Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 09.06.2010

Nie podobają mu się Komorowski i Kaczyński

Poseł Lewicy krytykuje kandydatów PO i PiS. Uważa, że niczym się różnią poza poglądami na historię. Zastanawia się też, czy marszałek Sejmu jest przygotowany do pełnienia funkcji państwowych.

Posłowi Bartoszowi Arłukowiczowi z klubu Lewicy nie podoba się zachowanie Bronisława Komorowskiego. Nie uważa, że sprawdza się jako marszałek Sejmu i nie sądzi, by był dobrym prezydentem. - Już teraz zachowuje sie jak prezydent - ocenia Arłukowicz w "Sygnałach Dnia". Zauważa częste wpadki komorowskiego. - Jedna wpadka to przypadek, ale jak się powtarzają, to zastanawiam się, czy to nie jest brak przygotowania do pełnienia funkcji - mówi Arłukowicz.

Poseł krytykuje wykonującego obowiązki prezydenta marszałka Sejmu, bo ten nie ujawnia się ze swoimi poglądami choćby na politykę gospodarczą i zagraniczną. - Prezydent nie ma wiele do powiedzenia w sferze rządzenia, ale ma potężny oręż w postaci weta. Więc jego poglądy są istotne - podkreśla rozmówca Jedynki.

Bartosz Arłukowicz nie wierzy też w przemianę Jarosława Kaczyńskiego. Przyznaje, że kandydat PiS zachowuje się w sposób tonowany, ale raz po raz coś mu się wyrywa. - Powinniśmy wybrać prezydenta, który patrzy w przyszłość, a Kaczyński taki nie jest - ocenia. Jego zdaniem, Komorowski i Kaczyński niczym się nie różnią. Podzieliła ich historia w latach 90-tych. Dlatego nawet debata między tymi kandydatami niczego nie wniesie, bo trudno jest dyskutować kandydatom, mającym takie same poglądy.

Poseł klubu Lewicy jest zdania, że w debacie powinni wziąć udział wszyscy kandydaci na równych prawach, wszyscy bowiem spełnili ustawowy wymóg zebrania stu tysięcy podpisów. Arłukowicz jest przeciwny wyróżnianiu kogokolwiek.

Zdaniem posła, kandydat SLD Grzegorz Napieralski odróżnia się od Komorowskiego i Kaczyńskiego. - Jest młody i ciężko pracuje - mówi. Choć trudno powiedzieć, jaki zdobędzie podczas wyborów wynik. Bartosz Arłukowicz wierzy, że będzie to dobry wynik.

Arłukowicz uważa, że Marek Belka to świetny kandydat na prezesa narodowego Banku Polskiego. Jego osoba raczej nie budzi kontrowersji. Kontrowersje budzi zaproponowany termin wprowadzenia dyskusji nad jego kandytaturą do porządku obrad Sejmu..

Poseł ocenia, że lewica w Polsce ma potencjał wyborczy rzędu 25-30 procent. I wierzy, że w wyborach parlamentarnych zdobędzie ok. 25-procentowe poparcie.

(ag)

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Poseł Bartosz Arłukowicz. Dzień dobry, panie pośle, witamy w Sygnałach.

    Bartosz Arłukowicz: Dzień dobry, witam.

    K.G.: Troszeczkę pan jest smutny po tym wczorajszym meczu.

    B.A.: Nie, ale piosenka piękna przed naszą rozmową, moja ulubiona, więc trafiliście w samo sedno.

    K.G.: Coś za coś. Panie pośle, czy na tym posiedzeniu sejmu poznamy nazwisko nowego prezesa Narodowego Banku Polskiego?

    B.A.: Nie wiem, o tym zdecydują kluby. Myślę, że ta debata w cieniu toczącej się kampanii wyborczej zawsze będzie opatrzona takim aspektem politycznym. Marek Belka to świetny kandydat, więc myślę sobie, że to jest człowiek, który powinien tę funkcję pełnić. To będzie dobre dla NBP, dla polskiej złotówki i dla bezpieczeństwa finansowego naszego państwa.

    K.G.: Ale czy chodzi o osobę Marka Belki czy o termin jego wyboru?

    B.A.: No, nad terminem pewnie można by dyskutować, ale sama osoba Marka Belki nie wzbudza większych kontrowersji ani u polityków z lewej strony sceny politycznej, ani z prawej strony...

    K.G.: Z lewej to by było dziwne w ogóle.

