Logo Polskiego Radia
Jedynka
Łukasz Kłosowski 15.07.2010

Emocje nie zwrócą życia ofiarom katastrofy

Posłanka PO Małgorzata Kidawa-Błońska uważa, że analizowanie cząstkowych faktów, związanych z katastrofą smoleńską nie jest dobrą drogą do wyjaśnienia jej okoliczności.

Posłanka w ten sposób skomentowała w "Sygnałach Dnia" doniesienia o odczytaniu nowych zapisów z czarnych skrzynek, o czym informuje TVN24.
Małgorzata Kidawa-Błońska uważa, że kierowanie się emocjami w sprawie katastrofy smoleńskiej jest niewłaściwe.

Na katastrofę prezydenckiego tupolewa złożyło się kilka aspektów, dlatego koncentrowanie się na jednym z nich, wydaje się być niewłaściwe.- Wyjmowanie poszczególnych fragmentów nie pokaże całej prawdy - powiedziała w "Sygnałach dnia" Małgorzata Kidawa-Błońska z PO.

Według niej do katastrofy doszło m.in. z powodu mgły oraz opóźnienia. Cały czas pojawiają się inne okoliczności. – Oskarżanie, że ktoś komuś chce zrobić krzywdę, dając taką czy inna teorię, jest niewłaściwe – mówi.

W takich sytuacjach górę biorą emocje, które przysłaniają prawdziwy obraz sytuacji. Kidawa-Błońska mówi, że prawo do emocji mają wszyscy Polacy, a nie tylko Prawo i Sprawiedliwość. Zwraca uwagę na oskarżenia, jakie pojawiają się z obydwu stron sceny politycznej, a to właśnie politycy ponoszą szczególną odpowiedzialność za wypowiadane słowa.

Emocje przyczyniają się również do opóźnienia wyjaśnienia przyczyn katastrofy. - Sprawę należy wyjaśnić spokojnie, a najważniejszym aspektem jest niedopuszczenie do ponownej tragedii - powiedziała.

Według niej Mirosław Sekuła, który ogłosił projekt raportu końcowego z prac komisji hazardowej, nie pospieszył się, ponieważ raport musi być przyjęty przez całą komisję i równie dobrze może go ona odrzucić. Według niej może dojść do sytuacji, że w ogóle nie będzie wspólnego stanowiska w tej sprawie.

Kidawa-Błońska potwierdza, że PO nie chce zgłaszać kolejnych kandydatów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. – Mam nadzieje, że zgłoszone przez inne klub kandydatury będą merytoryczne – mówi. Jest jej wszystko jedno, jakie ugrupowanie zgłosi kandydata. Najważniejsze, aby znał się on na mediach i zarządzaniu oraz był odporny na naciski.

Potwierdza, że jest blisko porozumienia w sprawie nowelizacji ustawy medialnej. Rozwiązana też zostanie kwesta finansowania mediów. Gość Jedynki uważa jednak, że abonament jest nieskuteczną i anachroniczną formą finansowania, ponieważ konwencjonalne media przeniosły się do nowych mediów, m.in. do internetu.

(łk)

Henryk Szrubarz: W naszym studiu pani Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej. Dzień dobry.

Małgorzata Kidawa-Błońska: Witam państwa.

H.S.: Jak nie wyląduję (albo wylądujemy), to mnie zabiją (albo zabije) – tak miał według TVN24 powiedzieć pilot Arkadiusz Protasiuk kilkadziesiąt sekund przed katastrofę 10 kwietnia. Stacja nie podała źródła informacji o odczytaniu tych słów majora Protasiuka. No a posłanka Prawa i Sprawiedliwości Beata Kempa komentuje to w ten sposób: „Liderzy Platformy chcą zasugerować, że to Lech Kaczyński ponosi odpowiedzialność za tragedię”. Czy tak jest?

