Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 21.08.2008

Prezydent głównym autorem sukcesu

Kto pilnie obserwował to, co się działo, to wie, że Lech Kaczyński był osobą absolutnie wiodącą, jeśli chodzi o sprawę tarczy antyrakietowej.

Jacek Karnowski: W studio Sygnałów Dnia w Białymstoku Krzysztof Putra, Wicemarszałek Sejmu, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie marszałku.

Krzysztof Putra: Dzień dobry.

J.K.: Panie marszałku, trzech Polaków zginęło w Afganistanie, patrol najechał na minę. Ta misja w Afganistanie staje się dla nas coraz bardziej dotkliwa, duże straty, już w sumie sześciu żołnierzy. No, trzech naraz to jest bardzo duża strata i taka przemawiająca do opinii publicznej.

K.P.: No tak, to jest tragedia, tragedia przede wszystkim dla najbliższych, dla polskiej armii, ale też dla całej Polski. Wojsko, wiadomo, to jest służba, w wojsku zdarzają się różne sytuacje, a już szczególnie w warunkach wojennych. Ja boleję nad tym, że to zdarzenie miało miejsce, współczuję wszystkim najbliższym, natomiast my jesteśmy w takiej sytuacji, gdzie na misjach być musimy, jeśli dbamy o interes Rzeczypospolitej, o bezpieczeństwo Rzeczypospolitej, to na tych misjach musimy być, tylko musimy być coraz lepiej przygotowani, tak żeby nie dochodziło od takich tragedii.

J.K.: Panie marszałku, przechodząc do polityki, Anna Fotyga, czyli szefowa Kancelarii Prezydenta, podała się do dymisji. Prezydent przyjął dymisję. Czy pan wie, dlaczego zrezygnowała Anna Fotyga?

K.P.: Nie, nie znam żadnych szczegółów i nie będę tego głębiej komentował. Ja wiem, że pan prezydent Lech Kaczyński miał bardzo dobre kontakty ze swoją szefową Kancelarii, jego Kancelarii. Jeśli ta decyzja została podjęta, to na pewno ona została podjęta w sposób rozważny, przemyślany. Myślę, że to może zostało już jakoś uzgodnione nawet wcześniej.

J.K.: Tym bardziej że właśnie z tego faktu, w związku z tym, co pan mówi, że były dobre relacje na linii Anna Fotyga – prezydent Lech Kaczyński, no, to jest dziwna dymisja. Może to potwierdza informacje, pośrednio potwierdza o licznych konfliktach w Pałacu Prezydenckim i jakoś ten konflikt prezydent rozstrzygnął. Prasa pisze o konflikcie z Małgorzatą Bochenek, Anny Fotygi z Małgorzatą Bochenek.

K.P.: Ja nie znam żadnych szczegółów i nie będę tego głębiej komentował. Ja wiem, że... znam na tyle dobrze pana prezydenta Kaczyńskiego i wiem, że on szanuje swoich współpracowników. Pan Lech Kaczyński w ogóle szanuje ludzi i wiem, że jeśli została podjęta decyzja, to ona została bardzo starannie przemyślana. I tak to skomentuję tylko.

J.K.: Czy Anna Fotyga może kandydować do Parlamentu Europejskiego z list Prawa i Sprawiedliwości?

K.P.: Tego nie wiem, jest to osoba o bardzo wysokich kwalifikacjach i tych, które zaliczamy do kwalifikacji politycznych, ale też i moralnych. Jest to człowiek naprawdę bardzo dobrze przygotowany, ale nie znam żadnych w tym zakresie decyzji pani minister Fotygi.

J.K.: Może to jest takie przegrupowanie w Pałacu Prezydenckim związane ze zbliżającą się nieuchronnie kampanią wyborczą?

K.P.: Też nie będę tego głębiej komentował. Jest rzeczą oczywistą, że jeśli idzie czas wyborów, no to do wyborów są staranne przygotowania. Ja jestem przekonany, że pan Lech Kaczyński jest mężem stanu i jest szansa, żeby został ponownie wybrany na następną kadencję prezydenta Rzeczypospolitej.

J.K.: No właśnie, prasa pisze, że część osób w Pałacu nawet, w Pałacu Prezydenckim już zwątpiła w możliwość reelekcji.

