Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 26.06.2009

„Sądzę, że prezydent nie zawetuje ustawy medialnej”

W tym spektaklu politycznym w jedną trąbę dmuchają Platforma i PiS i nie jest to trąba, która ma dać głos wzmacniający media, ale dokładnie odwrotnie.

Wiesław Molak: W naszym studiu Stanisław Wziątek, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, witamy w Sygnałach Dnia.

Stanisław Wziątek: Dzień dobry panu, dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Henryk Szrubarz: Panie pośle, czy Grzegorz Napieralski już pana usadził?

S.W.: Nie, mam doskonałe miejsce w ławach sejmowych, miejsce, które pokazuje, że można mieć wgląd na wszystko, co się na sali sejmowej dzieje.

H.S.: Właśnie, to pytanie wynika z informacji, że Grzegorz Napieralski swoich stronników, zwolenników, popleczników chce usadzić, posadzić bliżej prezydium w sejmie, a pan należy do zwolenników Grzegorza Napieralskiego.

S.W.: To nie jest tak. W tym jest głębsza myśl. To jest pewnego rodzaju propozycja promowania nowych osób ciągle i w mediach, ale także i na samej sali sejmowej. Na tym pierwszym planie sejmowym są osoby, które są już znane, natomiast te osoby, które zajmują się merytoryczną działalnością, na pewno wymagają większej promocji. I taka była myśl pana przewodniczącego Napieralskiego, żeby zapromować, wypromować zupełnie nowe osoby.

H.S.: Czyli rozumiem, że pan nie wymaga większej promocji.

S.W.: Ja zajmuję się działalnością merytoryczną już dawno i sądzę, że... staram się przynajmniej robić to jak najlepiej. Sam będę dbał o swoją promocję i wydaje mi się, że te działania polityczne w tym względzie niekoniecznie muszą być uwzględniane wobec mojej osoby.

H.S.: A jeśli chodzi o podział na zwolenników i przeciwników, zwolenników Grzegorza Napieralskiego, zwolenników Wojciecha Olejniczaka, to ci pierwsi na razie są górą, tak?

S.W.: To nawet nie ma takiego podziału w tej chwili zwolenników Wojciecha Olejniczaka czy Grzegorza Napieralskiego. Taki podział po prostu nie istnieje. Jest w tej chwili wspólna dobra praca...

H.S.: Jak to, panie pośle, nie istnieje?

S.W.: Nie, nie istnieje. Ja myślę, że, oczywiście, można mówić o różnicy w stosunku do uprawiania polityki, pewnej strategii działalności politycznej. I takie wewnętrzne rozmowy trwały i pewnie będą jeszcze trwać. Natomiast po dokonaniu wyboru programu i pewnej drogi do realizacji tego programu teraz istnieje pełna zgoda na jego realizację.

W.M.: Zmiana warty w Sojuszu Lewicy Demokratycznej?

S.W.: Ta warta została zmieniona już dosyć dawno, wtedy kiedy został przewodniczącym partii Grzegorz Napieralski, i teraz przełożenie działalności partyjnej na działalność poselską, działalność parlamentarną jest tylko konsekwencją tej zmiany, ponieważ nie może być tak, iż istnieją rozbieżne głosy, dwa różne stanowiska wobec takiej samej sprawy, a niestety mieliśmy tego przykłady. Teraz sądzę, że będzie jednoznaczność.

H.S.: Teraz, panie pośle, Grzegorz Napieralski jeszcze został szefem klubu parlamentarnego.

S.W.: No właśnie, i to jest ta jednoznaczność.

H.S.: To jednoznaczność czy jedynowładztwo właściwie?

S.W.: Nie, nie, zawsze jest tak, że przewodniczący, przynajmniej taką filozofię my mieliśmy w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, że przewodniczący partii jest przewodniczącym klubu, bo oczywistym jest to, że partia musi mieć możliwość realizacji swojego programu i najlepszą metodą tej realizacji jest działalność parlamentarna.

W.M.: No tak, ale ci, którzy siedzieli bliżej, teraz będą siedzieć dalej, a ci, którzy siedzieli dalej, będą siedzieć bliżej.