M.K.-B.: My nikomu nie chcemy niczego sugerować i bardzo byśmy chcieli, żeby to śledztwo było prowadzone w sposób spokojny. Wiadomo, że w śledztwie dochodzą pewne fragmenty, są stenogramy rozmów, są badania sprzętu, który był na pokładzie statku, są badania sytuacji pogodowej. Wszystkie te cegiełki składają się na obraz tego, co się wydarzyło. Wyjmowanie poszczególnych takich fragmentów może czasami jednoznacznie sugerować coś, co w poskładaniu z tymi wszystkimi elementami będzie pokazywało jedną prawdę. Tak naprawdę katastrofa złożyła się... na katastrofę składa się kilka rzeczy – przede wszystkim była mgła, było opóźnienie, rzeczywiście była presja, bo wszyscy wiedzą, że to była ważna delegacja, ważna podróż, mało czasu. Tych rzeczy, które na to się składają, jest bardzo dużo. Więc takie oskarżanie, że ktoś chce komuś zrobić krzywdę, dając taką czy inną teorię, jest nieprawdziwa. Wyjaśnijmy to spokojnie. Ale nawet wyjaśnienie życia tym ludziom nie przywróci, ale może pozwoli, żeby w przyszłości takich błędów nie unikać.

Wiesław Molak: Ale wie pani...

M.K.-B.: Bo to jest najważniejsze, żeby już nigdy takich błędów – czy proceduralnych, czy organizacyjnych – nie było.

W.M.: Ale wie pani, że na spokój już nie ma miejsca. Czytając gazety, słuchając...

M.K.-B.: Ale jeżeli nie ma spokoju, to gdzieś odchodzi rozum, przychodzą emocje. A jeżeli nie ma rozumu...

W.M.: Ogromne emocje, coraz większe.

M.K.-B.: ...to wtedy na pewno tego nie wyjaśnimy, bo emocje są takim złym podszeptem.

H.S.: Ale przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, liderzy mówią, że mają prawo do tych emocji, że...

M.K.-B.: Znaczy to jest takie usprawiedliwienie, że możemy wszystko.

H.S.: ...że przed kampanią wyborczą i w trakcie kampanii była swego rodzaju cenzura, więc o tym nie mówiono, a teraz właśnie lody puściły.

M.K.-B.: Znaczy ja nie wiem, czy mają prawo do emocji, bo prawo do emocji mają wszyscy Polacy. Ta katastrofa dotyczyła wszystkich i wszyscy mają prawo wiedzieć, dlaczego tak się wydarzyło. A przywłaszczanie sobie, że my mamy prawo mieć takie emocje i mamy schować racjonalne podejście, używać języka, którego nie powinno się używać, obrażać ludzi, oskarżać jakieś haniebne zachowania, to na to nie ma usprawiedliwienia.

H.S.: No ale Platforma Obywatelska też nie jest w tym wszystkim bez winy.

M.K.-B.: Dlaczego?

H.S.: No chociażby słowa Janusza Palikota o krwi na rękach prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

M.K.-B.: No tak, ale znowu tłumaczę się za Palikota. Palikot nie powinien używać takiego języka i to prawda. I wszyscy to Januszowi mówimy i mam nadzieję, że jednak tego języka nie będzie używał, zwłaszcza wtedy, kiedy PiS przekroczył wszelkie granice dopuszczalnego języka w polityce, bo jeżeli takiego języka używają ludzie niezwiązani z polityką, ja to rozumiem, mogą starać sobie wytłumaczyć to, co się dzieje na świecie, w inny sposób. Ale politycy jednak ponoszą odpowiedzialność za swoje słowa i właśnie u polityków te emocje nie powinny być na pierwszym miejscu.

H.S.: A czy wczorajsze słowa czy przedwczorajsze słowa Jarosława Kaczyńskiego i Joachima Brudzińskiego na przykład to było to apogeum, czy jeszcze coś będzie przed nami?

M.K.-B.: Sądzę, że to jest dopiero początek, tym bardziej że cały czas kampanii byliśmy przekonywani, że rozmawiamy normalnym językiem. I tą osobą, która używa złego języka, był tylko Janusz Palikot. Okazało się, że Janusz Palikot to jest naprawdę... nie chcę go obrażać, ale mały pikuś przy tym wszystkim, co... jakiego języka można używać w polityce.

