.: To kończ już zdanie, bo się pomylisz.

    A.M.: Ale poczekaj, to sobie wyobraź, jaką ja mam tremę występując na antenie jako przewodniczący tej komisji, co mogą sobie pomyśleć ci, którzy stają przed obliczem komisji, jeśli mnie się jakiś lapsus trafi albo powiem coś nie tak, albo nie tak ze względów czysto technicznych czy formalnych, nie tylko ze względów intelektualnych, ale także technicznych, i powie: to on, taki przewodniczący wielki, a sam nie umie mówić, tak jak się mówić powinno. Więc ja mam jeszcze większą tremę od ciebie, Heniu.

    W.M.: A jak w metrze powiesz dzień dobry komuś, to od razu cię rozpoznają?

    A.M.: Nie, mnie rozpoznają tylko takie wielbicielki, koleżanki stałe, to są panie, które sprzedają znicze na cmentarzach. Czyli widocznie mi tam bliżej. I one mnie rozpoznają po głosie.

    H.S.: Andrzeju, załóż jeszcze słuchawki teraz...

    A.M.: Założę.

    H.S.: ...dlatego że mamy połączenie z Andrzejem Turskim. Panie Andrzeju, dzień dobry.

    Andrzej Turski: Dzień dobry, dzień dobry.

    H.S.: Wieloletni dyrektor Programu 1, twórca znakomitych audycji również na żywo – Popołudnie z Młodością, Radiokurier, no i niedawno, całkiem niedawno dowiedziałem się, że Andrzej Turski nie lubi, nienawidzi wręcz wstawać wcześnie rano, co nas trochę zaskoczyło.

    A.T.: Ale i tak musiałem, jestem w samochodzie i jadę na taką smutną uroczystość. No ale co zrobić? C’est la vie.

    W.M.: Panie dyrektorze, przed dziewiątą to już dla nas jest po południu prawie.

    A.T.: Ja wiem, dla Sygnałowców zawsze tak było, ale ja się nie nadaję. Ja pracowałem po południu.

    A.M.: No tak, Popołudnie z Młodością.

    W.M.: I Radiokurier. A kiedy pan zaczął pracę w Polskim Radiu w Programie 1?

    A.T.: 1 września 68 jako student pierwszego roku dziennikarstwa. Właściwie już drugiego.

    W.M.: A później? Kariera radiowa jak przebiegała?

    A.T.: Dość szybko jak na tamte czasy, dlatego że razem ze śp. Zbyszkiem Gieniewskim wymyśliliśmy Radiokurier, który się pojawił na antenie... ja dokładnie nawet nie pamiętam, 70–71 rok. I już to było bardzo szybko, w 73 roku byłem zastępcą kierownika redakcji, proszę sobie wyobrazić.

    A.M.: Hm, to karierę zrobiłeś administracyjną, że tak powiem, szybką.

    A.T.: Błyskawicznie, tak, tak, tak. Całe życie później tego żałowałem, dlatego że teraz jest mi najlepiej w tym zawodzie. Pracuję wprawdzie niewiele, robię dwie Panoramy w tygodniu, ale jestem ich współredaktorem, każde słowo jest moje, nikt mi niczego nie narzuca.

    A.M.: Tak naprawdę wróciłeś do zawodu.

    A.T.: Tak, tak. Zresztą ja szczerze mówiąc robiłem wszystko, żeby tego kontaktu nie stracić z zawodem.

    W.M.: Jest jeszcze jedna ogromna radość w życiu Andrzeja Turskiego – wnuczek.

    A.T.: A, tak. Dzisiaj kończy 3 miesiące. Wspaniały chłopak, wspaniały, ale jeszcze nie nadaje się na ryby, jeszcze trochę to potrwa.

    H.S.: Pan Andrzej Turski – twórca popołudniowej audycji bardzo popularnej, Andrzej Matul – współtwórca bardzo popularnej audycji, ale rannej, Sygnały Dnia. Wtedy to była chyba taka wewnętrzna konkurencja.

    A.T.: Nie, nie, nie było.

    A.M.: Oni byli wcześniej.

    A.T.: Andrzej minimalnie młodszy ode mnie, minimalnie, ale można powiedzieć, że równolegle rozpoczynaliśmy pracę.

    A.M.: No, troszkę później przyszedłem do Radia. To nie dlatego, że jestem taki młodszy, ale po prostu wyście już byli ze Zbyszkiem Gieniewskim, już był Radiokurier. Ja przyszedłem w 72 roku, czyli wy byliście już taką forpocztą nowego Radia, młodego Radia, które się rodziło tutaj na Malczewskiego.

    A.T.: Tak, ale ciekawa rzecz w odróżnieniu od dzisiejszych czasów – my, oczywiście, chcieliśmy robić zupełnie inne Radio niż to, które zastaliśmy, ale mieliśmy głęboki szacunek dla tych wielkich postaci Polskiego Radia, spikerów...

    A.M.: Spikerów, tak, tak.

    A.T.: ...którzy pracowali (...)

    W.M.: Jeszcze jedna sprawa – dla państwa taka podpowiedź. Gdy będą państwo oglądali kolejne odcinki „Wojny domowej”, bo niedługo będzie pewnie znowu przypominana albo można kupić kasety, to tam jest taka scena, gdzie na scenie właśnie jest Andrzej Turski i gra na gitarze.

    A.T.: (...) literatów polskich. Piękny był.

    W.M.: Bardzo dziękujemy za rozmowę.

    A.T.: Pozdrawiam was serdecznie z okazji święta.

    W.M.: Bardzo dziękujemy i panu też życzymy wszystkiego dobrego z okazji święta Programu 1 Polskiego Radia. Andrzej, a ty dziś jaką audycję będziesz prowadził?

    A.M.: Ja dzisiaj nie będę prowadził żadnej audycji, jutro pracuję, jutro jest Niedziela z Mistrzem.

    H.S.: Dzisiaj będziesz dostojnym gościem wielu programów.

    A.M.: Dzisiaj będę gościem, dzisiaj będę, wspierając się na laseczce, rozmawiał z naszymi słuchaczami, jeśli zechcą, oczywiście, i pojawią się tutaj.

    W.M.: Skromny intelektualista, wspaniały aktor, radiowiec – Andrzej Matul w naszym studiu. Dziękujemy bardzo.

    A.M.: (...) ale dziękuję wam bardzo.

    (J.M.)