Logo Polskiego Radia
Jedynka
Izabella Mazurek 04.10.2010

Nasi studenci są rozchwytywani

Prof. Szmidt zapewnia, że studenci Politechniki Warszawskiej nie mają problemów ze znalezieniem pracy.
Nasi studenci są rozchwytywaniPAP/Paweł Supernak
Posłuchaj
  • prof. Jan Szmidt, dziekan Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej.
Czytaj także

- Elektronikę trzeba pokochać, żeby dotrwać do końca studiów. Ta dziedzina zmienia się co roku, więc my musimy nauczyć studentów uczyć się, bo nasi inżynierowie muszą się uczyć całe życie – mówi gość "Sygnałów Dnia" prof. Jan Szmidt, dziekan Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej.

Dziekan Szmidt uważa, że powiązanie badań z dydaktyką to przyszłość tej dziedziny, dlatego na Politechnice Warszawskiej powstaje 14 nowych laboratoriów, wyposażonych w najnowocześniejszy dostępny na świecie sprzęt.

Prof. Szmidt zachęca młodych ludzi do podjęcia trudów związanych ze studiowaniem kierunków matematyczno-fizycznych. Według niego to kierunki techniczne są najważniejsze we współczesnym świecie.

- Nasi inżynierowie wprowadzają w życie konstrukcje i są realizatorami pewnych idei, nasi magistrowie tworzą miejsca pracy, a doktorzy mają rozwiązywać problemy przyszłości - mówi gość "Sygnałów Dnia".

Prof. Szmidt zapewnia, że studenci Politechniki Warszawskiej nie mają problemów ze znalezieniem pracy.

- Od trzeciego roku nasi studenci nie muszą martwić się o pracę. Wokół naszej uczelni bez przerwy krążą wielkie koncerny światowe, które chcą z nami współpracować. Raz w tygodniu mam w gabinecie przedstawicieli największych technologicznych firm – twierdzi prof. Jan Szmidt.

W tym roku 700 studentów zostało przyjętych zostało na pierwszy rok. Statystyki mówią, że 60 procent z nich kończy studia.

Rozmawiali Krzysztof Grzesiowski i Wiesław Molak

(im)

Krzysztof Grzesiowski: W naszym studiu zapowiadany gość: prof. Jan Szmidt, dziekan Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. Dzień dobry, panie profesorze.

Prof. Jan Szmidt: Dzień dobry państwu.

K.G.: To nazwa dzisiejsza wydziału, rozbudowana, bo zaczynało się nieco skromniej od Wydziału Łączności, potem był Wydział Elektroniki, a dzisiaj jeszcze doszły Techniki Informacyjne.

J.S.: Tak jest.

K.G.: Tak to wygląda, w dużym skrócie oczywiście.

J.S.: Świat się zmienia.

K.G.: Świat się zmienia, no właśnie. A co to oznacza „techniki informacyjne”?

J.S.: Ano właśnie. Techniki informacyjne to jest coś, co zrewolucjonizowało XX wiek i będzie tak naprawdę wydaje się głównym elementem rozwoju cywilizacyjnego, nie tylko techniki, nie tylko technologii w XXI wieku. I tymi dziedzinami zajmujemy się, szeroko rozumianymi dziedzinami technik informacyjnych zajmujemy się na naszym wydziale. Zaczęło się od klasycznej elektroniki, tak jak pan redaktor powiedział. Dzisiaj tak naprawdę o profilu wydziału decydują takie nauki, takie dyscypliny naukowe, takie kierunki kształcenia, jak elektronika klasyczna, ta, dzięki której możemy rozmawiać ze sobą przez radio. Telekomunikacja, informatyka, inżynieria biomedyczna, automatyka i robotyka – to są niezwykle dynamiczne dziedziny, dziedziny, które, jak powiedziałem, zrewolucjonizowały XX wiek i będą w przyszłości w XXI wieku podstawowe.