H.S.: A tymczasem gazety, między innymi dziennik Gazeta Prawna tytułuje to w sposób znaczący: „POPiSowy taniec na smoleńskich trumnach”, PO, PiS.

M.K.-B.: No i to jest najgorsze, co się może wydarzyć, bo nic z tego pozytywnego, konstruktywnego nie wynika, nie zbliżamy się ani o krok do wyjaśnienia sprawy katastrofy, a podważamy działanie całego państwa, wszystkich instytucji, budujemy taki brak zaufania wszystkich do wszystkiego, a to jest chyba najgorsze, jeżeli myślimy o tym, żeby pozytywnie wyjść z tej katastrofy.

H.S.: Ale czy...

M.K.-B.: A tak wszyscy oczekiwali, że ta katastrofa będzie takim przełamaniem, że pewne rzeczy w polityce się nie zdarzą, że będziemy mówić jednym językiem i zaczniemy siebie szanować nawzajem. I znowu zaczyna to się wszystko rozjeżdżać.

H.S.: No dobrze, ale w takim razie w tym kontekście czy Mirosław Sekuła nie pośpieszył się, ogłaszając projekt raportu końcowego w sprawie...

M.K.-B.: Znaczy nie ogłosił, bo raport musi być przyjęty przez całą komisję.

H.S.: No ale złożył projekt...

M.K.-B.: No ale... Złożył projekt, komisja może taki projekt przyjąć i odrzucić. Na tym polegają prace komisji, że ktoś przygotowuje dokumenty, rozmawia się o tym. Natomiast ta cała wczorajsza awantura, no, też nie przystoi do prac komisji. Można się z kimś nie zgadzać, można uważać, że czyjś projekt jest niedobry, no ale to, co tam się wydarzyło, też nie ma nic wspólnego z normalną pracą.

H.S.: No tak, ale, panie poseł, brakuje podstaw do stwierdzenia Mirosława Sekuły, że to przeciek wyszedł nie z Kancelarii Premiera, tylko z CBA. Na jakiej podstawie są tego rodzaju wyroki ferowane?

M.K.-B.: Ale tam w komisji jest kilku posłów i każdy ma na podstawie danych, które zebrała komisja, kilka miesięcy ona pracuje, przedstawić swoje stanowisko. Nie wierzę, żeby w komisji wszyscy doszli do tego samego...

H.S.: No, z tego, co...

M.K.-B.: ...do tego samego wniosku, bo jeszcze nie było takiej komisji w sejmie, żeby takie sprawy były jednomyślnie rozpatrywane. Ale jakiś consensus musi być znaleziony.

H.S.: Z tych głosów wynika, że już raczej żadnego wspólnego stanowiska nie będzie.

M.K.-B.: Ale czy wierzył pan w to, jak powstawała ta komisja? Bo ja nie.

H.S.: A pytanie posła Arłukowicza? Dlaczego akurat projekt powstaje wtedy, kiedy jeszcze nie ma zakończenia prac komisji...

M.K.-B.: Ale...

H.S.: ...nie ma spotkania z prokuratorami, którzy zajmowali się tą sprawą...

M.K.-B.: To pytanie do posła Sekuły...

H.S.: ...a to spotkanie miało być dwudziestego...

M.K.-B.: ..który prowadzi tę komisję. Ja nie mogę za niego...

H.S.: No, do pani kolegi klubowego w końcu, prawda?

M.K.-B.: Widocznie... Ale on prowadzi tę komisję samodzielnie, sądzę, że podjął taką... ma taką wiedzę, że na podstawie tej wiedzy może zaproponować takie stanowisko. Ale przypominam – do przyjęcia stanowiska potrzebna jest komisja, więc tutaj też trudno mi, że ktoś robi jakiś zamach. Komisja może to przyjąć albo odrzucić.

H.S.: Ale efektem tego jest...

M.K.-B.: Zrobiła się awantura.

H.S.: ...dalsza kłótnia, awantur...

