Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 18.08.2010

Noworodek wypadł na podłogę - winnych nie ma

Szpital robi wszystko, aby uchronić personel przed odpowiedzialnością. Obecny przy porodzie ojciec uważa, że personel nie dopełnił obowiązków.
PoródPoródGlow Images/East News

W szpitalnym raporcie z postępowania wewnętrznego - w sprawie noworodka, który podczas porodu wypadł z łona matki wprost na podłogę - nie ma żadnej wzmianki o winie personelu.

Zdarzenie miało miejsce na oddziele położniczym w szpitalu im. Jana Jonstona w Lubinie. Poród odbywał się siłami natury, obecni przy nim byli lekarz i położna, oboje z wieloletnim stażem.

Ojciec dziecka, który asystował przy porodzie twierdzi, że choć przy łóżku stały pielęgniarki i lekarz, nikt nie próbował przytrzymać dziewczynki.

Po chwili dziecko wypadło na podłogę pod nogi personelu. - Nie było żadnej reakcji, stali jakby nic się nie działo - relacjonuje ojciec Wiktorii.

Położne zareagowały dopiero po kilku sekundach, kiedy jedna z nich krzyknęła, że dziecko leży na podłodze i trzeba tamować pępowinę.

Zdaniem ojca odbierająca poród położna nie asekurowała rodzącej - W momencie, kiedy było ostatnie parcie położna powinna mieć ręce przygotowane, ona w tym momencie siedziała lekko skręcona bokiem, nie siedziała centralnie do rodzącej - opowiada o porodzie.

Wiktoria z pękniętą czaszką i licznymi krwiakami na mózgu pierwsze tygodnie życia spędziła na intensywnej terapii. Pęknięcia się zrastają, ale krwiaki pozostały i nie wiadomo jak będzie przebiegał rozwój dziewczynki.

Obecny przy porodzie ojciec dziecka winą za to, co się wydarzyło obarcza personel szpitala. Błędu pracowników nie dostrzega natomiast szefostwo lubelskiej placówki. Z postępowania wewnętrznego jakie przeprowadził wicedyrektor Jarosław Jaroszewski wynika, że podczas porodu nie miało miejsca "niedopełnienie obowiązków służbowych". Według raportu wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.

Natomiast ojciec Wiktorii, który dotarł do zeznań jednej z obecnych przy porodzie pielęgniarek twierdzi, że szpital robi wszystko, aby uchronić personel przed odpowiedzialnością - zrzucając winę na matkę.

Kontrowersje budzi także raport przygotowany przez wicedyrektora szpitala, bowiem prowadząc wewnętrzne dochodzenie pominął rozmowę z rodzicami dziecka.

Jak tłumaczy Jaroszewski - No, ale poszkodowani nie zwracali się do mnie z prośbą o wszczęcie tego postępowania, dlatego ja prowadziłem je tylko i wyłącznie w zakresie dopełnienia obowiązków służbowych. Twierdzi, że opinii drugiej strony będzie zasięgał Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej, któremu szpital przekazał sprawę.

Rodzice o wypadku powiadomili Policję, kilka dni temu śledztwo przejęła prokuratura.



(mb)