Logo Polskiego Radia
Jedynka
Izabela Zabłocka 22.01.2014

Były szef ABW: nasze służby muszą być gotowe na każdy scenariusz na Ukrainie

Zdaniem Andrzeja Barcikowskiego zagrożeniem dla Polski może być niekontrolowana fala emigracyjna w związku z wydarzeniami politycznymi na Ukrainie.
Po śmierci demonstrantów na Majdanie sytuacja na Ukrainie zaostrzyła sięPo śmierci demonstrantów na Majdanie sytuacja na Ukrainie zaostrzyła się PAP/EPA/ZURAB KURTSIKIDZE
Galeria Posłuchaj
  • Andrzej Barcikowski, były szef ABW uważa, że największym zagrożeniem dla Polski w destabilizacji Ukrainy (Sygnały dnia/Jedynka)
Czytaj także

- Polskie służby specjalne monitorują sytuację u naszych wschodnich sąsiadów i przeprowadzają analizy rozwoju wydarzeń. Obowiązkiem służb jest bowiem dostarczanie naszym władzom danych niezbędnych do podejmowania właściwych decyzji - mówił gość "Sygnałów dnia".

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

W środę, po śmierci manifestantów na kijowskim Placu Niepodległości, sytuacja na Ukrainie zaostrzyła się. Według Barcikowskiego, dla Polski wprowadzenie przez Kijów stanu wyjątkowego nie jest specjalnie groźne.  - Prawdziwym zagrożeniem może być jednak niekontrolowana fala emigracyjna i taki scenariusz, na wszelki wypadek powinien być przygotowany - powiedział Barcikowski.

Były szef ABW uspokajał jednak jednak, że nie należy zbytnio przesadzać z eskalacją zagrożeń.  - Osobiście odnoszę wrażenie, że tak wygląda kultura rozwiązywania sporów politycznych na Ukrainie. Mam nadzieję, że sytuacja wróci do normy - dodał gość radiowej Jedynki.

Barcikowski przypominał, że polityka rozgrywa się na Majdanie nie po raz pierwszy. Jednocześnie zauważył, że cały czas trzeba brać pod uwagę możliwość rozpadu kraju. Jednak jego zdaniem ukraińscy oligarchowie nie palą się do integracji w Rosją, bo wtedy wchłoną ich oligarchowie rosyjscy.

Wideorelacja na żywo z ulicy Hruszewskiego >>>

Trzech manifestantów zginęło koło barykady przy ulicy Hruszewskiego w Kijowie. Relacje jak do tego doszło są sprzeczne. Lekarze potwierdzają jednak, że ofiary mają rany postrzałowe.

Gdy informacja o zgonie rozeszła się, oddziały specjalne Berkut zaatakowały barykady zbudowane przez protestujących i zaczęły je rozbierać. Co najmniej kilka osób zostało zatrzymanych. Demonstranci zostali odsunięci na pewien czas z całej ulicy Hruszewskiego aż do placu Europejskiego. Po krótkim ataku Berkut wycofał się, a demonstranci wrócili na swoje poprzednie pozycje.

Oficjalnie MSW poinformowało, że działania oddziałów specjalnych były związane z tym, że manifestanci przynieśli kanistry z płynem, które stanowiły zagrożenie dla funkcjonariuszy.

Obecnie trwa walka pozycyjna. Milicja od czasu do czasu rzuca granaty szumowe, protestujący pokazują także śruby, które lecą w ich stronę, jakoby pochodzą one z granatów, a także łuski od broni myśliwskiej, z której strzelają funkcjonariusze.

 

źródło Espreso TV/x-news

Majdan szykuje się jednak do ataku. Na barykadach, w szczególności tej od ulicy Hruszewskiego, zostały wzmocnione siły samoobrony. Według informacji świadków, w stronę centrum jadą autobusy, prawdopodobnie, z "tituszkami", czyli dresiarzami na usługach władz.

polskieradio.pl/iz