Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 12.06.2009

Był pomysł, żeby wyróżnić Polskę

Była propozycja, żeby ktoś z nowych krajów członkowskich był przewodniczącym Parlamentu, a jak z nowych to z Polski. I dlatego to trafiło do mnie.

Jadwiga Woźnikowska: Wielki zwycięzca, rekordzista – profesor Jerzy Buzek. Dzisiaj już wiemy, że to pan jest polskim kandydatem na fotel przewodniczącego.

Jerzy Buzek: Tak, to prawda, ale to przede wszystkim jest miejsce dla Polski. Ja nawet teraz będę to utrzymywał, że była propozycja, żeby ktoś z nowych krajów członkowskich był przewodniczącym Parlamentu, a jak z nowych państw członkowskich, to z Polski. I dlatego to trafiło do mnie, bo był taki pomysł, żeby wyróżnić Polskę. Tak to naprawdę było. Wobec tego dzisiaj się już wyjaśniło wiele, to już nie jest ta sytuacja ze Strasburga, kiedy nie było wiadomo, co i jak. Teraz wiadomo, że Europejska Partia Ludowa, czyli centroprawica, zdobyła ogromną przewagę w Parlamencie Europejskim, takiej nie miała chyba jeszcze nigdy, to jest 260 foteli. A następna będzie miała, socjaliści, około 160 foteli. To jest ogromna różnica. I w związku z tym będzie miała prawo zgłaszać kandydata i na pewno tego kandydata może obronić łatwiej. I Polska także się mocno zapisała, bo ilość posłów z Polski w tej frakcji jest wyjątkowo duża. Tak że te wyniki wszystkie są obiecujące i poprawiają nasze nastroje, jeśli chodzi o Polaka jako przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

J.W.: Kiedy tak naprawdę pojawił się taki pomysł, że kandydat z Polski mógłby siąść na fotelu przewodniczącego?

J.B.: Rok temu posłowie z Europejskiej Partii Ludowej, moje koleżanki koledzy rozmawiali na ten temat ze mną i pomiędzy sobą nieoficjalnie i o tym się mówiło, że jest taka możliwość. Ale to, oczywiście, jest bardzo odległa sprawa i to było bardzo nieformalnie. Ale gdzieś pół roku temu, pod koniec ubiegłego roku to już szefostwo frakcji Europejskiej Partii Ludowej wzięło ten pomysł jako aktualny, możliwy i był on dyskutowany z wieloma przedstawicielstwami narodowymi. I ciągle jeszcze nieformalnie, bo to przecież był stary Parlament. Tak że do marca to była taka propozycja, która chodziła w Europejskiej Partii Ludowej, a potem się pojawił drugi kandydat, jak to w demokracji, i bardzo dobrze, jest drugi kandydat – Mario Mauro z Włoch zgłoszony przez premiera Berlusconiego – i to gdzieś od dwóch miesięcy jest ten drugi kandydat i jest dwóch kandydatów. Tak że normalna sytuacja w demokracji.

J.W.: Kiedy rozpocznie się kampania? Czy ona się już rozpoczęła? Kampania o fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

J.B.: Europejska Frakcja Ludowa, czyli partia europejska, w której jestem razem z Platformą, to tę sprawę omawiała już od dawna i w jakiś sposób byłem kandydatem tej frakcji. Ale ponieważ zgłosili także Włosi kandydaturę, więc teraz są dwie i proszę pamiętać, że to jest wewnętrzna sprawa partii, a więc to jest naprawdę bardzo przyjazna konkurencja. To nie jest bój o wszystko, bo wiadomo, że Chrześcijańskiej Demokracji, centroprawicy takie stanowisko się należy i na pewno je weźmie. A kto to będzie – czy Włoch, czy Polak – to jest sprawa jakoś tam drugorzędna. Dlatego to będzie przyjazna rywalizacja. Ja jestem przekonany, że tak będzie. To nie będzie taka kampania jak czasami słyszymy tu w kraju. To będą raczej rozmowy pomiędzy poszczególnymi posłami, spotkania z posłami, będziemy mówić, jak widzimy przyszłość Parlamentu, przyszłość Unii Europejskiej, jakie rzeczy są najważniejsze. Będzie mówił Mario, będę mówił ja, będą nam w jakiś tam sposób porównywać.

