Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 23.11.2010

Korea Północna atakuje południe. Bezkarnie

Wojny z Koreą Północna nie będzie i nie będzie odpowiedzi na atak. Phenian testuje, jak daleko może się posunąć.
Wyspa ostrzelana rakietami przez Koreę PółnocnąWyspa ostrzelana rakietami przez Koreę Północnąfot: PAP/EPA

- Nie wiemy, co było powodem ostrzelania południowokoreańskiej wyspy przez Korę Północną - mówi dr Waldemar Dziak, specjalista od stosunków międzynarodowych, a zwłaszcza regionu Dalekiego Wschodu. Nad ranem Phenian wystrzelił ok. 200 rakiet na jedną z południowokoreańskich wysp.

Dziak spekuluje w "Sygnałach Dnia", że być może atak ma związek ze spodziewaną zmianą władzy w Korei Północnej. Nowy lider, 28-letni syn Kim Dżong Ila chce pokazać że ma mocną pozycję i nie cofnie się przed niczym.

Ekspert jest pewien, że na tę zaczepkę Korea Południowa nie odpowie. Dlatego wojny nie będzie. - Już teraz prezydent tego państwa apeluje o spokój - podkreśla Dziak w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim i Henrykiem Szrubarzem.

- Być może atak jest sondowaniem, jak zareaguje Korea Południowa - zastanawia się Waldemar Dziak. I ocenia, że kraj ten nie jest zdolny do wojny. Dobitnie to pokazał niedawny incydent, w którym został zatopiony południowokoreański okręt, a życie straciło 46 marynarzy. Seul ograniczył się do słownych protestów, a świat nie reagował.

Waldemar Dziak uważa, że ta wstrzemięźliwość jest spowodowana obawą przed północnokoreańską bronią atomową. Bo nie ma wątpliwości, że Phenian posiada taką broń.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy kliknij "Ekspert o konflikcie na Półwyspie Koteańskim" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.

*

Krzysztof Grzesiowski: Jak już państwo wiedzą, informujemy o tym w naszych serwisach, nad ranem naszego czasu Korea Północna wystrzeliła kilkadziesiąt pocisków artyleryjskich w kierunku jednej z wysp południowokoreańskich leżących na Morzu Żółtym. W odpowiedzi Korea Południowa odpowiedziała ogniem. Przy naszym telefonie prof. Waldemar Dziak, politolog, ekspert od spraw koreańskich. Witamy w Sygnałach.

Prof. Waldemar Dziak: Witam serdecznie.

K.G.: Świadomie nie wymieniam nazwy tej wyspy, bo ona jest dość trudna do wymówienia, ale pytanie brzmi: czyja to jest właściwie wyspa? Bo Północna Korea twierdzi, że jej, a Korea Południowa twierdzi, że to nieprawda, bo jej.

W.D.: I to jest cały problem. Jak pan wie, już po wojnie koreańskiej przecież nie ma oficjalnej granicy między dwoma państwami koreańskimi, jest tylko ta linia demarkacyjna wyznaczona jeszcze wcześniej wzdłuż 38. równoleżnika. Trzeba pamiętać, że między dwoma państwami koreańskimi nie ma nie tylko wytyczonej granicy, ale nie ma żadnej łączności lotniczej, kolejowej, pocztowej. Uwaga, to jest obszar, gdzie tak naprawdę mamy do czynienia z sytuacją stanu wojny i dlatego dochodzi tam do licznych incydentów granicznych, których – uwaga – strona południowokoreańska naliczyła już kilkanaście tysięcy! Więc ja sam w swoich różnych książkach wymieniam tych incydentów strasznie dużo, ale – uwaga – to, co się wydarzyło, to też nadal jest incydent. Powtarzam: z tego wojny i konfliktu wojennego nie będzie.

Ale sprawa jest niebezpieczna, dlatego że jest to już drugi konflikt w bardzo krótkim czasie. Pamiętajmy, że na początku tego roku, bodajże w marcu, doszło do ataku przez okręt wojenny Korei Północnej, który zatopił południowokoreańską korwetę i zginęło 46 żołnierzy armii Korei Południowej.

I teraz mnie zawsze interesuje, jaka będzie odpowiedź społeczności międzynarodowej, a przede wszystkim głównego zainteresowanego, czyli Korei Południowej. I tu musimy sobie odpowiedzieć: odpowiedzi nie było żadnej. Poza protestami dyplomatycznymi, poza oburzeniem tak naprawdę społeczność międzynarodowa, w tym Organizacja Narodów Zjednoczonych i Korea Południowa nie podjęła żadnych kroków odwetowych na tym samym poziomie.