Ten fakt, iż są to tak dynamicznie rozwijające się dziedziny, a jednocześnie dziedziny trudne, co tu dużo powiedzieć, dla młodych ludzi, którzy przychodzą ze szkoły często ze słabym przygotowaniem matematyczno-fizycznym, są to dziedziny, które wymagają od nich dużego wysiłku. Dlatego od dawien dawna na wydziale trwa nieustająca dyskusja, bo te dziedziny są tak dynamiczne, dlatego ta dyskusja nigdy nie może się skończyć – jak kształcić, kogo przyjmować na nasz wydział i kogo kształcić i dla kogo, kogo mamy wypuszczać, jak ma wyglądać inżynier, jak ma wyglądać magister inżynier, co jeszcze ważne. I najważniejsze dla nas – jak ma wygląda doktor, czyli człowiek z wykształceniem już, powiedzmy sobie, pierwszym stopniem naukowym, bo drugim jest doktor habilitowany w Polsce według prawa, który samodzielnie może podejmować wyzwania.

K.G.: No dobrze, panie profesorze, to w takim razie skoro to wydział trudny, to ile osób w tym roku rozpoczęło zajęcia na wydziale? Mamy nowy rok akademicki, dobry moment, żeby o to spytać.

J.S.: Tak jest. Przyjmujemy bardzo zdolną młodzież. Ja jeszcze wrócę na chwileczkę. Robimy bardzo dużo, żeby tę zdolną młodzież do nas przyciągnąć, funkcjonuje u nas na wydziale wszechnica popularnonaukowa, wykłady dla młodzieży szkół średnich, oblegane, musimy dostawiać krzesła. W auli mieści się 200-250 osób, i tak brakuje miejsc. Przyjęliśmy w tym roku prawie siedmiuset studentów na I rok studiów, dlatego że my mamy nabór dwukrotnie w roku. Zachęcam wszystkich tych, którzy by chcieli jeszcze do nas przyjść, w grudniu otwieramy kolejny nabór, bo jeszcze mamy kilka miejsc, i nawet jesteśmy w stanie rozszerzyć (...)

K.G.: No to znów trzeba będzie krzesła dostawiać.

J.S.: No, jeżeli chodzi o studentów, to ich dzielimy na mniejsze grupy...

K.G.: Jakoś się zmieszczą.

J.S.: Tak. A propos dostawiania krzeseł, to w tej chwili jesteśmy w fazie ogromnego rozwoju, realizujemy potężne projekty, z funduszy strukturalnych głównie finansowanych dzięki pomocy Unii Europejskiej. W ramach tego powstaje 14 najnowocześniejszych laboratoriów dydaktycznych, laboratoriów XXI wieku, wyposażonych w najnowocześniejszy sprzęt, klimatyzowany i tak dalej, i tak dalej. Warunki studiowania u nas będą za rok, dwa fantastyczne.

K.G.: No dobrze, panie profesorze, 700 osób startuje, no, będzie jeszcze ich trochę, bo jeszcze drugi nabór, jak pan powiedział...

J.S.: Nie, to w sumie, w sumie, od lutego i teraz siedemset.

K.G.: Ile osób dotrze do końca?

J.S.: No, niestety wskaźniki ostatnich lat są takie, że dociera nie więcej niż 60%. To jest wskaźnik, który nas bardzo martwi, ale jest to wskaźnik wynikający z faktu, iż rzeczywiście trzeba elektronikę pokochać po pierwsze, a po drugie trzeba mieć przymioty umysłu, które pozwalają te dziedziny zgłębić i znaleźć się w tej tak szybko rozwijającej się dziedzinie. Panie redaktorze, my uczymy... dajemy fundamenty i uczymy rzeczy, które za pięć lat już są nieaktualne, w związku z tym nie możemy uczyć szczegółów. Musimy uczyć generalnie technik informacyjnych – elektroniki, informatyki, dać podstawy i nauczyć młodych ludzi uczyć się. Oni będą się musieli uczyć całe życie, bo ta dziedzina się tak szybko zmienia. Tu nie ma kanonów mechaniki, tu nie ma kanonów geodezyjnych, prawda? Tu co roku mamy nowy produkt na rynku, ten produkt często wykorzystuje nowoczesne rozwiązania, które u nas na wydziale próbujemy realizować. Uczelnia ma to do siebie, że uczelnia musi wyprzedzać przemysł. My staram się to robić. My wyprzedzamy to, co będzie za jakiś czas.

Rzucę tylko kilka projektów potężnych, badawczych, które realizujemy na wydziale: internet przyszłości, fotonika i technologie terahercowe, tomografia komputerowa trzeciej generacji. To jest kilka z przykładów, które realizujemy, których przemysł jeszcze nie konsumuje. Będzie konsumował, jak nasi studenci wyjdą, ukończą nasze studia.

