Od Maroko po Syrię, jeden po drugim upadają autorytarne, despotyczne reżimy. Świat muzułmański gwałtownie się zmienia. Odchodzą dyktatorzy jeszcze z czasów zimnej wojny – mówi dr Jan Bury z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Serię rozpoczęło odejście prezydenta Tunezji, Ben Alego, który zbiegł do Arabii Saudyjskiej. – Wybory, które odbyły się w zeszłym miesiącu, wygrała partia muzułmańska, która wcale nie musi być taka zła – tłumaczy. W Maroku też wygrało ugrupowanie o charakterze muzułmańskim i wcale nie zamierza wprowadzać szariatu. Zwłaszcza że kontrolę – także w sferze religijnej – zachował król.
– Islam to bardzo specyficzna religia, która właściwie może funkcjonować tylko w powiązaniu z państwem muzułmańskim. Takim ucieleśnieniem sprawiedliwego, służącego wiernym państwa jest kalifat. Zniesiono go w 1924 roku. Kolejną próbą stworzenia muzułmańskiego państwa był rok 1979 w Iranie, ale ta rewolucja spotyka się z pewnymi problemami – uważa gość Jedynki.
>>>Przeczytaj całą rozmowę
Komentując wybory w Egipcie, dr Bury mówi, że trudno stwierdzić, czy są one w pełni demokratyczne (nie wpuszczono międzynarodowych obserwatorów), ale z pewnością jest jakiś postęp. – Startuje wiele partii, Egipcjanie masowo ruszyli do urn – mówi. Ekspert opowiada o specyfice egipskich wyborów: agitacji, która zaczęła się właściwie dopiero w momencie rozpoczęcia głosowania i obrazkowych kartach wyborczych, na których niepiśmienni wyborcy zostawiają odcisk palca.
Dr Jan Bury uważa, że jako następny upadnie reżim syryjski. Temu mają zresztą służyć sankcje, które nałożyła Liga Państw Arabskich w związku z tym, że do Syrii nie wpuszczono obserwatorów mających doglądać zawieszenia broni. ONZ opublikował raport, z którego wynika, że syryjski rząd uczestniczył w zbrodni przeciwko ludzkości. – Dla innych państw muzułmańskich rząd mordujący wiernych jest bezbożny – opowiada ekspert.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
(lu)