Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 25.05.2008

Minister Grabarczyk na trudnej pozycji

Infrastruktura to jest zaniedbane pochyłe drzewo, na które wszystkie kozy skaczą, i polityk wchodzący w tę sferę jest obiektem niewybrednych ataków.

Wiesław Molak: W studiu Marek Mądrzejewski, a nasz gość gdzieś w korku w Warszawie.

Marek Mądrzejewski: A naszym gościem jest Janusz Piechociński, Wiceprezes PSL, no i zarówno na miejscu, jak i na czasie...

Janusz Piechociński: Dzień dobry, przepraszam, ale Warszawa wraca po długim weekendzie i przynajmniej z kierunku południowego wygląda to dramatycznie.

M.M.: Więc przypomnijmy, że Wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury. I takich ludzi nie omija to warszawskie trudne doświadczenie.

Panie pośle, koniec weekendu pod znakiem Kazimierza Marcinkiewicza. Czy to koniec Kazimierza Marcinkiewicza?

J.P.: Myślę, że nie, bo Polacy bardzo wiele są w stanie wybaczyć swoim politykom...

M.M.: A czy pan jest w stanie wybaczyć? Pan bardzo dobrze o Kazimierzu Marcinkiewiczu zawsze mówił i w kontekście właśnie jego wypowiedział pan takie zdanie, że „zbyt często w Polsce o tych, którzy byli i jeszcze mogą być Polsce potrzebni, mówimy z lekceważeniem”. Czy Kazimierz Marcinkiewicz nie pracuje na to lekceważenie?

J.P.: No, zdecydowanie ostatnio, i to mocno, i w zaskakujących obszarach, które są dla nas wszystkich bardzo ważne i czułe, no bo mamy troszeczkę taki lęk wokół tych spraw podsłuchów, wykorzystywania służb, swego czasu były prezydent zadawał publicznie pytanie, czy czasami nie jest na bieżąco śledzony, podsłuchiwany, więc... Mamy też sprawy w prokuraturach z tego zakresu.

M.M.: Czy ta sprawa powinna trafić do prokuratury? Bo te zarzuty tak niepoważnie zostały jakby przedstawione, zważywszy na wycofywanie się Kazimierza Marcinkiewicza i z tego wariografu, i tak dalej...

J.P.: No właśnie... Tak, na początek wyglądało to poważnie, a teraz zaczyna wyglądać to tak jak takie typowe ploteczki, prawda, przy późnym obiedzie w gronie rodzinnym, kiedy na luzie można spekulować, domyślać się.

M.M.: Ale zważywszy, panie pośle, na sytuację pana prezydenta, te ploteczki nie są niewinne.

J.P.: Kogokolwiek by nie tyczyły tego typu zarzuty czy sugestie, to one są nie niewinne. To jest oczywiście sprawa wyjątkowo poważna, bo kształtuje wizerunek polityka i jeśli tworzy wokół głowy państwa, wokół premiera złą atmosferę, to źle. Najgorsze jest to, że nie mówi tego polityk o marginalnym znaczeniu, tylko mówił to i powiedział to były premier z tego samego obozu politycznego, na który dzisiaj daje wyraźnie nam wszystkim do zrozumienia, żebyśmy już przestali dyskutować o tej sprawie.

M.M.: To podyskutujmy o innej. Czy Pawlakowi, tak jak pisze Gazeta Wyborcza, rośnie konkurent, mając na uwadze Marka Sawickiego?

J.P.: No, to jest myślę, że kolejny artykuł z cyklu: długi weekend wyzwala potrzebę znalezienia nowego tropu, którym pójdą inni i będą nas cytować. Od jakiegoś czasu prawie w każdej formacji szuka się rywalizacji personalnej, bo to dodaje takiego pieprzu i tworzy takie dodatkowe zainteresowanie. Nasz polityka się w ogóle tak spersonifikowała, że jak mówimy o rządzie, to chcemy wystawiać jedynki i szóstki i mówimy o konkretnych nazwiskach, jak mówimy o zmianach w rządzie, to nie mówimy o problemach i sprawach, tylko mówimy o ludziach i tak dalej, i tak dalej. I to jest taki jeden z przykładów. Otóż wiadomo jest...

