W dniu wybuchu wojny Leningrad (obecnie Petersburg) to najważniejsze i największe – po Moskwie – miasto ówczesnego ZSRR. Jego ludność liczyła ponad 2,5 miliona. Był to ważny ośrodek przemysłowy i kluczowa dla sowieckiej Floty Bałtyckiej baza morska. Nic dziwnego, że stał się jednym z głównych, obok Moskwy i Kaukazu, celów uderzenia wojsk niemieckich w ramach rozpoczętej 22 czerwca 1941 operacji "Barbarossa". Zdobycie Leningradu miało dla Hitlera również znaczenie psychologiczne – zajęcie kolebki rewolucji byłoby potężnym ciosem dla Stalina.
Oddziały niemieckiej Grupy Armii "Północ" dotarły pod miasto 12 września 1941. Brak powodzenia w kolejnych natarciach spowodował, że dowództwo niemieckie podjęło decyzję o blokadzie miasta. Zaczęło się wielomiesięczne oblężenie, które stanowi jedną z bardziej tragicznych kart w historii stalinizmu i Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jak Sowieci nazywali II wojnę światową. Blokada trwała do 27 stycznia 1944.
Stalin świadomie poświęcił życie setek tysięcy żołnierzy i przede wszystkim cywilów, którzy ginęli od niemieckich bomb, głodu i chorób, doświadczając wcześniej najstraszniejszych potworności wojny, z kanibalizmem włącznie. Utrata Leningradu byłaby dla niego, zgodnie z przewidywaniami Hitlera, utratą twarzy. Na to wódz nie mógł sobie pozwolić. Sowiecka propaganda przez lata gloryfikowała bohaterskich obrońców i mieszkańców miasta, pomijając z premedytacją okrucieństwa, których doświadczyli, i fakt, że istniała możliwość ewakuacji ludności cywilnej z miasta.
O przebiegu blokady, jej militarnych i społecznych aspektach w audycji "Człowiek i nauka" Katarzyna Jankowska rozmawiała z Agnieszką Knyt z Ośrodka KARTA, redaktorem książki "Oblężone" i prof. Tadeuszem Paneckim, historykiem wojskowości.