Wyboru dokonają posłowie, a więc oni są wyborcami, 730 posłów to są wyborcy, rzeczywiście, realni, tak jak wyborcy w ilości setek tysięcy, którzy chodzą po ulicach Katowic, Gliwic czy Dąbrowy Górniczej, to są tacy sami wyborcy, tylko to jest mniejsza ilość i oni spośród siebie muszą wyłonić przewodniczącego. A więc to nie są kuluary, to jest rozmowa z wyborcami. Jeśli ja rozmawiam na różnych spotkaniach indywidualnych większych, mniejszych, i tak samo Mario, jeśli rozmawia. My się zresztą dobrze znamy, często rozmawiamy ze sobą, tak że proszę o tym pamiętać. Jesteśmy z tej samej grupy politycznej, mamy w większości spraw te same poglądy na przyszłość Unii, także na system wartości, który powinien być ważny.

J.W.: Czyli debaty nie będzie.

J.B.: Będą debaty, będą posłowie organizowali spotkania, żeby każdy z nas przedstawił jakieś szczegóły, swój życiorys, będzie odpowiadał na trudne pytania, jak z tego potrafimy wybrnąć, jakaś zręczność polityczna jest potrzebna na tym stanowisku, tak że będą nas tam jakoś sprawdzać koleżanki i koledzy, to jest oczywiste. Czyli wyborcy będą nas sprawdzać. Ale to nie będzie taka... wyścig, walka o wszystko. Kluczową sprawą będą na pewno rozmowy szefów rządów czy szefów partii tych 27 krajów. Bo gdyby się tak zdarzyło, że oni między sobą uzgodnią i jednego z kandydatów się wycofuje, to wtedy nie ma problemu, bo w tej Chrześcijańskiej Demokracji jest tylko jeden kandydat i ta Chrześcijańska Demokracja, oczywiście, cała, w stu procentach go popiera, szuka jeszcze sprzymierzeńców w jednej czy drugiej mniejszej frakcji i to wtedy będzie proste.

J.W.: Media donoszą, że Berlusconi w żadnym wypadku się nie wycofa z popieranie Włocha na stanowisku przewodniczącego. Ba, mało tego, zaangażuje wszystkie swoje możliwe środki zarówno finansowe, wszelkiego rodzaju kontakty.

J.B.: Tak, pewnie tak.

J.W.: Nie obawia się pan, panie profesorze, takiej kampanii, że ona pójdzie w taką stronę właśnie populizmu?

J.B.: Polska strona też się nie wycofa, to jest oczywiste dla mnie, bo tu słyszę ze wszystkich ust, przede wszystkim tak uważa premier polskiego rządu, a to jest sprawa decydująca, wobec tego będziemy mieli tajne głosowanie w tej frakcji, w Chrześcijańskiej Demokracji, żeby ta frakcja mogła wyłonić jednego kandydata. Zbiorą się członkowie frakcji i zagłosują tajnie, czy chcą tego kandydata, czy tamtego kandydata. No i zadecydują w sposób demokratyczny. A więc wszystko się odbywa zgodnie z regułami, nie ma tu żadnej sensacji. Czy będą jakieś nadzwyczajne działania? Dotąd nie było w tych poszczególnych latach, kiedy wybierano przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Ale rzeczywiście pan premier Silvio Berlusconi to jest nietuzinkowy premier i być może wymyśli jakieś kruczki, jakieś specjalne działania. No to będziemy musieli na nie odpowiadać i jakoś się do nich odnieść, ale to będzie wszystko w ramach reguł, jestem przekonany.

J.W.: Panie profesorze, w momencie, kiedy pan odbierał zaświadczenie o wyborze do Parlamentu Europejskiego, w tym samym czasie na łamach La Republiki ukazał się artykuł, który mówi również o tym, że może pojawić się ktoś trzeci. I ten ktoś trzeci będzie na przykład pochodził z partii liberałów. Czy to jest rzeczywiście możliwe?

