- To album apokaliptyczny, który mówi o śmierci, bólu i cierpieniu. O tym są teksty. Muzyka jest niszcząca, tak jak tytułowy mor – opowiada Tomasz "Budzy" Budzyński. Muzyk ostrzega, by nikogo nie zwiodła okładka krążka, na której widnieje piękna panna, pin-up girl z lat 50. – Ona nie wie, że gdy otworzymy płytę pożre ją tsunami i straszny mor. Już samo zestawienie tej wesołej panny z nazwą Trupia Czaszka i "Mor" jest surrealistycznie niepokojące - dodaje w Jedynce.
Budzyński podkreśla, że w twórczości zajmuję się tylko tymi dwoma tematami, które uważa za istotne. - Są to miłość i śmierć. Tym razem mówimy o śmierci. Ta płyta ma przypomnieć, że śmierć i cierpienie istnieją - mówi.
Choć - jak podkreśla - współczesna kultura nie chce na ten temat myśleć, ani mówić, to śmierć spotka nas wszystkich i zawsze trzeba być na nią gotowym.
– Ludzie żyją wyalienowani, nie swoim życiem, a życiem bohaterów seriali telewizyjnych. Ta płyta jak mor przychodzi, aby przypomnieć, że istnieje prawdziwe życie, w którym istnieje śmierć, cierpienie i ból – opowiada "Budzy".
Zdaniem muzyka, myślenie o śmierci przywraca człowiekowi jego prawdziwy wymiar, człowieczeństwo. - To płyta nie jest totalnym zniszczeniem, ale przeprowadzeniem bolesnej zmiany opatrunku – tłumaczy Budzyński.
Wywiady z gwiazdami - odwiedź kanał Polskiego Radia w serwisie YouTube >>>
Dodaje, że z życia nie można wyeliminować śmierci, bo wtedy życie nie jest życiem, co jest swoistym paradoksem. – Trudno to wytłumaczyć słowami, ale można o tym zaśpiewać. Można to wyrazić językiem sztuki. Ja staram się to robić od wielu lat – mówi muzyk.
Jak artysta wyjaśnia tytuł płyty i dlaczego wrócił do projektu Trupia Czaszka? Co Mor ma wspólnego z Tolkienem? Jak powstawał krążek i czym się kończy? Posłuchaj całej rozmowy Kajetana Tłokowskiego z Tomaszem Budzyńskim.
Zobacz kanał Muzyka na moje.polskieradio.pl >>>
Audycję "Muzyka nocą" prowadził Marek Wiernik.
sm