M.M.: Ale to też jest prawda o życiu politycznym.

J.P.: Tak, ale myślę, że to też powinno budzić w nas – uczestnikach i odbiorcach debat politycznych – powinno w nas budzić pewną czujność, czy czasami nie schodzimy na manowce z polską polityką i stajemy się po prostu nieskuteczni. W statucie PSL-u wpisane jest, że musi być dwóch kandydatów na prezesa. My mamy kongres w tym roku, no i stąd bierze się ten ślad i jest poszukiwanie konkurenta dla Waldemara Pawlaka. No i najlepiej, kiedy go się znajduje wewnątrz rządu, a jak jeszcze dołoży się do tego politykę personalną, to jest o czym pisać i z drobnej sprawy czy drobnej sugestii tworzy się całkiem solidny materiał prasowy. Mówię pod względem objętości.

M.M.: À propos polityki personalnej, panie pośle, Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, powiedział, że „nie ma naszej akceptacji dla tego typu zachowań”, chodzi o obsadzanie „pociotkami”, jak Gazeta Wyborcza nazwała, PSL-owskiej wierchuszki różnych stanowisk w Ministerstwie Rolnictwa i Agencjach: Rynku Rolnego i Własności Rolnej. „Obiecywaliśmy – tak mówi Chlebowski – że władza publiczna będzie przyzwoita, że funkcje publiczne w instytucja publicznych i państwowych będą pełnić osoby, które wygrywają otwarte postępowanie konkursowe. Tego samego wymagamy od PSL”. Dlaczego PSL nie spełnia tych standardów?

J.P.: Te wymagania są bliskie także PSL. Mamy do czynienia z postawionym zarzutem czy opisanym faktem dotyczącym kilku tych samych osób i ten temat już któryś tam tydzień jest międlony. Ja spodziewam się, że osoby, które dokonały tych nominacji, wyjaśnią bardzo wyraźnie i powiedzą, czy te powołania poparte są konkursami, kwalifikacjami, wykształceniem. Jeżeli tak, to nie ma problemu, jeżeli nie, no to trzeba dokonać zmian.

M.M.: To może takie słowa, które wypowiedział minister rolnictwa, że oskarży dziennikarkę, która publikację o tym zamieszcza w Gazecie Wyborczej, o rasizm polityczny są przedwczesne i za mocne.

J.P.: Nie, w mojej wiedzy od dnia wyborów Polskie Stronnictwo Ludowe wprowadziło w struktury władzy państwowej poniżej stu ludzi, z czego znacząca część, tak jak wiceminister ds. kolejnictwa w resorcie infrastruktury nie ma legitymacji PSL-owskich, tylko jest wybitnym fachowcem ze środowiska, profesorem Uniwersytetu Szczecińskiego. W związku z tym proszę się nie dziwić trochę tej nerwowości ze strony ministra Sawickiego.

M.M.: Czy Cezary Grabarczyk jest dobrym ministrem? I nie pytam pana jako potencjalnego konkurenta typowanego na przykład przez kolegę partyjnego Eugeniusza Kłopotka na to stanowisko, tylko jako wiceprzewodniczącego Komisji Infrastruktury.