M.K.-B.: No właśnie.

H.S.: ...i eskalacja...

M.K.-B.: Ale można czasami sprawy rozwiązywać jednak w drodze dyskusji, a można zawsze robić awantury. Trzeba się zastanowić, które wyjście jest lepsze.

W.M.: A czy dziś szykuje się kolejna awantura jakaś?

M.K.-B.: Ja mam nadzieję, że nie. Jest bardzo ciepło, gorąco, są... kończy się tydzień, więc mam nadzieję, że ten dzień będzie dniem spokojnym, a czasami w niektórych miejscach może będziemy pracować merytorycznie.

H.S.: Potem posłowie jadą na wakacje, ale zanim...

M.K.-B.: No, jeszcze do tych wakacji to bardzo, bardzo długo.

H.S.: Ale zanim właśnie wyjadą, do północy dzisiaj posłowie mają zgłaszać kandydatury...

M.K.-B.: Tak.

H.S.: ...do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Czy... To pytanie już wielokrotnie było stawiane, ponawiane. Czy limit przeznaczony dla Platformy Obywatelskiej już się wyczerpał po tym, jak prezydent-elekt mianował dwóch członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji?

M.K.-B.: Znaczy ja bym w ogóle nie chciała mówić o limitach, bo jak to limit na osoby...

H.S.: No, pula na przykład.

M.K.-B.: No właśnie, to znowu taki podział. Prezydent zaproponował swoich kandydatów, ma prawo. Parlament przygotowuje, różne ugrupowania przygotowują swoich kandydatów. Z tego, co wiem, Platforma nie zgłasza żadnej osoby, żeby właśnie nie być posądzona, że chcemy tutaj kogoś dodatkowego jeszcze wprowadzić. Ale mam nadzieję, że zgłoszone przez inne kluby kandydatury będą merytoryczne i będę mogła z satysfakcją przycisnąć przycisk, że jestem za tą osobą.

H.S.: Ale marszałek sejmu Grzegorz Schetyna powiedział, że właściwie Platforma swój limit, przydział niejako wykorzystała, że więcej już nie będzie zgłaszała kandydatów. I co pani na to?

M.K.-B.: Ja mówię tak: marszałek wybrał osoby... Przepraszam, pan prezydent, bo ja ciągle się jeszcze nie mogę przyzwyczaić. Osoby, które według niego, ma prawo, te osoby mają reprezentować urząd prezydenta, wybrał. Teraz zgłasza... Chodzi o to, żeby to były osoby merytoryczne. Naprawdę jest mi wszystko jedno, jakie ugrupowanie taką osobę zgłosi, tylko żebym ja wiedziała, że ta osoba zna się na mediach, zna się na zarządzaniu i ja będę wiedziała, że ta osoba jest odporna na wszelkie naciski. Jeżeli to będą takie osoby, proszę bardzo.

W.M.: Pani poseł, a co się stanie, gdy w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji nie znajdzie się przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości?

M.K.-B.: Jeżeli będzie dobry przedstawiciel i to będzie osoba, która posiada te umiejętności, na pewno będzie rozpatrywana. Naprawdę, poczekajmy na nazwiska...

W.M.: Ale zdaje się (...), że za chwilę będzie tak, że...

M.K.-B.: Ale wie pan, ja przypominam sobie takie czasy, że...

W.M.: ...powiedzą: no tak, nie dali mi nawet miejsca w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.

M.K.-B.: No to też pamiętam takie czasy, że w Krajowej Radzie nie było przedstawiciela PSL, nie było osoby rekomendowanej przez PSL i jakoś to się wszystko...

H.S.: I to będzie się odbywało na tej zasadzie...

M.K.-B.: Nie, nie.

H.S.: ...skoro oni nam kiedyś tak, to my im teraz tak?

M.K.-B.: Nie, ja mówię, kierujmy się... Dlatego ja mówię, zobaczmy, jakie nazwiska będą zgłoszone, jakie osoby, czy wszyscy uznamy, że to są dobre osoby. Państwo też będą mogli przyjrzeć się tym osobom i ocenić, czy to są osoby kompetentne i merytoryczne.

