Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 29.04.2009

Nie Unia winna upadku stoczni

Od 10 lat stocznie nie mogą zarobić na własne utrzymanie, tzn. że już sprzed wejścia do Unii Europejskiej ta sytuacja kryzysowa dotyczyła stoczni.

Wiesław Molak: W naszym studiu kolejny gość: Adam Szejnfeld, Wiceminister Gospodarki. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Adam Szejnfeld: Dzień dobry, witam serdecznie państwa.

Henryk Szrubarz: Panie ministrze, na początek cytat z naszej skrzynki esemesowej naszego słuchacza: „A co Unia Europejska... (bo między innymi dzisiaj mówiliśmy o pięcioleciu naszego członkostwa w Unii, była rozmowa też z przewodniczącym Komisji Europejskiej José Manuelem Barroso), a co Unia Europejska dała polskiemu robotnikowi, stoczniowcowi?”. Pytanie retoryczne, w odpowiedzi sugestia, że niewiele, raczej klęskę.

A.Sz.: Właściwie to nie jest do końca retoryczne pytanie, ale bardziej właściwe by było, gdyby było zadane, no, powiedziałbym, bardziej uczciwie, to znaczy: co Unia Europejska dała Polsce? Bieżący rok, 2009 rok to jest bardzo dobry rok, by stawiać takie pytania i dawać na nie odpowiedzi, bowiem mamy 20–lecie, akurat dokładnie 20–lecie niepodległości, wolności kraju, budowania państwa demokratycznego, o gospodarce wolnorynkowej, i w tym 5–lecie uczestnictwa w Unii Europejskiej.

Te 20 lat budowania nowej Polski to jest proces, w którym nowe pokolenie być może nie ma odniesienia do tego, jak żyło się w PRL–u, ale my, ludzie, którzy mają już troszeczkę siwych włosów na głowie, bez analiz ekonomicznych i społecznych wiemy i widzimy tę fundamentalną różnicę. Podobnie jest zresztą z tym okresem krótszym, to znaczy 5-lecia. Ja sobie wręcz nie wyobrażam, znaczy nie chciałbym sobie wyobrazić, bo to byłby bardzo czarny i dramatyczny bym powiedział scenariusz, jakby wyglądała Polska Anno Domini 2009, jeśli 5 lat temu nie weszlibyśmy do Unii Europejskiej, jeślibyśmy nie stali się członkiem Unii Europejskiej, natomiast...

H.S.: No, może by wtedy było pytanie, które by dotyczyło konkretnej sprawy stoczni, może by wtedy stocznie czy dzisiaj stocznie produkowały, budowały statki.

A.Sz.: Więc prawdopodobnie nie dzisiaj, tylko już dużo wcześniej one by nie istniały, chyba że rząd, państwo kosztem znowuż wszystkich obywateli – nauczycieli, lekarzy, pielęgniarek, górników, Bóg wie kogo – utrzymywałoby na własnym garnuszku stocznie. Pamiętajmy, że stocznie zostały zlikwidowane nie dlatego, że się podobały bądź nie podobały jakiejś grupie osób czy jakiejś tam (mówię w cudzysłowiu) Komisji Europejskiej, tylko dlatego, że od prawie 10 lat ciągle dofinansowywane przez państwo, tak więc przez wszystkich obywateli z ich podatków, nie potrafiły, w przeciwieństwie do innych stoczni na świecie, dać sobie rady i usamodzielnić się finansowo. Musiało kiedyś to się skończyć. Zresztą podobny los dotknął...

H.S.: Ale polityka rządu nie ma nic tutaj do rzeczy, panie ministrze?

