Witold Waszczykowski (PiS) podkreślił, że wielu posłów PiS nie godzi się na stwarzanie im alternatywy: albo wiara w raport komisji Millera, albo w zamach. Waszczykowski mówi, że chodzi na posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej i obserwuje, jakie informacje tam są dostarczane. Bierze je pod uwagę, ale przyznaje, że nie jest w stanie ocenić tych materiałów, bo nie jest ekspertem.
Powiedział, że do zespołu przychodzą czasami dość radykalne materiały: na przykład raport przekonujący o tym, że określonego rodzaju wyrwanie nitów czy rozwarcie burty to dowód na wybuch. Z drugiej strony inni mówią o wybuchu paliwa.
Chciałby zatem, aby komisja rzeczowa, złożona z ekspertów krajowych i zagranicznych, niezwiązanych z rządem, mogła przejrzeć te analizy i miała okazje dotrzeć do wraku i przeprowadzić testy, analizy, m.in. w sprawie trotylu. Zaznaczył, że szef powołanego przez premiera zespołu do objaśniania katastrofy, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, Maciej Lasek, otrzymuje wynagrodzenie od rządu.
Waszczykowski mówi, że informacja o trzech osobach, które przeżyły, nie jest nowa. Pojawiła się przed trzema laty. Pamięta taką wiadomość, przekazaną przez rzecznika MSZ. – Ta informacja przez trzy lata nie była zdementowana. Macierewicz przypomniał ją teraz, powołał się na relacje (...). Powinna odpowiedzieć na to prokuratura – powiedział polityk PiS. Według niego, należałoby mieć pewność, że nikt nikogo na pewno nie informował o tej sprawie.
Waszczykowski uważa, że katastrofę politycznie wykorzystał najbardziej obóz rządzący. Jak stwierdził, śledztwo oddano Rosjanom, bo premier był zainteresowany ”obsadzaniem stanowisk”.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.
agkm
>>>Przeczytaj całą rozmowę