    B.A.: ...sceny politycznej, ani u ekspertów, fachowców. Więc myślę, że sam Marek Belka, prof. Marek Belka nie wzbudza większych kontrowersji. Wzbudza kontrowersje pewnie moment dyskusji o tej sprawie. Ale skoro dyskusja jest, a nie da się jej uniknąć... Dla byłoby rzeczą dziwną, gdybyśmy potraktowali ten wybór czysto, czysto politycznie. Marek Belka jest człowiekiem niezwykle dobrze przygotowanym.

    K.G.: A czy to prawda, że dziś przed południem klub Lewicy podejmie ostateczną decyzję nad terminem?

    B.A.: Nie wiem, czy ostateczną. Na pewno będziemy rozmawiali na ten temat. Nie wiem, czy to będzie decyzja ostateczna, przecież nie jesteśmy sami w sejmie, to zależy od kilku formacji politycznych. Na pewno będziemy o tym rozmawiali.

    K.G.: A pan by wolał osobiście przed wyborami czy po wyborach?

    B.A.: Chcę usłyszeć wszystkie argumenty za i przeciw. Myślę, że dobrze by było, gdybyśmy spotkali się też z prof. Markiem Belką jako klub. Więc myślę, że tę decyzję klub podejmie w najbliższym czasie. Będzie to decyzja na pewno dobra i mądra. Wierzę w to, że będzie to decyzja mądra.

    K.G.: Panie pośle, w jednym z wywiadów, bodaj dla dziennika Polska The Times powiedział pan o dwóch osobach, które kandydują w wyborach prezydenckich, że: „po pierwsze nie podoba mi się Komorowski, którego poznajemy, a po drugie nie wierzę w przemianę Jarosława Kaczyńskiego”.

    B.A.: Bo to prawda.

    K.G.: No to od początku. Dlaczego panu się nie podoba Bronisław Komorowski?

    B.A.: Dlatego, że ja dzisiaj znam dwóch Komorowskich: pierwszego Bronisława Komorowskiego – marszałka, którego prace z bliska obserwuję często jako sekretarz sejmu, kiedy prowadzi w miarę sprawnie obrady sejmu, ale już dziś wiem dlaczego – ponieważ wszystko ma napisane na kartce. No i drugi Bronisław Komorowski, który mówi z głowy w tej kampanii wyborczej i często mówi rzeczy, których prawdopodobnie ani sztab, ani jego zaplecze polityczne by sobie nie życzyło. Nie chcę przypominać tych wszystkich wpadek, ale sam zastanawiam się, czy można to nazywać wpadkami. Wpadka ma to do siebie, że jest krótka, szybka i nieprzewidziana, a wpadka powtarzająca się codziennie, to zastanawiam się, czy nie jest to brak przygotowania do pełnienia funkcji.

    K.G.: I czasami takie wrażenie pan ma jeszcze, że należy mu się ten wybór, tak?

    B.A.: Znaczy ja jestem przekonany, że Bronisław Komorowski ma takie wrażenie, że ten wybór mu się należy. Właśnie czasem mam wrażenie, że zupełnie niepotrzebne są wybory w ogóle. Dobrze by było po prostu na podstawie sondaży zdecydować, kto będzie prezydentem. Mam nadzieję, że Bronisław Komorowski podejmie się jednak trudnej debaty publicznej. Zostało jeszcze tylko kilka dni. Ja do tej pory jeszcze nie poznałem poglądów Bronisława Komorowskiego na bardzo wiele spraw. Chciałbym wiedzieć, jakie ma poglądy na politykę zagraniczną państwa, na bezpieczeństwo, ale także na edukację, zdrowie, ochronę środowiska, na finanse publiczne. Prezydent pomimo pewnego ograniczenia kompetencji konstytucyjnego ma potężne i ważne narzędzie w ręku, a mianowicie weto, a to weto w dalszym ciągu jest silne i prezydent będzie je stosował. W związku z tym chciałbym poznać poglądy Bronisława Komorowskiego. Nie wiem, czy to się uda do końca tej kampanii, bo marszałek Komorowski skrzętnie unika rozmowy.

    K.G.: O debatach to za chwilę. A teraz Jarosław Kaczyński – czy na przykład odpowiedzi na te pytania o poglądy w przypadku Jarosława Kaczyńskiego są panu znane?

    B.A.: Wie pan, że tak. Ja oczywiście z tymi poglądami się nie zgadzam zupełnie, ja nie wierzę w żadną przemianę Jarosława Kaczyńskiego, nie wierzę w to, że polityk, którego obserwujemy na scenie politycznej od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat z dnia na dzień się zmieni w obliczu toczącej się kampanii wyborczej. Jarosław Kaczyński jasno i precyzyjnie mówi, jakiej Polski chce – chce Polski prawicowej, konserwatywnej, Polski nakazów i zakazów, chce wskazywać, kto jest dobry patriotą, kto jest złym patriotą. I w końcu chce budować IV RP, którą budował ze swoimi partnerami i kolegami politycznymi – z Giertychem, z Lepperem. Trochę wtedy mu nie wyszło, ale wszyscy pamiętamy i mam nadzieję, że Polacy pamiętać to będą długo. I mam nadzieję, że nigdy więcej ten okres nie powróci.