A.Sz.: Panie redaktorze, podobny los dotknął kilka innych stoczni właśnie w tejże Unii Europejskiej, także u naszego sąsiada – w Republice Federalnej Niemiec, państwie wielokrotnie bogatszym niż Polska, jednym z najbogatszych państw świata. Więc to jest, tak jak powiedziałem, dobre pytanie jako przyczynek do rozważań o interesach Polski w Unii Europejskiej, natomiast niezbyt uczciwe pytanie sugerujące, że to przez to, że jesteśmy w Unii Europejskiej, polskie stocznie padły. Jeśli mówię, że prawie od 10 lat stocznie mają kłopoty i ciągle nie mogą zarobić na własne utrzymanie, to oznacza, że już sprzed wejścia do Unii Europejskiej ta sytuacja kryzysowa dotyczyła stoczni, aczkolwiek ja nad tym, oczywiście, ubolewam.

H.S.: José Manuel Barroso powiedział kilkanaście minut temu, że rozmawiałem na temat stoczni chyba z pięcioma różnymi polskimi premierami, sugerując rozwiązania zgodne z zasadami Unii Europejskiej i takie, które pozwolą na zachowanie produkcji i miejsc pracy, teraz znowu przedstawiliśmy propozycje, omawiamy je z polskimi władzami. Jakie to są propozycje? Co na to polskie władze? Bo nic na ten temat nie wiemy.

A.Sz.: Sam fakt, że pan przewodniczący powiedział, że rozmawiał z pięcioma różnymi...

H.S.: Również i z Donaldem Tuskiem...

A.Sz.: Właśnie...

H.S.: ... i faktem jest, że za rządu Donalda Tuska właśnie nastąpiła likwidacja stoczni...

A.Sz.: Kiedyś ten przypadek musiał nastąpić, natomiast to dowodzi temu, że rozmawiał i z rządem SLD wcześniej, i z rządem PiS później. Powiem szczerze, przypomnijmy sobie, drodzy państwo, zresztą w dokumentach wszystko jest, że tak de facto problem stoczni był na wyciągnięcie ręki do rozwiązania właśnie za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wszystkie rzeczy były dopięte na ostatni guzik poza finałem, który miał się nazywać prywatyzacja. Ale poprzedni rząd, rząd nastawiony absolutnie i fundamentalnie antyprywatyzacyjnie, nie chciał i nie zdobył się na te rozwiązanie. Skutek, jaki mamy, to wszyscy widzimy.

Obecnie robimy wszystko, by osiągnąć dwa cele. Pierwszy to jest cel społeczny, a mianowicie te tysiące stoczniowców, prawie 9 tysięcy ludzi, którzy odchodzą, otrzymując wynagrodzenia, odprawy, które mają im zadośćuczynić ten dla nich przecież dramatyczny stan, po kilkadziesiąt tysięcy złotych na osobę w zależności... mówię ogólnie, ponieważ w zależności od stażu pracy. Chcielibyśmy, żeby nie tylko odchodzili, mając te parę złotych w kieszeni na nowy start, ale także dostając od państwa pomoc w poszukiwaniu, w znalezieniu nowej pracy i rozpoczęcia życia zawodowego od nowa

Ale drugi cel to jednak doprowadzenie do sprzedaży stoczni w takim zakresie, w którym da się utrzymać chociaż w części produkcję stoczniową. Pamiętajmy, że jeżeli jest potrzeba i będzie potrzeba i zapotrzebowanie na produkcję stoczniową polskich stoczni, to po tym procesie likwidacji nie ma najmniejszego powodu, podkreślam jeszcze raz: nie ma i nie będzie najmniejszego powodu, by Polska nadal stoczni nie budowała.

H.S.: No tak, ale żeby...

A.Sz.: Jeżeli ktoś nie chce kupować... Jeżeli ktoś by nie chciał słuchać naszej rozmowy obecnie, to przełączy sobie na inną rozgłośnię. Jeżeli ktoś nie chce kupować za drogich statków w Polsce, to kupi je gdzieś indziej. W związku z czym tutaj dobre chęci i, nie wiem, dekrety rządowe nie zmienią światowego rynku, kto i gdzie chce kupować stocznie [sic].