No, ktoś powie: no to co miała zrobić? No ale to właśnie są konsekwencje tego stanu niecnierobienia. I dzisiaj, kiedy – uwaga – znowu Korea Północna atakuje, płoną domy, następuje bardzo poważny incydent, ludność się chowa w bunkrach, Południe odpowiada, ale znowu prezydent Korei Południowej apeluje o spokój, o podwyższenie gotowości bojowej wojsk, ale – uwaga – żeby ten konflikt, nie daj Boże, nie przerodził się w konflikt na większą skalę, czyli na konflikt wojenny.

H.S.: Panie doktorze, a...

W.D.: Panie redaktorze, powiem tylko najważniejszą rzecz. My nie wiemy, co jest powodem takiego zachowania Korei Północnej, bo tych powodów może być bardzo wiele. Może być przypadkowy incydent, w co oczywiście nie wierzę w takim kraju twardo prowadzonym, jak Korea Północna. Może być to problem z sukcesją w Korei Północnej, bo wiemy, że właśnie przecież dochodzi tam do zmiany pokolenia nowych przywódców i na czele państwa stanie wkrótce 28-letni syn Kim Dzong Ila – Kim Dzong Un...

H.S.: Ale kilka dni temu...

W.D.: ...który nieprzypadkowo został generałem czterogwiazdkowym. Być może armia chce pokazać, że to on już powoli kieruje i on pokazuje, że oto jest młody generał, stanowczy i że jest zdeterminowany, zdecydowany i trzeba się go bać. Czy tak rzeczywiście jest, tego nie wiem.

H.S.: Ale kilka dni temu prof. Siegfried Hecker, amerykański fizyk, poinformował, że podczas wizyty w Korei Północnej widział wirówki służące do wzbogacenia uranu. Czy to może mieć też jakiś związek?

W.D.: Nie sądzę, dlatego że oczywiście Koreańczycy Północni zaprosili amerykańskiego atomistę po to, żeby on zobaczył, co naprawdę i czym naprawdę dysponuje Korea Północna. Przyznam się, że jako jedyny autor w Polsce takiego małego dziełka, mianowicie Korea – broń masowego rażenia napisanego przed laty, udowadniałem ze swoim współautorem, że Korea Północna jest państwem atomowym i że musiałoby się wydarzyć coś nieprawdopodobnego, coś wyjątkowego, żeby tym państwem nie była i żeby nie posiadała ileś materiału do wyprodukowania pięciu, sześciu, siedmiu ładunków jądrowych. Dziś jakby świat nie pyta się, czy Korea Północna jest państwem atomowym. Dziś świat pyta się, czy Korea Północna... ile tych ładunków ma, czy już jest na etapie umożliwiającym miniaturyzację tych ładunków, żeby one już zajęły to swoje odpowiednie miejsce na środkach przenoszenia.

Jest to sprawa poważna, ponieważ Korea Południowa jest państwem atomowym, czy to się komu podoba, czy nie. I państwem nieobliczalnym, o którego intencjach przywódców możemy się gdybać albo domyślać. I uwaga – tylko problem jest taki, że to jest dyktatura wojskowa. Korea Południowa jest państwem demokratycznym i w takiej sytuacji to jest ciągłe tak zwane próbowanie Korei Północnej, sondowanie, do jakiego stopnia Korea Południowa będzie tolerowała taką sytuację. Albo sondowanie, czy Korea Południowa jest w stanie zareagować odpowiednio do skali incydentu. I jeżeli Korea Południowa odpowie znowu tak jak odpowie, czyli – uwaga, ograniczone, odpowiadamy tylko, ale Boże broń nic więcej, żeby nie sprowokować konfliktu, to oczywiście takiego dyktatora, jakim jest Kim Dzong Il i cała junta wojskowa w Korei Północnej, to będzie zachęcało do takich działań. Przecież my spotykamy się z opiniami polityków północnokoreańskich, którzy mówią: Korea Południowa nie jest zdolna do wojny, my się wojny nie boimy, ta wojna może być dla nas także zła, ale my się ich nie boimy, a oni się boją. I problem jest, kto się boi bardziej. No i tu jest odpowiedź jednoznaczna, że żadne państwo nie pozwoliłoby sobie na taką prowokację w ciągu tak krótkiego czasu. Dwie poważne prowokacje wojenne państwa wobec państwa. I uwaga, odpowiedź państwa zaatakowanego, przepraszam, brak odpowiedzi.

K.G.: Na razie, jak pan profesor Waldemar Dziak twierdzi, jest to jednak incydent. Dziękujemy bardzo za rozmowę.

W.D.: Dziękuję.

K.G.: Prof. Waldemar Dziak, politolog, ekspert w sprawach koreańskich, przy telefonie Sygnałów Dnia.

(J.M.)