K.P.: Nie sądzę, żeby w Pałacu było zbyt wielu ludzi małej wiary w to, że pan Lech Kaczyński ponownie obejmie prezydenturę po następnych wyborach.

J.K.: A czy coś trzeba zmienić w pracy otoczenia prezydenta?

K.P.: Ja bym powiedział tak, że cały czas trzeba doskonalić pracę i jest rzeczą oczywistą, że pan prezydent Lech Kaczyński jako człowiek – tak jak powiedziałem – jako mąż stanu wie, co robi i na pewno będzie podejmował takie decyzje, które z jednej strony będą dobrze służyły Polsce, a z drugiej strony dadzą mu szansę reelekcji.

J.K.: Czy Piotr Kownacki (to nazwisk pada w kontekście następcy Anny Fotygi) byłby dobry szefem Kancelarii Prezydenta?

K.P.: Tego nie wiem, to jest decyzja głowy państwa, pana prezydenta i ja wierzę w to, że pan prezydent podejmie roztropną, rozsądną decyzję, która z jednej strony będzie dobrze służyła całej Kancelarii, pracy Kancelarii, a z drugiej strony będzie dobrze służyła Polsce.

J.K.: Panie marszałku, tarcza antyrakietowa w Polsce będzie, o ile coś się nie zdarzy, o ile administracja kolejna amerykańska podtrzyma wolę budowy tej instalacji. W sondażach po wczorajszym podpisaniu i wcześniej większość badanych... czy inaczej: więcej badanych przyznaje zasługę premierowi w doprowadzeniu do porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi niż prezydentowi. Czym pan to wytłumaczy? Bo obserwując uważnie politykę można było zauważyć, że to Lech Kaczyński wykazywał olbrzymią determinację w doprowadzeniu od zawarcia porozumienia, tymczasem opinia publiczna przyznaje zasługę premierowi w większym stopniu niż prezydentowi.

K.P.: Sukces ma wielu ojców, to zawsze tak jest. Ja nie chciałbym się licytować, nie chciałbym licytować sprawy bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. Jedno tylko powiem – pan Lech Kaczyński jako prezydent Rzeczypospolitej twardo stawiał tę sprawę, to był jeden z najważniejszych priorytetów pana prezydenta. Trzeba pamiętać, że prezydent odpowiada, jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, odpowiada za bezpieczeństwo Rzeczypospolitej, za jej interesy i prezydent nigdy nie miał nawet pół sekundy zwątpienia co do tego, że ta tarcza w Polsce będzie, był jej gorącym zwolennikiem i jest głównym autorem tego sukcesu. Ale powiem tak: to jest sukces Rzeczypospolitej. Najważniejsze, żeby teraz jak najszybciej ratyfikować tę umowę i jak najszybciej żeby ona stała się faktem, żeby to się ziściło, bo bezpieczeństwo Polski jest najważniejsze. Ktoś, kto lekceważy sprawy bezpieczeństwa, no, robi wielki błąd, a moim zdaniem widać to wyraźnie, że pan Lech Kaczyński nie stawia sprawy słupków sondażowych na pierwszym miejscu, tylko stawia po prostu interes Rzeczypospolitej na pierwszym miejscu. I ja bym nie roztrząsał sprawy tych zasług. Kto pilnie obserwuje to, co się działo, kto pilnie obserwował, to wie, że Lech Kaczyński tutaj był osobą absolutnie wiodącą, jeśli chodzi o sprawę tarczy antyrakietowej.

J.K.: A zaimponował panu premier Donald Tusk, przemawiając kilkadziesiąt sekund po angielsku podczas ceremonii podpisania umowy o tarczy?

K.P.: No, byłem na tej uroczystości i odebrałem to po prostu z niesmakiem. No, to nie było najlepsze ze strony pana prezesa Rady Ministrów, ale nie chcę tego głębiej komentować, każdy widział. Jaki koń jest, każdy widzi.

J.K.: Nieoficjalnie słychać, że nie brakowało tam uszczypliwości podczas uroczystości, wcześniej. No, Pałac Prezydencki tam po cichu gdzieś się skarżył, że zbyt późno dano sygnał prezydentowi do wyjazdu z Pałacu Prezydenckiego, przez co powstało wrażenie, że się spóźnił. Podczas ceremonii padły też słowa z ust premiera: „Panie prezydencie, cieszę się, że wspólnie możemy zameldować wykonanie zadania”, co, oczywiście, było nawiązaniem do słynnego zdania Lecha Kaczyńskiego po zwycięstwie w wyborach prezydenckich: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”. No, było sporo tych złośliwości i zaczepek.

