Logo Polskiego Radia
Jedynka
Katarzyna Karaś 14.07.2014

Ekspert: sytuacja na Bliskim Wschodzie powoduje wzrost napięć w Europie

Jak tłumaczy w radiowej Jedynce Mariusz Borkowski, zaostrzenie konfliktu izraelsko-palestyńskiego ma wpływ na to, co się dzieje na ulicach Francji, Hiszpanii, Niemiec czy Włoch.
Deir Al Balah (Autonomia Palestyńska) po izraelskim nalocieDeir Al Balah (Autonomia Palestyńska) po izraelskim nalociePAP/EPA/OLIVER WEIKEN

Na początku lipca odnaleziono ciała trzech izraelskich nastolatków. Do ich zamordowania przyznała się nowa palestyńska grupa dżihadystowska. W dniu pogrzebu nastolatków został porwany młody Palestyńczyk. Kilka dni później znaleziono jego ciało. Jego pogrzeb przekształcił się w wielkie antyizraelskie demonstracje. Od tego czasu sytuacja jest coraz bardziej napięta.
To, co się dzieje obecnie na Bliskim Wschodzie odbija się echem w Europie. Jak mówi gość audycji "Więcej świata", wieloletni korespondent polskich i zagranicznych mediów na Bliskim Wschodzie Mariusz Borkowski, w europejskich państwach, w których mieszka wielu muzułmanów czy Żydów "wszystko, co się dzieje na Bliskim Wschodzie automatycznie przekłada się na wzrost emocji i napięć".
Konflikt izraelsko-palestyński - tu czytaj więcej >>>
We Francji tysiące ludzi wyszły w niedzielę na ulice, by okazać poparcie Palestyńczykom i wyrazić sprzeciw wobec izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy. W Paryżu, pod koniec marszu, zaatakowano dwie synagogi. - W tym państwie mieszka największa wspólnota żydowska w Europie, solidaryzująca się z Izraelem na dobre i na złe. Mieszkają tu także Marokańczycy, Albańczycy, Syryjczycy, Libańczycy, którzy sympatyzują z Palestyną - tłumaczy Borkowski.
- Te społeczności bardzo uważnie monitorują stanowiska państw europejskich w sprawie konfliktu. Jeśli szala sympatii przechyla się w stronę Izraela, bunt jest większy - podkreśla.
Eksperci zwracają uwagę, że muzułmanie zamieszkujący Europę się radykalizują. Zauważono, że od jakiegoś czasu przed meczetami zbierają się grupy "wtajemniczonych". Osoby te podejmują często współpracę z al-Kaidą lub innymi grupami ekstremistycznymi. Zakładają na miejscu "siatki lokalne", zbierają fundusze. Wśród nich rekrutuje się "agentów" zdolnych dopuścić się "ataków terrorystycznych na żądanie". Jak zaznacza gość radiowej Jedynki, nie można tego lekceważyć.

Rozmawiał Krzysztof Renik.

Jedynka/ PAP, kk, pg