K.G.: No właśnie, o to chciałem spytać. Zgodnie z tym procentem, czyli 60% osób kończy z siedmiuset, no to jest grupa mniej więcej czterystu osób, które opuści mury Politechniki Warszawskiej, pana wydział. I co dalej? Znajdą pracę?

J.S.: Oczywiście. Panie redaktorze, student na naszym wydziale po III roku studiów jest rozchwytywany, po pierwszym stopniu. Wszyscy magistrowie ku naszemu głębokiemu ubolewaniu pracują. Jeżeli jeszcze pracują w obszarze, w którym, że tak powiem, studiują, a nie gdzieś w pobocznym, no to jest super, dlatego że mają ten kontakt z przemysłem, mają naturalną praktykę. Oni kończąc studia, ze względu na to, że tę pracę podejmują wcześniej, już są przygotowanymi nie tylko inżynierami. Magistrami inżynierami, to jest różnica. To są ludzie, którzy mają tworzyć miejsca pracy. Magister inżynier tworzy miejsca pracy. Inżynier wprowadza konstrukcje i jest realizatorem pewnych idei. A doktor ma rozwiązywać problemy przyszłości. Taka jest mniej więcej teza.

Znajdują miejsca pracy. Wokół nas kręci się Samsung, Huway, IBM i tak dalej, mógłbym wymieniać kilka potężnych koncernów światowych, których mam przedstawicieli w gabinecie raz w tygodniu, którzy chcą razem z nami realizować wspólne przedsięwzięcia badawczo-dydaktyczne. Powiązanie badań z dydaktyką jest dzisiaj wymogiem uniwersytetu trzeciej generacji. Nasz wydział, największy wydział na największej i najlepszej technicznej uczelni w Polsce – Politechnice Warszawskiej – ten model wprowadza już dawno, a musimy go zintensyfikować.

K.G.: Największa i najlepsza uczelnia techniczna w Polsce...

J.S.: Tak, według wszelkich rankingów.

K.G.: No dobrze, a jak wyjdziemy poza granice Polski, to co słychać na Politechnice? Europa, świat?

J.S.: To nie jest tak źle. Ja sądzę, że kilka wydziałów, bo to trzeba patrzyć przez pryzmat wydziałów, naszej uczelni jest porównywalnych ze światowymi wydziałami i absolutnie jestem tego pewien, na przykład nasz wydział (nie chcę się chwalić oczywiście) – nasi studenci wyjeżdżają bez żadnego kłopotu i natychmiast są najlepsi w wielu ośrodkach naukowych na świecie, nasi studenci jeżdżą na inne uniwersytety i tam dostają same piątki i wracają jako prymusi. I nie mamy się czego wstydzić.

Natomiast rzeczywiście, gdyby pan redaktor popatrzył na rankingi, wygląda to trochę inaczej. Ale to tylko dlatego, że wskaźniki, które się określa przy ocenianiu całej uczelni na świecie, są takie, że uczelnia odpowiednio skonstruowana i odpowiednio sprzedająca się ma szansę. My nigdyśmy tego nie robili. Jeżeli przekształcimy uczelnię, przekształcimy wydział i wystartujemy w tych rankingach za kilka lat, zaręczam – będziemy bardzo wysoko.

Wiesław Molak: A teraz to jest szósta, siódma dziesiątka?

J.S.: O nie, na świecie? Nie, nie, jesteśmy poza pięćsetką Politechnika Warszawska. To nie jest dobrze, ja wiem, ale jeszcze raz powtarzam – to trzeba patrzyć przez pryzmat wydziałów po pierwsze, a po drugie wskaźniki są tak ustawione, że do nich nie pasujemy po prostu.

K.G.: Czy absolwenci różnych uczelni, kiedy słuchają tej rozmowy z panem, mogą zazdrościć absolwentom...

J.S.: I powinni.

K.G.: ...pana wydziału, inżynier, magister inżynier Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych ma pracę i to gdzieś od III roku może być spokojny o swoją przyszłość...

J.S.: Tak.