K.P.: Potwierdzam, że było i chcę powiedzieć, że głowa państwa jest jedna, prezydent Rzeczypospolitej jest najważniejszą osobą i myślę, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie do końca dorosła do tego, co ma robić.

J.K.: Więcej Polaków jest za tarczą, to są też najnowsze badania opinii publicznej. Bardzo taki nagły, wyraźny skok poparcia dla tarczy. No, bardzo długo właściwie przeważali zdecydowanie przeciwnicy, teraz zwolennicy. To pokazuje, że ta polska opinia jest dosyć taka chwiejna, opinia publiczna, że bardzo szybko może zmienić zdanie.

K.P.: Znaczy chwiejna. No, my, Polacy, mobilizujemy się, kiedy występują zagrożenia. I to dobrze, ale też i źle, bo trzeba stale, na co dzień pamiętać, że jeśli nie będziemy inwestowali w bezpieczeństwo Rzeczypospolitej, jeśli nie będziemy inwestowali w silne państwo, w jego struktury, w silne wojsko, w silną policję, w roztropnych, rozsądnych polityków, którzy myślą długofalowo i dalekosiężnie, to mogą być kłopoty. Ja wiem, że opinia publiczna była, powiedzmy sobie, karmiona tym, że Polska jest bezpieczna, że nic nam tu nie potrzeba, że tarcza tylko sprowadzi różnego rodzaju nieszczęścia. I z tego powodu być może Polacy byli nastawieni na nie. No, tutaj... Już nie chcę tego głębiej roztrząsać. Nie najlepsza była też postawa w moim przekonaniu obecnej ekipy rządowej, ale zakończyło się wszystko szczęśliwie. Trzeba to do końca zrealizować i głębiej tego już wszystkiego nie ma sensu komentować.

J.K.: Mieszkańcy Redzikowa są przeciw, a przynajmniej są podzieleni. No, pan też jest politykiem, który zna lokalne realia. No, na Podlasiu, ale pewnie sytuacja byłaby podobna, gdyby było to na Podlasiu. Jak przekonać tych ludzi? Co można im zaoferować? Jak powinny zachować się władze? Czy powinny łamać ten opór w pewien sposób przemocą, czy też siąść, rozmawiać, coś dać?

K.P.: Żadnego łamania oporu nie ma sensu, natomiast trzeba prowadzić dialog, rozmawiać, to po pierwsze. Po drugie inwestować w to miejsce, pomagać tam tej lokalnej społeczności i wtedy będzie porozumienie. Ja jestem przekonany, że wszystko można zrobić w sposób bardzo staranny i przemyślany, tak żeby mieszkańcy byli zadowoleni, a nie żeby dla nich było to jakimś strachem. No, strach ma wielkie oczy, jeśli się nie przedstawia dokładnie tego, co to jest. Jestem przekonany, że rząd sobie z tym wszystkim poradzi. Również mam takie wrażenie, że dużo będzie zależało od władz samorządowych, które powinny rozmawiać ze swoimi mieszkańcami w sposób otwarty, a nie w jakiś sposób taki strachliwy. Bardzo często jest tak w Polsce, że ci, którzy rządzą, boją się o wyniki wyborcze i czasami to przeszkadza.

J.K.: No właśnie, to przy okazji zapytam o Rospudę, co tam się dzieje, bo zdaje się wczoraj informacja, że wstrzymano prace na tym odcinku, który już dotykał właściwie tej strefy chronionej. Czy wiadomo, kiedy ta obwodnica będzie, no bo mieszkańcy Augustowa rzeczywiście cierpią. To jest coś trudnego do zniesienia, żeby miasto, zwłaszcza miasto turystyczne, taki ruch znosiło przez środek miasta.

K.P.: To jest okropne, to jest ponad 6 tysięcy tirów przejeżdża na dobę. To jest gigantyczny hałas, wiele spalin...

J.K.: Ale czy tam się coś dzieje konkretnie?

K.P.: ...to niezwykle utrudnia życie... Słucham?

J.K.: Czy już wiadomo...

