Sukces przyćmiła wiadomość o tym, że Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski nie wrócili do obozu i zostali uznani za zmarłych. Teraz wyprawa poszukiwawcza chce odnaleźć ciała obu himalaistów i godnie ich pochować.
Na chwilę przed wyjazdem Jacek Berbeka był pełen optymizmu. - Dzięki sprzętowi Z GOPR-u i TOPR-u do odszukiwania zasypanych ludzi mamy duże szanse na odnalezienia ciał - mówi w "Sygnałach dnia". Berbeka powiedział też, że domyśla się gdzie mogą być ciała zaginionych kolegów. W przypadku odnalezienia ciał zostaną złożone w miejscu niedostępnym dla osób trzecich.
Od marca wokół śmierci wspinaczy nie słabą emocję i rzucane są wzajemne oskarżenia. Krytyka skupia się na programie Polski Himalaizm Zimowy i Adamie Bieleckim, który jako pierwszy wyszedł i zszedł ze szczytu. Obwinianiu jest o to, że nie pomógł partnerom przy zejściu.
- Te ataki wychodzą głównie ze środowiska zakopiańskiego. To są ludzie, którzy byłi przyjaciółmi Maćka - mówi Adam Bielecki w radiowej Jedynce. Bolą go wszystkie zarzuty, że mógł się przyczynić do śmierci kolegów. Himalaista zdaje sobie sprawę, że podczas ataku na Broad Peak zostały przkeroczone pewne granice. - Ta góra wciągnęła nas w pułapkę. Była piękna pogoda, wydawało się, że czujemy się wszyscy dobrze - wspomina. Szczyt każdy atakował sam i każdy sam miał zejść. Nie byli powiązani liną.
5 marca na szczycie Broad Peak, jako pierwsi ludzie zimą, stanęli Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Podczas zejścia ze szczytu dwójka ostatnich wspinaczy zaginęła. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Polski Związek Alpinizmu powołał specjalną komisję, która ma wyjaśnić przyczyny ich śmierci.
(ag)