Logo Polskiego Radia
Jedynka
Marlena Borawska 01.09.2011

Westerplatte. "I przyszło zginąć latem"

Westerplatte na kartach historii najpierw zapisało się jako kurort. Salwy z niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein zmieniły to miejsce na zawsze.
Kapitulacja Westerplatte. Po prawej mjr Henryk Sucharski, któremu salutuje niemiecki oficer.Kapitulacja Westerplatte. Po prawej mjr Henryk Sucharski, któremu salutuje niemiecki oficer.Wikipedia Commons DP
Posłuchaj
  • Westerplatte "i przyszło zginąć latem" - rozmowa z Henrykiem Stańczykiem i Janem Szkudlińskim

– Był to bardzo popularny kurort, odwiedzany przez gości pragnących zażyć kąpieli i udających się, jak to się wówczas mawiało, do wód – opowiada Jan Szkudliński, pracownik naukowy Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. – Rozwijał się prężnie aż do I wojny światowej. W konsekwencji tej wojny podupadł – dodaje.

W okresie międzywojennym Westerplatte było lądem, o który kruszono kopie. Polska szukała miejsca, gdzie mogłaby niezależnie od gdańskiego portu wyładowywać i przeładowywać materiały wojenne. – Po wielu latach dyskusji, poszukiwań takiego miejsca, protestów także władz gdańskich, którzy obawiali się skutków składowania amunicji i materiałów wojennych w pobliżu portu, wybrano odlegle miejsce, czyli półwysep Westerplatte – tłumaczy Szkudliński.

Składnicy strzegło kilkudziesięciu żołnierzy Wojska Polskiego. Sprawa zaczęła się komplikować latem 1939 roku. Po tym, jak nastąpiło zaostrzenie stosunków polsko-niemieckich, wzmocniono załogę na Westerplatte. – Już od połowy lat 30. rozpoczęto umacnianie terenu Westerplatte. W tajemnicy, gdyż Polska nie miała prawa wznoszenia tam umocnień stałych – wyjaśnia gość Jedynki.

Wówczas nie przewidywano jeszcze, że może dojść do wojny z Niemcami, a raczej spodziewano się puczu. – Na Westerplatte opracowano koncepcję obrony opartą o fortyfikowane koszary – opowiada Jan Szkudliński. Polskich żołnierzy zaopatrzono dodatkowo w cztery moździerze, działo polowe i dwa działa przeciwpancerne.

Wojna wybuchła 1 września o godz. 4:45.

Ogłosiły ją światu salwy z niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein. – To była potężna jednostka marynarki wojennej, wyposażona w cztery armaty 280-milimetrowe, w dziesięć armat 150-milimetrowych i w armaty 80-milimetrowe przeciwlotnicze oraz w armaty 20-milimetrowe – opisuje prof. Henryk Stańczyk, historyk woskowości.

Jednocześnie był to duży i ciężki okręt. – Kiedy wpłynął 25 sierpnia na martwą Wisłę w pobliże Westerplatte, miał duże trudności z manewrowaniem na płytkiej wodzie, gdyż był to okręt przystosowany do działań morskich – tłumaczy profesor.

Oficjalnym powodem przybycia okrętu Schleswig-Holstein była wizyta na zaproszenie miasta Gdańsk. – Rzeczywistym powodem było przygotowanie do zaatakowania Polskiej Składnicy Wojskowej na Westerplatte – opowiada prof. Stańczyk. Na okręcie przemycono kompanię szturmową, która potajemnie wpłynęła razem z pancernikiem.

Rozmawiała Katarzyna Jankowska.

(mb)