Z powodu wyczuwalnej woni gazu (mogło to być THT, substancja zapachowa, którą dodaje się do gazu), we wtorek i w środę, wyłączono z ruchu niektóre stacje warszawskiego metra.
Hanna Gronkiewicz-Waltz zapewniała, że w warszawskim metrze działa system ostrzegania przed tego typu zdarzeniami. - Są czujki na wszystkie substancje trujące - powiedziała. Jak tłumaczyła trudno było na początku wyczuć woń, bo wentylacja w metrze działa bardzo dobrze i czyste powietrze dość szybko ją wypchnęło. Jej zdaniem, substancję mógł rozpylić ktoś przez okno wagonika metra. - Stare radzieckie wagony mają otwierane okna - przypomniała.
Prezydent Warszawy tłumaczyła, że sprawę bada policja i straż pożarna. Służby przeglądają m.in. zapis z kamer wideo. - Bardzo dokładnie sprawdzamy, kto mógł to zrobić - powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim.
>>>Zapis całej rozmowy
Zdaniem prezydent stolicy, paraliż warszawskiego metra kosztował miasto 31 tys. złotych. Trzeba było m.in. uruchomić zastępcze tramwaje i autobusy. Jak podkreśliła, sprawca zamieszania, jeśli tylko uda się go złapać, zostanie obciążony tymi kosztami.
Gronkiewicz-Waltz mówiła też w "Sygnałach dnia" m.in. o planach budowy w Warszawie hali sportowej. Wyjaśniała też sprawę swoich dodatkowych zarobków.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy .
"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!
tj/ag