S.W.: Nie, to proszę mi wierzyć – nie ma żadnych zmian, które będą miały charakter drastyczny. Tutaj chodzi o to, aby po wprowadzeniu nowych wiceprzewodniczących, którzy w dniu wczorajszym zostali wybrani, aby ci nowi wiceprzewodniczący mieli także możliwość bezpośredniego kontaktu i współdziałania z przewodniczącym klubu. Więc na pewno to jest tego rodzaju podejście, a nie jakaś próba deprecjonowania tych, którzy mają inne zdanie. Wręcz przeciwnie – mogą mieć swoje odrębne zdanie i każdy może się wewnętrznie na ten temat wypowiadać, ale po przyjęciu określonego stanowiska politycznego wszyscy gramy w jednej drużynie.

H.S.: Panie pośle, a jaką macie możliwość realizacji swojego programu, zwłaszcza w sejmie, bo o tym pan mówił? Przecież należycie do opozycji, która w głosowaniu, jeśli chodzi o wagę tych głosów, no, w efekcie niewiele znaczy.

S.W.: Gdybyśmy tak do tego podeszli, to trzeba by powiedzieć, że właściwie w ogóle nie ma sensu działalność opozycyjna w parlamencie, bo opozycja znajdująca się w mniejszości nie ma możliwości wyrażania swoich stanowisk i walki o swoje racje. Otóż w tym jest głęboki sens, w tym jest bardzo istotne to, że nawet jeżeli jesteśmy w mniejszości, to musimy wypowiadać głosy, które nie są zgodne z oczekiwaniami koalicji rządzącej, bo nie wszyscy Polacy myślą tak samo jak Donald Tusk czy pan premier Pawlak. Widać to bardzo wyraźnie i chociaż, oczywiście, mają w tej chwili swoich zwolenników w większości, to na pewno nie jest to tak, iż wszyscy kochają Donalda Tuska i ten rząd, bo on popełnia po prostu błędy.

H.S.: Czy jest pan bardzo sfrustrowany po ostatnim głosowaniu w sejmie nad ustawą medialną?

S.W.: To nie jest kwestia frustracji. To jest kwestia przede wszystkim...

H.S.: No jak to? Wszystko było dogadane, wszystko omówione, a tu nagle okazuje się, że nic z tego nie wyszło.

S.W.: Tak, było dogadane, ale niestety – użyję mocnego słowa – obłuda i hipokryzja pomieszana z oszustwem w takim koktajlu wybuchowym, który zaproponował nam pan premier Donald Tusk, pokazuje, że rzeczywiście Platforma nie jest wiarygodna. Jeśli prawdą są słowa, które wypowiedział w dniu wczorajszym pan premier Tusk, a powiedział, że on od początku był przekonany, że nie może być tak finansowane ani radio publiczne, ani telewizja publiczna, to jest to po prostu oszustwo na wielką skalę, ponieważ my w dobrej wierze, z dobrej woli, w intencji jak najlepszego zagwarantowania finansowania mediów publicznych chcieliśmy rozmawiać ze wszystkimi, którym ta idea jest bliska, a pan premier w sposób wyrachowany mówił: nie, wy sobie rozmawiajcie, a ja i tak na końcu powiem swoje. Jeśli to jest prawda, to to jest oszustwo na dużą skalę, ponieważ pokazuje, że być może zupełnie o co innego chodzi. Być może nie mówimy tutaj o tym, żeby ratować media publiczne, żeby realizować misję publiczną, tylko mówimy o jakimś tajemnym projekcie, który ma Platforma.

W.M.: Chodzi o prywatyzację?

S.W.: Być może to jest właśnie ten cel, do którego chce Platforma zdążać, bo proszę zwrócić uwagę, jak bardzo obłudna jest sytuacja, w której z jednej strony pan premier mówi: nie płaćcie podatku... nie płaćcie abonamentu, z drugiej strony mówi: dajemy mediom publicznym zadania, wprowadzamy nowy porządek strukturalny, a więc usamodzielniamy telewizję regionalną, która musi kosztować znacznie większe pieniądze niż dotychczas, i jednocześnie na końcu mówi: nie damy pieniędzy z budżetu państwa, chociaż to obiecaliśmy. To jest po prostu zwyczajne oszustwo. I tu nie chodzi o to, że to my jesteśmy oszukani jako lewica. Pan premier i Platforma Obywatelska oszukała media publiczne i obywateli, bo media publiczne to znakomita możliwość edukacji, szerzenia dobrej działalności kulturalnej, a tego Polsce i Polakom potrzeba.