K.P.: Niestety, zatrzymano wszystkie roboty. Ja nie rozumiem, mówię to szczerze i otwarcie, nie rozumiem obecnej ekipy rządowej. Trzeba jak najszybciej, żeby została sprawa rozstrzygnięta przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Nie był potrzebny ten okrągły stół i mówienie znowu o iluś tam koncepcjach. Ta obwodnica musi przechodzić tym korytarzem, który został ustalony. Wszystko zostało zrobione profesjonalnie, tyle że trzeba czekać, ponieważ zostało zaskarżone do ETS–u, więc warto jest poczekać. Ale warto też jest lobbować, żeby ta sprawa została rozstrzygnięta jak najszybciej. Wie pan, ja to miejsce znam doskonale i wiem, że nie ma innej możliwości poprowadzenia tej obwodnicy. Te wszystkie inne warianty to są mrzonki.

J.K.: Panie marszałku, 40 lat temu właściwie w nocy z 20 na 21 sierpnia wojska Układu Warszawskiego najechały Czechosłowację. Gazeta Wyborcza relację z rocznicy tytułuje tak: „40 lat temu najechaliśmy Czechosłowację”. Czy pan się poczuwa do takiej odpowiedzialności?

K.P.: Znaczy w takim rozumieniu dosłownym tak było, no bo polskie wojska też najechały na Czechosłowację. Tylko trzeba pamiętać, że to tak naprawdę...

J.K.: No my, czyli my jesteśmy dziedzicem tamtego wstydu.

K.P.: My wtedy byliśmy pod wpływem... my wtedy byliśmy w obozie tym postkomunistycznym [sic] w Układzie Warszawskim i nie my podejmowaliśmy w tym zakresie decyzje. To było straszne, że polscy żołnierze musieli jechać, no, niestety, nawet z rąk polskich żołnierzy zginęli Czechosłowacy. To było niezwykle dramatyczne. I jeśli mówimy dzisiaj o tym zdarzeniu, o tym wydarzeniu dramatycznym, no to pomyślmy, w jakich dzisiaj uwarunkowaniach jest Polska. Jest Polska bezpieczna, ale trzeba pamiętać, że zagrożenie zawsze może być możliwe, zawsze może występować i dlatego warto jest wchodzić w sojusze z krajami, które są krajami demokratycznymi i które dbają o wolność jednostki, dbają o to, żeby demokracja mogła funkcjonować bez najmniejszych perturbacji.

J.K.: Panie marszałku, na koniec jeszcze chwila polityki partyjnej. Nasz Dziennik, pierwsza strona, zapowiada na jutro list otwarty Ruchu Przełomu Narodowego do przywódców PiS. Ruch Przełomu Narodowego to jest taka struktura tworzona przez Jerzego Roberta Nowaka. Zacytuję fragment, już dziś cytowany: „Prawo i Sprawiedliwość nie ma już zapewnionego raz na zawsze bezwarunkowego poparcia elektoratu antykomunistycznego. Teraz musi sobie zasłużyć na takie poparcie i może je wywalczyć tylko całkowitą jednoznacznością w myśl zasady „tak – tak, nie – nie”. No, to brzmi jak żółta kartka ze strony środowisk skupionych wokół Radia Maryja dla Prawa i Sprawiedliwości.

K.P.: Nie, ja myślę, że to nie jest żółta kartka. Ja nie znam tego apelu. Z przyjemnością się z nim zapoznam. Myślę, że Prawo i Sprawiedliwość jest formacją bardzo przejrzystą i działa w sposób bardzo zasadniczy. To, że nikt nie ma zagwarantowane, no to na tym polega właśnie... to jest kanon demokracji, że żadna partia polityczna nie ma zagwarantowanego na stałe funkcjonowania. To trzeba wrosnąć mocno w struktury demokratyczne, uzyskać stałe poparcie opinii publicznej, żeby można było funkcjonować. Zobaczymy, jak ten apel...

J.K.: To poczekamy...

K.P.: My jesteśmy spokojni, jesteśmy pewni, że możemy i mamy pełne prawo zabiegać o ten elektorat antykomunistyczny. I mam takie wrażenie, że robimy to bardzo skutecznie.

J.K.: Bardzo dziękuję. Z Białegostoku Krzysztof Putra, Wicemarszałek Sejmu, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Bardzo dziękuję, panie marszałku.

(J.M.)