J.P.: [śmieje się] No ale wyjaśnijmy wreszcie sprawę Kłopotka. Kłopotek pytany, czy jak będą w sierpniu zapowiadane zmiany rządu, to mamy jakieś dobre nazwiska, i zaczęły padać resorty. No i między innymi moje nazwisko pojawiło się w kontekście ewentualnej zmiany w resorcie infrastruktury. Tylko w tych kategoriach. Podział obszarów w rządzie koalicyjny jest znany, my go aprobujemy, oceniamy, że minister Grabarczyk ma jedną z najtrudniejszych pozycji w tym rządzie, wiele spraw, za które odpowiada, przynajmniej w odbiorze publicznym minister Grabarczyk, rozgrywa się winnych obszarach, takich jak ochrona środowiska, takich jak Urząd Zamówień Publicznych, takich jak Ministerstwo Finansów czy rozwój regionalny, i w ogóle infrastruktura w Polsce to jest takie zaniedbane, wieloletnie pochyłe drzewo, na które wszystkie kozy skaczą, i każdy polityk, który wchodzi w tę bardzo obszerną i złożoną i zaniedbaną sferę jest obiektem często niewybrednych ataków. Premier...

M.M.: Często te ataki są zasadne, zważywszy na efekty. Pan jest człowiekiem, który od wielu lat uczestniczy w tych wszystkich procesach podejmowania decyzji czy niepodejmowania, przyglądania się planowanym decyzjom, jeśli idzie o infrastrukturę. Wie pan, ja mam takie pytanie, patrząc na tych kilkanaście lat tego, co się dzieje z naszymi drogami i autostradami – komu i dlaczego opłaca się niebudowanie autostrad?

J.P.: Brakuje nam po prostu konsekwencji, a kiedy problem dróg staje się problemem pierwszoplanowym, to nerwowo rozglądamy się, jak pójść na skróty i zapominamy o tym, że to są tysiące drobnych decyzji, które układają się w cały scenariusz przygotowania i realizacji. Otóż nawet po dokonanych zmianach w formie specustawy proces przygotowania w Polsce dużych inwestycji infrastrukturalnych, nie tylko drogowych, to jest powyżej 4 lat, a sam proces budowy to są 2 lata. Zapowiadane przez rząd zmiany, łącznie z tą kolejną zmianą specustawy, która pozwala na jedną decyzję lokalizacyjno-budowlano-środowiskową zgodną z dyrektywami europejskimi, to skróci tylko o kolejny rok.

M.M.: Panie pośle, ale króciutko, czy są na przykład tacy ludzie, takie przedsiębiorstwa, które wygrywają przetargi i potem opłaca im się pozostać z świadomością tej wygranej i nie budować?

J.P.: Nie, nie, nie, ale przepraszam bardzo, to jest naprawdę myślenie w kategoriach płytkiej publicystyki pod tytułem: jedenaście kilometrów jest większe od pięciu kilometrów. I najczęściej w sprawach infrastruktury zabierają głos, także w debacie politycznej, totalnie nieprzygotowani posłowie. Klasycznym tego przykładem była zeszłotygodniowa konferencja prasowa byłej wiceminister sprawiedliwości i sympatycznego posła PiS-u, pana Kraczkowskiego, którzy zebrane przez biuro prasowe informacje i materiały przesłali w przestrzeń publiczną, po czym okazało się, że nie są w stanie wykazać, jakie odcinki dróg, przez kogo rozpoczęte, kiedy wybudowane kiedy oddano do użytku.

M.M.: Ale żebyśmy się, panie pośle, nie pogubili w tym wszystkim, jedenaście do więcej niż pięć.

J.P.: Tak, tylko jeżeli w tych jeżeli w tych jedenastu kilometrach budowanych miesięcznie wszystkie kilometry były przygotowane jeszcze przez ministra Łopackiego i jego ekipę, to jak przypisać to byłemu ministrowi transportu i swojemu ugrupowaniu? Proszę zwrócić uwagę, im więcej ktoś wie na te złożone problemy procesu inwestycyjnego, także inwestycji drogowych i kolejowych, tym bardziej ma więcej dystansu do kwestii personalnych, do łatwości stawiania zarzutów. Jest potrzebna codzienna konsekwencja...

M.M.: Panie pośle, dziękuję...

J.P.: ...i wydolna administracja, które temu podoła.

M.M.: Dziękuję serdecznie. Wiceprezes PSL Janusz Piechociński, był naszym gościem.

J.P.: Dziękuję, pozdrawiam.

(J.M.)