J.B.: No, ktoś trzeci jest potrzebny albo inaczej: po wyłonieniu kandydata z naszej frakcji politycznej, centroprawicy, potrzebny będzie ten drugi, który zasiądzie jako przewodniczący Parlamentu Europejskiego na drugie 2,5 roku, bo tę kadencję 5-letnią dzieli się na dwie połówki, dwa i pół i dwa i pół. Więc ten ktoś będzie potrzebny. Liberałowie zgłaszają kandydata i zgłaszają także socjaliści. I to będzie ten kandydat, który uzupełni jednego kandydata Europejskiej Partii Ludowej. No ale przedtem ta właśnie Europejska Partia Ludowa musi zdecydować, czy chce Włocha, czy Polaka. I o tym w tej chwili głównie mówimy.

J.W.: Kto dzisiaj popiera polską kandydaturę już na pewno?

J.B.: Wie pani, jest sporo krajów. Ale rok temu Polska starała się o siedzibę Europejskiego Instytutu Technologicznego we Wrocławiu i pamiętam, że wtedy wymienianie konkretnych krajów, które nas już na pewno popierają, bardzo zaszkodziło tej kandydaturze, bo te kraje czuły się trochę niekomfortowo, że przedwcześnie ktoś o nich mówi: o, popieramy Wrocław i siedzibę we Wrocławiu. To niedobrze zabrzmiało. I teraz też zostawmy sobie, odłóżmy. Każda delegacja, nawet jeśli dzisiaj uważa, że popiera któregoś z kandydatów, może zmienić zdanie i to się często zdarza.

J.W.: Czy to nie jest tak, że Niemcy i Francja na pewno już poprą profesora?

J.B.: Nie jest tak. To jest bardzo prawdopodobne, ale na pewno może się zmienić.

J.W.: Z kim będzie najtrudniej rozmawiać?

J.B.: Z Hiszpanami, bo ja już nie mówię o Włochach, bo oni, oczywiście, mają swojego kandydata, ale najtrudniej będzie z Hiszpanami i Portugalczykami.

J.W.: Czy starania polskiego rządu o to, żeby członkiem Komisji Europejskiej był również Polak, one nie spowodują, że zmniejszą się szanse pana profesora?

J.B.: Nie, zupełnie nie, dlatego że Polak na pewno będzie członkiem Komisji Europejskiej, to mamy jak w banku, o to się nie musimy starać. Jest, oczywiście, problem, jaką tekę obejmie. I uważam, że jeśli to będzie ta propozycja personalna, o której wiem, to możemy liczyć na bardzo poważną tekę w Komisji Europejskiej.

J.W.: Janusz Lewandowski?

J.B.: Jest to bardzo prawdopodobne.

J.W.: Jeśli nie fotel przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, to może prezydentura w Polsce?

J.B.: O nie! O nie! To jeśli jestem z tego regionu, pani redaktor, to znaczy że ludzie mi zaufali, i to tak ogromna ilość. Ja skorzystam jeszcze raz z okazji, żeby powiedzieć po prostu, po ludzku: dziękuję. Bo dla polityka nie ma większej satysfakcji niż poparcie ludzi, szczególnie jeśli 5 lat temu zyskałem tak ogromne, największe w Polsce poparcie i to się powtórzyło. To ja nie wyobrażam sobie jakby bardziej szczęśliwego dnia dla polityka, niż taki właśnie dzień, taka wiadomość. I mnie wybrano na 5 lat do Parlamentu Europejskiego, a nie na jakiekolwiek inne stanowisko.

J.W.: Panie profesorze, czy planuje pan jakiś urlop?

J.B.: Po głosowaniach w Parlamencie Europejskim, po tych zasadniczych decyzjach, które do 20-25 lipca się zakończą, będzie pełny miesiąc urlopu aż do końca sierpnia, do 25 sierpnia mniej więcej, miesiąc urlopu.

J.W.: A później? Polski przewodniczący w Parlamencie Europejskim.

J.B.: Zobaczymy, pani redaktor. To, oczywiście, jest dla Polski ważne, jestem o tym przekonany, można bardzo wiele zrobić dobrych rzeczy i zaistnieć. Wiadomo, że dzisiaj także promocja się liczy, nie tylko konkretne, realne działania, które może podjąć przewodniczący Parlamentu Europejskiego, ale zobaczymy, jak będzie.

(J.M.)