H.S.: Pani poseł, teraz w sejmie, w komisjach sejmowych trwają prace nad nowelizacją ustawy medialnej, nowelizacją zgłoszoną przez Platformę Obywatelską. Jest blisko porozumienia?

M.K.-B.: Znaczy jesteśmy po pierwszym czytaniu, będzie w przyszłym tygodniu drugie czytanie. Mam nadzieję, że... Bo chyba wszyscy sobie zdają sprawę, że nie można mediów zostawić publicznych w takim stanie, w jakim są. Powstaje nowa Krajowa Rada, powinna mieć jednak kompetencje do przeprowadzenia zmian, bo osoby, które do tej pory zarządzają tymi mediami... Ja nie chcę oceniać, ale pod względem organizacyjnym i menadżerskim, pod względem programowym tego zadania nie spełniły. Więc należy jednak doprowadzić do takiego stanu, żeby nowe osoby mogły zrobić chociaż taki stan, żebyśmy wiedzieli, ile naprawdę potrzeba pieniędzy na media, co trzeba zrobić, żeby znowu powrócili widzowie i słuchacze, co zrobić, żeby przygotować ciekawe (...)

H.S.: A będą te pieniądze na media?

M.K.-B.: Na razie są, na razie są.

H.S.: No, na razie są z abonamentu, ale wiadomo, że...

M.K.-B.: Ale powiedzmy sobie szczerze, że każda instytucja czy każda firma, wiedząc, jaki ma budżet, przygotowuje się do tego, żeby ten budżet wykorzystać w sposób maksymalny, zastanawia się, jak zrobić, żeby jednak oferta programowa, mimo tych pieniędzy, była jak najważniejsza. I to też od sposobu zarządzania zależy, jak są wykorzystywane pieniądze. A ja jestem przekonana, że w tej chwili te pieniądze nie są wydawane tak jak powinny. I to, co jest najważniejsze, czyli program, czyli dziennikarze, czyli realizatorzy, są pod największym napięciem, bo nie wiadomo, co z nimi będzie, a to oni tworzą te programy.

W.M.: Ale widzowie i słuchacze są, pani poseł. Oni nie odeszli...

M.K.-B.: Są, ale odchodzą...

W.M.: Donald Tusk kiedyś powiedział, żeby nie płacić abonamentu.

M.K.-B.: Nie, nikt tak nigdy nie powiedział. Ktoś powiedział tylko tak, że abonament jest niesprawiedliwy, nie wiadomo, na co idzie. Nikt nigdy nie mówił, że nie płaci. To tak... Pewną wypowiedź zinterpretowano w sposób niewłaściwy i stara się usprawiedliwić wszystkie niepowodzenia tą jedną wypowiedzią, a to chyba tak nie jest.

H.S.: No, wypowiedź premiera Donalda Tuska, tak?

M.K.-B.: Tak, który powiedział, i ja się z nim zgadzam, jest nieskuteczną formą, anachroniczną. W tej chwili mówienie, że płacimy coś od telewizora czy od radia w sytuacji, kiedy media mamy w komputerach, w telefonach, no, to nie jest... I w domu ktoś ma wiele czasami telewizorów czy radii, no to nie jest dobre...

H.S.: No tak, chociaż abonament, jeśli chodzi o całą Europę, Unię Europejską, jest tym podstawowym źródłem finansowania mediów...

M.K.-B.: Ale jest skuteczny. Inaczej... No, trzeba na pewno... Ta forma się u nas nie sprawdziła.

H.S.: Chodzi tylko o skuteczność ściągania tego abonamentu.

M.K.-B.: Ale tego nikt nigdy przedtem nie zrobił i jakoś nikomu na tym nie zależało.

H.S.: Dziękuję bardzo. Pani Małgorzata Kidawa-Błońska z Platformy Obywatelskiej, gościem Sygnałów Dnia.

M.K.-B.: Dziękuję.

(J.M.)