K.G.: Często, nie wiem, tak zwane władze państwowe podkreślają, są dumne z czegoś, co się nazywa współczynnikiem skolaryzacji, także około 2 milionów studentów mamy w Polsce na różnych uczelniach – publicznych, prywatnych, czy to są studia zaoczne, czy dzienne, czy wieczorowe, wszystko jedno. Tylko że w przypadku zwłaszcza studiów humanistycznych można skończyć kilka wydziałów i być w tym samym punkcie wyjścia, w jakim się było, zanim się zaczęło te studia. To znaczy że co? Że system nauki w naszym kraju, system poszukiwania fachowców z konkretnych dziedzin jest zły?

J.S.: Nie, jest specyfika tego przedsięwzięcia. Panie redaktorze, jeżeli zaszczepimy w młodych ludziach miłość do matematyki i fizyki w odpowiednim wymiarze, nie na każdy grunt to dobrze padnie, nie będziemy mieli kłopotów. W Polsce brakuje kilkadziesiąt tysięcy inżynierów według statystyk ministerialnych, ale przecież my mamy miejsca, żeby ich kształcić, tylko młodzi ludzie się nas boją. Oni się boją tego, że oni przyjdą i trafią na bardzo trudne studia. I często w swojej naiwności będąc młodymi ludźmi, wolą wybrać studia, które może nie bardzo im nawet leżą, humanistyczno-ekonomiczne, ale które na pewno są łatwiejsze i przyjemniej się przebiegnie te pięć lat. Ale przyszłość po tego typu wydziałach – silnych, dobrych, w tak nowoczesnych dziedzinach – przed nimi jest zupełnie inna. Oni, jak powiedziałem, są rozchwytywani.

W.M.: A panie na elektronice?

J.S.: No, to jest nasz problem od lat. [śmieje się] Ale muszę powiedzieć, że jest coraz lepiej, to znaczy już od mniej więcej dwóch, trzech lat i dziewczyny są. I są bardzo ładne.

K.G.: No... A pan profesor od razu chciał być inżynierem?

J.S.: Tak, tak, tak. Na elektronikę przyszedłem tylko dlatego, że był to wtedy wydział, na który się było najtrudniej dostać w Polsce – 9 kandydatów na jedno miejsce, a mnie zawsze pobudzała, podniecała walka o to, co najlepsze, no i stąd zacząłem te studia.

K.G.: Z tych takich najtrudniejszych to jeszcze uniwersytecka matematyka teoretyczna i fizyka stosowana, ale to już taka...

J.S.: No tak, ale to była bardzo już dziedzina... Ja mówiłem o dziedzinach techniczno-inżynieryjnych, jeżeli chodzi... Ja takim matematykiem... nigdy skłonności aż takich do matematyki nie miałem.

K.G.: I nie żałuje pan.

J.S.: Nie, nie, wspaniały wydział, wspaniała dziedzina i coś, co... Wspaniała przygoda życiowa. Życie z elektroniką, z informatyką, z telekomunikacją czy inżynierią biomedyczną w naszym wydaniu to jest wspaniała przygoda życiowa na całe życie.

K.G.: Tylko jest jeden problem – trzeba się cały czas uczyć, bo to, czego się nauczyliśmy dziś, tak jak pan powiedział...

J.S.: A to jest największa przyjemność życiowa człowieka.

K.G.: ...za kilka lat będzie już nieaktualne.

J.S.: Tak, ale to nie ta wiedza, którą my... Ta wiedza będzie aktualna przez najbliższe sto lat. Taką wiedzę musimy dawać. Natomiast to, czego się nauczą na końcowych etapach, pozwala wejść później do przemysłu. A potem dalej to już się potoczy, bo jak się ma podstawy i umiejętność myślenia, nie ma problemów.

W.M.: Mówi pan profesor, że są ładne, tak?

J.S.: No. [śmieje się]

W.M.: Studentki znaczy.

J.S.: Zapraszam.

K.G.: Profesor Jan Szmidt...

J.S.: Niebawem (jeszcze tylko powiem) w przyszły piątek Dzień Wydziału, będą studentki i studenci, około tysiąca osób na skwerze przed naszym wydziałem. Zapraszam panów.

K.G.: Tylko drobiazg – matematyka i fizyka. Profesor Jan Szmidt, dziekan Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej, nasz gość. Dziękujemy za rozmowę.

J.S.: Dziękuję państwu.

(J.M.)