H.S.: No ale premier Donald Tusk mówi o tym, że gdyby przyjąć tę ustawę i zagwarantować mediom publicznym ponad 900 milionów złotych, to byłby bardzo kosztowny prezent dla tych mediów publicznych, dla spółek, które, no, jak twierdzi premier, są źle zarządzane i właściwie powinny szukać oszczędności.

S.W.: Ale o jakim my prezencie mówimy? Przecież tego rodzaju środki były środkami, które były w dyspozycji mediów publicznych, bo to była opłata abonamentowa z roku 2007 w zupełnie przyzwoitej wysokości.

H.S.: No tak, ale przed wyborami Platforma Obywatelska i, oczywiście, premier Donald Tusk mówił, że to danina publiczna, z której należy zrezygnować, no bo żeby na przykład biedni emeryci tej daniny nie składali.

S.W.: No, emeryci, mimo tego, że większość z nich płaci, to nie muszą płacić. I mam nadzieję, że nie będą płacili, bo jeśli chodzi o samą ideę płacenia abonamentu, ja się z nią zgadzam, nie powinno być tak, że jest to dodatkowa opłata. Ale jeśli nie ma tej dodatkowej opłaty, to naszą powinnością jest, naszą powinnością jest to, żebyśmy mediom zapewnili właściwe funkcjonowanie, a to jest możliwe tylko wtedy, kiedy są dobre środki finansowe.

H.S.: Panie pośle, premier Donald Tusk przed głosowaniem spotkał się z liderami Platformy Obywatelskiej – Zbigniewem Chlebowskim, również i z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I co wtedy tam mówił? Pana, oczywiście, na tym spotkaniu nie było, ale zna pan relacje.

S.W.: Tak, znakomicie znam wszystkie ustalenia, ponieważ od początku ustawą medialną się zajmowałem. Pan premier po prostu chciał namówić lewicę do tego, żeby mimo tego, iż oszukuje lewicę i media publiczne w Polsce, zagłosować za przyjęciem poprawki senatu, która to poprawka po prostu nie daje tego minimum finansowego dla mediów. To nie jest możliwe, ponieważ jeżeli nie mamy zagwarantowanej wysokości minimalnej, to może równie dobrze być przeznaczona kwota zdecydowanie mniejsza, o połowę mniejsza, a może jeszcze więcej...

H.S.: Czy pan premier na tym spotkaniu mówił o takiej kwocie o połowę mniejszej?

S.W.: Wyraził wyraźną wolę idącą w kierunku zdecydowanego zmniejszenia wielkości środków, które my chcieliśmy zagwarantować, czyli kwoty 938 milionów złotych. Tego rodzaju decyzja byłaby decyzją strącającą media publiczne do przepaści.

H.S.: Co będzie dalej?

S.W.: No, dalej cała sytuacja i odpowiedzialność jest w rękach pana prezydenta, bo on może albo ustawę zawetować, albo skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. My staraliśmy się zrobić wszystko, żeby nie było niekonstytucyjnych zapisów w tej ustawie. Ale po wprowadzeniu i przyjęciu przez PiS i Platformę Obywatelską poprawki o tzw. wartościach chrześcijańskich istnieje zagrożenie, że rzeczywiście ta ustawa będzie niekonstytucyjna, ale tylko i wyłącznie w tej właśnie części. Jeśli to pan prezydent zaskarży, to rzeczywiście ustawa będzie po prostu niekonstytucyjna i Trybunał podejrzewam, że to wyraźnie podkreśli.

W.M.: A jak zawetuje, to Sojusz Lewicy Demokratycznej poprze to weto?

S.W.: Ja sądzę, że pan prezydent nie będzie chciał wetować tej ustawy, ponieważ w głosowaniu nad poprawką finansową, PiS razem z Platformą Obywatelską zagłosował za przyjęciem tej poprawki, która nie gwarantuje minimalnej wysokości finansowania, a to oznacza, że w tym spektaklu teatralnym, spektaklu politycznym, który został stworzony i w jedną trąbę dmuchają zarówno Platforma i PiS i nie jest to trąba, która ma dawać silny głos wzmacniający media, tylko dokładnie odwrotnie.