H.S.: Ale, panie ministrze, co z tego, że zapotrzebowanie może być, skoro nie będzie już polskich stoczni?

A.Sz.: Ale jeżeli te stocznie w nowym układzie biznesowym nauczyłyby się produkować stocznie [sic] po takich cenach i takiej jakości, by na nie był popyt w Europie i na świecie, to oczywiście będą to mogły robić.

H.S.: Panie ministrze, podobno jest już gotowy nowy projekt pakietu antykryzysowego. Czy to prawda?

A.Sz.: Znaczy nadal trwają nad nim prace, bowiem to, co jest gotowe to są uzgodnienia jego punktów, tych zwłaszcza zasadniczych. Przypomnę chociażby kwestie związane z innym rozliczaniem czasu pracy, tak by pracodawcom ułatwić utrzymywanie pracowników w pracy, a nie w dobie kryzysu ratowanie firmy tylko i wyłącznie zwolnieniami. W zamian za to reprezentacje pracobiorców mają swoje oczekiwania, na przykład kwestie zniesienia negocjacyjnego systemu ustalania wysokości płac bądź też kwestie związane z likwidacją kominówki, dopłaty do tak zwanego przestojowego, to wszystko... skrócenie okresu zatrudniania pracowników na umowy czasowe. Przypomnę – pracodawcy zgodzili się na to, żeby umowa na czas określony nie przekraczała okresu 36 miesięcy, pracobiorcy chcieli, żeby to nie było dłużej niż 18 miesięcy, gdzieś kompromis się zarysował na poziomie 24 miesięcy. Obecnie trwają prace nie tyle w zakresie negocjowania tego, tylko wyliczania, na ile i w jakim zakresie państwo będzie mogło pokrywać koszty tych rozwiązań.

H.S.: A w jakim zakresie będzie mogło?

A.Sz.: Zobaczymy, to są bardzo poważne, odpowiedzialne wyliczenia...

H.S.: Czyli ile nas to będzie kosztowało jednym słowem.

A.Sz.: Dokładnie tak, musimy wyliczyć, ile będzie nas kosztowało wprowadzenie tego pakietu antykryzysowego.

H.S.: Ale podobno ma być tani prąd dla biednych, tańszy właściwie, nie tani, tylko tańszy.

A.Sz.: To jest jeden z elementów. Oczywiście, nie tego pakietu, bo w pakiecie, w którym w dialogu autonomicznym pracodawcy i pracobiorcy porozumieli się, przekazując postulaty swoje rządowi, to było 14, w sumie 14 punktów, bo w tym ostatnim rozdaniu 13. Natomiast jeżeli chodzi o prąd i jego cenę, to jest temat o tyle istotny, że jest potrzeba wprowadzenia nowych zasad obrotu czy handlu energią elektryczną...

H.S.: Znaczy na razie zasady są takie: bardzo drogi prąd dla przedsiębiorstw, co powoduje zmniejszenie ich konkurencyjności, tańszy prąd dla indywidualnych odbiorców.

A.Sz.: Można by tak powiedzieć w takim uproszczeniu, bowiem nikt tak nie decyduje. Po prostu uwolniono cenę energii dla wszystkich odbiorców poza właśnie gospodarstwami domowymi, te tylko pozostają regulowane, ale środowiska sektora energetycznego podnoszą, że trudno im dokonywać rozwoju także inwestycji, jeśli cała energia nie jest objęta zasadami wolnego rynku. Jeślibyśmy w tym kierunku poszli, to należy stworzyć możliwości ochrony tych najsłabszych, najbiedniejszych w tym zakresie i nad tym trwają prace. To, o czym donoszą media, to to są na razie doniesienia o koncepcjach, a nie o żadnych decyzjach.

H.S.: Ale idea jest.

A.Sz.: Idea.

W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Adam Szejnfeld, Wiceminister Gospodarki, gość Sygnałów Dnia.

A.Sz.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)