Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 14.07.2010

Donald Tusk ścigał się z Jarosławem Kaczyńskim

Kampania prezydencka się skończyła i powrócił temat katastrofy smoleńskiej. PiS zarzuciło Rosjanom i premierowi Tuskowi, że specjalnie wstrzymywali przyjazd Jarosława Kaczyńskiego na miejsce katastrofy Tu-154 po to, żeby pierwszy był tam szef polskiego rządu.
Maks KraczkowskiMaks Kraczkowskifot: W. Kusiński PR

Poseł PiS Maks Kraczkowski opowiada w "Sygnałach Dnia", że autobus z prezesem i posłami PiS, którzy jechali na miejsce katastrofy był wielokrotnie zatrzymywany przez rosyjską milicję. - Trudno się nie dziwić, kiedy na pustej drodze zatrzymywano bez powodu autobus, który jechał 20 kilometrów na godzinę - mówi poseł PiS. Do czasu, aż minęła ich jadąca na sygnale delegacja rządowa. - Takie zachowanie budzi gorycz i niesmak - dodaje. Jego zdaniem, takim zachowaniem rząd Tuska chciał zyskać wizerunkowo.

Kraczkowski zgadza się również z zarzutami swego partyjnego kolegi Joachima Brudzińskiego, że w Smoleńsku nie zadbano w należyty sposób o ciało prezydenta i innych ofiar katastrofy. Zastrzega, że przez szacunek dla ofiar nie chce zdradzać szczegółów. - Ale ciało prezydenta mogło przynajmniej zostać podniesione z ziemi, skoro pan premier wybrał się na miejsce katastrofy, a nie leżeć na folii, na którą padał deszcz - relacjonuje poseł.

- Należy zachować spokój mówiąc o tragedii smoleńskiej, ale ocenia czysto ludzka zachowań polityków, którzy próbowali wizerunkowo skorzystać na niej budzi co najmniej niesmak - podsumował Maks Kraczkowski.

(ag)