Agnieszka Grzybek mówiła w "Sterniczkach", że trwa "nagonka i brutalny atak" na gender. - To nasiliło się w momencie, gdy zaczęto mówić o przypadkach pedofilii w Kościele katolickim. Te ataki nasiliły się zwłaszcza wtedy, gdy arcybiskupowi Michalikowi przydarzył się taki lapsus językowy, jak to dzieci lgną same z siebie do księdza i że winę za pedofilię w Kościele ponoszą rozwodzący się rodzice. To jest bardzo charakterystyczne, że wtedy zaczęły się ataki na politykę równouprawnienia. Kościół w bardzo rozpaczliwy sposób próbuje odwrócić uwagę od problemu pedofilii - zaznaczyła współprzewodnicząca Zielonych 2004.
Z opinią Agnieszki Grzybek nie zgodziła się Julia Pitera. - Z całą pewnością jest tak, że jedne rzeczy wywołują inne, ale my mamy taki zwyczaj mówienia w Polsce, że gdy cokolwiek się dzieje i trudno zracjonalizować dlaczego akurat jakiś temat jest szczególnie interesujący opinię publiczną, to się mówi, że to ma coś przykryć. Nie sądzę, żeby świat był tak spiskowy, aby wynajdowano jedne rzeczy, żeby przykrywać inne - podkreśliła posłanka Platformy Obywatelskiej.
Zdaniem Kazimiery Szczuki "nagonka na gender nie ma adresata". - Opowieści są z kosmosu, że gender seksualizuje dzieci, ale nie można na tym złapać jakiejś jednej osoby. To jest po prostu kampania nienawiści. Stąd jest argument, że ona ma charakter przykrywkowy - tłumaczyła członkini Kongresu Kobiet.
Profesor Leokadia Oręziak z Katedry Finansów Międzynarodowych SGH mówiła w Jedynce, że Polacy mogą nie znać dokładnej definicji gender. - To czego mi brakuje, to po prostu wyjaśnienia ludziom na czym to polega, a już najlepiej byłoby znaleźć nazwę, która by po polsku odnosiła się do gender. Brakuje mi tu polskiej nazwy - zaznaczyła profesor Oręziak.
Rozmawiał Robert Kowalski.
"Sobota z Radiową Jedynką" - zapraszamy do słuchania między 9.00 a 20.00.
(aj)