    K.G.: Czyli obecnie Jarosław Kaczyński to co? Jakiś zabieg marketingowy?

    B.A.: Kampania Jarosława Kaczyńskiego toczy się dwutorowo. Pierwsza to kampania w wykonaniu samego prezesa Kaczyńskiego, no więc faktycznie wyciszony, choć codziennie wyrywa mu się coraz mocniejsze słowo, coraz mocniejszy komentarz. No i druga kampania to taka kampania prowadzona przez jego zaplecze nie tylko polityczne, ale zaplecze ludzi, którzy go wspierają, którzy bardzo precyzyjnie dzielą Polaków i wskazują na tych, którzy są dobrymi Polakami, i tych, którzy są trochę mniej dobrymi, na tych, którzy lepiej kochają Polskę, na tych, którzy mniej kochają Polskę. Ja się na takie podziały nie zgadzam. Nie zgadzam się z tym stylem uprawiania polityki. Ja myślę sobie, że wszyscy powinniśmy wybierać polityków, którzy prezentują przyszłość, a nie opierają się tylko i wyłącznie na przeszłości. A o przyszłości z ust Jarosława Kaczyńskiego niewiele słyszę.

    K.G.: Wspomniał pan o debatach. Jak według pana powinna wyglądać taka idealna? Da się w ogóle wymyślić (...)?

    B.A.: Nie wiem, czy idealna. Nie chcę debatować na temat idealnej debaty. Dobrze by było, gdyby była w ogóle debata, w której wypowiedzieliby się wszyscy kandydaci, bo też...

    K.G.: Czyli dziesięć.

    B.A.: ...też padają takie propozycje z ust marszałka Komorowskiego i z ust paru innych polityków, że są kandydaci bardziej ważni, mniej ważni. Dla mnie wszyscy kandydaci są jednakowo ważni. Spełnili warunki, wszyscy oni zebrali powyżej, dobrze powyżej 100 tysięcy podpisów, kandydują na najważniejszy urząd w państwie, wybory prezydenckie to jest święto demokracji w każdym państwie i każdego z tych kandydatów wysłuchać powinniśmy. Grzegorz Napieralski od dawna wzywa do debaty i nie odmawia tych debat, w związku z tym mam nadzieję, że inni kandydaci w tych ostatnich dniach podejmą tę trudną rozmowę o Polsce.

    K.G.: A czy ten wariant dyskusji, debaty z udziałem czterech kandydatów, chociaż właściwie wiadomo, że trzech, bo Bronisław Komorowski nie chce się na to zgodzić tylko dlatego, że mają zaplecze parlamentarne, to jest właściwy wybór? To można przyjąć jeszcze inne rozwiązania, nie wiem, doświadczenie w prezydium sejmu, doświadczenie na fotelu ministra, premiera.

    B.A.: Można też losowo.

    K.G.: Można losowo.

    B.A.: Można też losowo. Chciałbym, żeby w ogóle odbyła się debata, od tego zacznę. To jest najważniejszy przekaz, który chcę wypowiedzieć, to rzecz podstawowa, debata być musi. Jaka, to już sprawa drugorzędna. Ja jestem przeciwnikiem dzielenia na lepszych i gorszych zarówno w wyborach kandydatów, jak i Polaków, jak i wyborców. Staram się szanować wszystkich ludzi, tak jak szanuję wyborców Jarosława Kaczyńskiego i jego poglądy, choć z nimi się nie zgadzam, chciałbym, żeby Jarosław Kaczyński czy Bronisław Komorowski szanowali innych kandydatów i poglądy, z którymi mogą się oczywiście nie zgadzać.

    K.G.: Grzegorz Napieralski, to nazwisko już padło, ma dobrą kampanię, sprawną, dobrze zorganizowaną?

    B.A.: Ciężko pracuje...

    K.G.: Znaczy panu pewnie byłoby trudno krytykować, no bo to w końcu...