H.S.: Panie pośle, telewizja publiczna utrzymuje się między innymi z wpływów abonamentowych, ale w 20%, resztę stanowią przychody z reklamy. Natomiast jeśli chodzi o Polskie Radio, wpływy z abonamentu, oczywiście, maleją, ale stanowią i tak podstawę finansowania naszej działalności w ponad 70%. Czy ktoś z polityków rządzącej koalicji ma tego świadomość, jaka jest skala zagrożenia dla Polskiego Radia właśnie? Bo nie mówimy tutaj w tej chwili o Telewizji Polskiej.

S.W.: Zamiast misji...

H.S.: Bo często w tej dyskusji o mediach publicznych cały czas podkreśla się: media publiczne równa się Telewizja Polska, a to jest przecież nieprawda.

S.W.: Zamiast misji będzie chłam, o to właśnie chodzi wam. To jest pytanie retoryczne adresowane do Platformy Obywatelskiej, bo dokładnie taka będzie sytuacja. Teraz zarówno radio publiczne, a zwłaszcza radia regionalne, państwo tutaj – jestem o tym przekonany – w tzw. dużym radiu, chociaż z kłopotami, ale możecie sobie dać jeszcze radę, natomiast w żaden sposób rozgłośnie regionalne tej rady sobie nie dadzą. Tam wpływy w mniejszych miejscowościach, w mniejszych ośrodkach wojewódzkich wpływy z tytułu reklam nie będą gwarantowały nie tylko realizacji misji, ale funkcjonowania radia w ogóle. I to jest to największe zagrożenie, że zarówno ośrodki radiowe, zwłaszcza regionalne, i ośrodki telewizyjne będą po prostu kończyły swoją działalność.

H.S.: Panie pośle, już na zakończenie, co jest złego w nowelizacji ustawy o służbie celnej? Wczoraj pan przed sejmem solidaryzował się z celnikami protestującymi przeciwko tej nowelizacji.

S.W.: Ponieważ to jest kolejna „złota” obietnica pana premiera Donalda Tuska, bo wtedy kiedy są problemy na granicy, zwłaszcza zewnętrznej granicy Unii Europejskiej, granicy wschodniej Polski, to pan premier jeździ na tę granicę, rozmawia z celnikami, obiecuje im złote góry, obiecuje podwyżki, obiecuje dobre warunki pracy i przez półtora roku...

H.S.: Ale (...) system motywacyjny pozwala na wypłaty dodatków stażowych, dodatków za pracę w szczególnych warunkach (...)

S.W.: Ale to wszystko jest jedno wielkie oszustwo, ponieważ proszę zwrócić uwagę...

H.S.: Znowu oszustwo.

S.W.: Dokładnie, znowu oszustwo, ponieważ wyraźnie mówią to celnicy, ponieważ ten system wzmacnia kadrę kierowniczą, a tych, którzy pracują bezpośrednio, nie wzmacnia. Chodzi o to, żeby doprowadzić do sytuacji, w której cała patologia na granicy występująca związana z korupcją, była wyeliminowana. Celnicy przynoszą polskiemu budżetowi bardzo dużo środków, ponieważ oni, ich dobrze realizowana praca daje gwarancję, że te wpływy będą znacznie większe. A w związku z tym muszą mieć i dobre warunki, i nie mieć pokusy przyjmowania korzyści majątkowych. Niestety, ta ustawa nie daje tej gwarancji. Powiem więcej, środki finansowe, które być może nawet i są, nie są przeznaczone na wynagrodzenia, tylko uzależniona jest ich wypłata od tego, żeby wszyscy w parlamencie przyjęli ustawę. Celnicy mówią wyraźnie: nie może być tak, że propozycje adresowane przez ministerstwo do całego środowiska całej służby celnej, są propozycjami, które mają charakter szantażu. Wy po prostu przyjmujcie ustawę, zgodzicie się na wszystkie warunki, które my proponujemy, to wówczas może coś wam zaproponujemy i to jeszcze z dużym znakiem zapytania.

W.M.: Dziękujemy za rozmowę. Stanisław Wziątek, Sojusz Lewicy Demokratycznej, w Sygnałach Dnia.

(J.M.)