Referendum ws.przedterminowego odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz okazało się nieważne. Niewystarczająco wysoka okazała się frekwencja, która wyniosła 25,66 procent (próg wynosił 29 proc.).
Referendum w Warszawie - zobacz serwis specjalny >>>
- Warszawiacy powiedzieli, że mają do nas zaufanie, ale wymagania stawiają coraz wyższe. Chcą żebyśmy bardziej zmobilizowali się do pracy, musimy się lepiej z nimi komunikować. Dali nam jednak czas, powiedzieli, że możemy pracować dalej - podkreślała w "Sygnałach dnia" Małgorzata Kidawa-Błońska.
Posłanka PO zwracała uwagę, że kampania referendalna miała charakter rywalizacji politycznej, a przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz zjednoczyły się bardzo różne środowiska. - Powstała bardzo dziwna koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Ruchem Palikota. Wszyscy niby w jedności występowali przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz, ale wiadomo, że w dniu, w którym to referendum by się powiodło, wszyscy potencjalni kandydaci na prezydentów Warszawy już by ze sobą nie rozmawiali - stwierdziła.
Zdaniem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przeciwnikom prezydent Warszawy zaszkodziła kampania referendalna Prawa i Sprawiedliwości. - Jarosław Kaczyński nie prowadził kampanii samorządowej, odnoszącej się do samej Warszawy, tylko do wielkiej polityki. Podejrzewam, że także to zniechęciło warszawiaków. Jedną z najbardziej znanych propozycji prezesa Kaczyńskiego było to, żeby nad Ursynowem nie latały samoloty, czyli chciał zamknąć lotnisko na Okęciu - mówiła.
Za największego przegranego referendum Małgorzata Kidawa-Błońska uznała Piotra Guziała. To właśnie burmistrz Ursynowa był inicjatorem odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydent Warszawy. - Jego dzielnica okazała się w ogóle nie zainteresowana referendum - podkreślała posłanka PO.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
pg
>>>Zapis całej rozmowy