    B.A.: Ale tu nie chodzi o krytykę. To jest obiektywna, rzetelna ocena, ciężko pracuje, dużo jeździ, dużo spotyka się z ludźmi i wydaje się, że to jasno pokazuje, czym różni się lewica od prawicy. I tak postrzegam tę kampanię. Tak naprawdę kampania prezydencka to jest debata o tym, w jakiej Polsce będziemy żyli przez najbliższe pięć, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat. Jest to debata o tym, czy będziemy żyli w Polsce nowoczesnej, otwartej, europejskiej, czy konserwatywnej, zamkniętej, Polsce dyskutującej ciągle o historii i spierającej się o to, kto i kiedy i dlaczego był bądź jest lepszym patriotą. Ja chciałbym żyć w Polsce, w której ludzie się szanują wzajemnie, wspierają i projektują Polskę dla naszych dzieci, bo to rzecz najważniejsza.

    K.G.: Czy wielkość poparcia dla Grzegorza Napieralskiego w tych wyborach będzie miała przełożenie na przyszłość?

    B.A.: Dziś jesteśmy u szczytu kampanii wyborczej, zawsze chciałem to mówić. Walczymy oczywiście o jak najlepszy wynik. Lewica w Polsce od wielu lat znajduje się w pewnym kłopocie, ale ja jestem optymistą, jestem przekonany, że będziemy mieli w sobie siłę, aby tak sformułować działalność naszą polityczną, zbudować taką formację polityczną, która będzie miała ambicję sięgania po władzę, po to, żeby móc wprowadzać swoje idee w życie, bo nie jest sztuką opowiadać ciągle o lewicowych czy prawicowych poglądach, sztuką jest wprowadzać je w życie. Więc ja potencjał lewicowy w Polsce oceniam na 25-30%, ale ta kampania jest wyjątkowa, ona toczy się nagle, szybko, niespodziewanie dla nas wszystkich, w cieniu tragedii smoleńskiej, w cieniu powodzi. W związku z tym nie jest to klasyczna kampania. Ale jestem przekonany, że w najbliższym czasie lewica w Polsce będzie sięgała po poparcie rzędu 20-25%.

    K.G.: Czyli to może być jakaś prognoza na przyszłe wybory parlamentarne, a zwłaszcza za pięć lat prezydenckie?

    B.A.: No oczywiście takie są założenia, takie są plany. Nie jest normalną sytuacja, kiedy debatuje dwóch kandydatów, którzy mają największe poparcie w sondażach i obydwaj prezentują ten sam pogląd prawicowo–konserwatywny. Oczywiście Bronisław Komorowski może wspierać różnymi wyczynami politycznymi Janusza Palikota, ale tak naprawdę jest to polityk prawicowy i konserwatywny. Jarosław Kaczyński też jest politykiem prawicowym i konserwatywnym. Obydwaj ci panowie... obydwóch tych kandydatów tak naprawdę dzieli spór rozpoczęty w latach 90., oni toczą ciągły spór o historię, a tak naprawdę nie rzecz w historii, którą szanować i znać trzeba, ale rzecz jest w sporze o przyszłość. I taki spór jest dużo bardziej wartościowy dla Polski.

    K.G.: Czy dopuszcza pan możliwość, że wobec tego, z czym mamy do czynienia, wybory nie odbędą się w terminie?

    B.A.: Nie, absolutnie uważam, że będą w terminie.

    K.G.: Mimo czasami pojawiających się wątpliwości, że mogą pojawić się miejsca na mapie Polski, gdzie możliwość oddania głosu będzie praktycznie niemożliwa?

    B.A.: Ja wierzę w to, że wszystkie odpowiedzialne za to instytucje zrobią wszystko, żeby te wybory odbyły się w „normalnych” w cudzysłowie oczywiście, bo trudno mówić o całkowicie normalnych warunkach w otoczeniu tej strasznej powodzi, ale...

    K.G.: Tylko jest jeszcze kwestia tego, jak przekonać tych, których doświadczył żywioł, żeby poszli głosować.

    B.A.: To na pewno trudne zadanie. Ja bardzo współczuję tym ludziom, staram się poczuć to, co oni czuć mogą, kiedy stracili wszystko. I myślę sobie, że nie w głowie im polityka jednak. No ale państwo musi działać, państwo musi przeprowadzać swoje demokratyczne procedury, no bo niezależnie od tego, co się dzieje, to świat toczy się dalej i Polska będzie funkcjonowała i jutro, i pojutrze, i za tydzień, i za dwa. W związku z tym chciałbym, żeby wszystkie odpowiedzialne instytucje pomogły ludziom, którzy ponieśli straty w czasie tej powodzi, w normalnym odbyciu demokratycznej procedury. I wierzę, że tak będzie.

    K.G.: Poseł Bartosz Arłukowicz, gość Sygnałów. Dziękujemy bardzo, panie pośle.

    B.A.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)